REKLAMA

Zamiast pracy w IT jest bezrobocie. Źle się dzieje z zarobkami, na jedno ogłoszenie spływają setki CV

Najlepiej mają się pracownicy specjalizujący się w architekturze danych, bezpieczeństwie i DevOps, choć i dla nich nie jest to najlepszy okres na poszukiwanie pracy w IT. Wiele osób zatrudnia się poniżej kwalifikacji, czekając na lepsze oferty, kiedy IT odbije się od rekrutacyjnego dna. Na szczęście - zwłaszcza za oceanem - widać już pierwsze jaskółki ożywienia. Z Tomaszem Bujokiem, szefem No Fluff Jobs rozmawiamy też o trendzie powrotu do biur, quiet quitting, quiet firing i innych nowych trendach na rynku pracy w IT.

Zamiast pracy w IT jest bezrobocie. Źle się dzieje z zarobkami, na jedno ogłoszenie spływają setki CV
REKLAMA

Karol Kopańko, Bizblog.pl: Zacznijmy od rozrysowania sytuacji.  Jak w ostatnich latach zmienia się rynek pracy IT i zapotrzebowanie na specjalistów z tej branży w Polsce?

REKLAMA

Tomasz Bujok, CEO w No Fluff Jobs: Jednym słowem: dynamicznie. Przez lata rynek szybko rósł, zwiększało się zapotrzebowanie na pracowników IT, widać to było także w rosnącej liczbie ogłoszeń, która tuż po pandemii wystrzeliła w górę. Lata 2021-2022 to były złote czasy dla branży – potrzeby pracodawców w Polsce i na świecie były ogromne, a tzw. Big Tech zatrudniał na potęgę. Ale to chyba zgubiło wszystkich, bo przy oznakach spowolnienia gospodarczego  i szalejącej inflacji zaczęły się zwolnienia, wysyłanie na ławeczki, a na dodatek mało kto miał nowe projekty do obsadzenia.

W ten sposób znaleźliśmy się w miejscu, w którym IT jeszcze nie było. Głośno zaczęliśmy mówić o bezrobociu w krainie, która do tej pory jawiła się wszystkim jako miodem i mlekiem płynąca. Takim głośnym tytułem opatrzyliśmy także nasz tegoroczny raport o kondycji rynku pracy – Bezrobocie w IT. Faktycznie bowiem proces szukania i znajdowania pracy w IT jest dzisiaj o wiele trudniejszy. 

Wiosną przeprowadziliśmy badanie, z którego wynika, że trudniej na rynku pracy mają już nie tylko juniorzy, ale i doświadczone osoby. Osoby aktywnie szukające pracy w branży wysyłają średnio 14 aplikacji tygodniowo. Tym samym rośnie konkurencja, a zespoły HR muszą obsłużyć dużo więcej zgłoszeń. W pierwszym kwartale tego roku średnio na jedno ogłoszenie IT w Polsce wpada aż 51 CV, a rok wcześniej było ich 33. Setki zgłoszeń na jedną pozycję wśród juniorów i midów już nikogo nie dziwią.

Nowych ofert pracy na dużych portalach nie przybywa w takim tempie jak dawniej, a osoby, które pożegnano w kryzysowym czasie, mają trudność, żeby z marszu znaleźć coś nowego. Ale na No Fluff Jobs w kontekście ogłoszeń liczymy, że czwarty kwartał tradycyjnie będzie bardziej pomyślny. Widzieliśmy też już oznaki stopniowej poprawy sytuacji w pierwszym półroczu. Jeśli porównamy I połowę 2024 roku z II połową 2023 roku udział ofert w IT zmniejszył się niespełna o 2 proc.., więc jest blisko stabilizacji, a może i odbicia. Zwłaszcza że wspomniany Big Tech w USA jest ponownie na ścieżce zatrudniania, a to dobry prognostyk dla całego rynku.

Tomasz Bujok, szef No Fluff Jobs.

Czy widzicie, że rośnie znaczenie umiejętności miękkich w IT?

Zdecydowanie. I to nie tylko w IT, a właściwie w każdej branży „white collarowej”. Zwłaszcza teraz gdy sytuacja na rynku pracy jest niepewna i ulega ciągłym zmianom, zdolności m.in. do szybkiej adaptacji czy komunikacji są niezbędne. 

Ma to tym większe znaczenie w kontekście tej zwiększonej konkurencji, o której wspomniałem. Działy HR i zatrudniający, mając do wyboru osobę, która płynnie się komunikuje, jest dojrzała biznesowo i myśli o „większym obrazku” i osobę o tych samych kompetencjach, ale sfokusowaną tylko na to, by „zrobić swoje”, zawsze wybierze tę pierwszą.

Już w 2022 roku, w naszym badaniu o kompetencjach w IT, aż 56 proc. rekrutujących przyznało, że umiejętności miękkie były czynnikiem decydującym o zatrudnieniu danej osoby. Na rynku pracodawcy, z którym mamy obecnie do czynienia, to często game changer dla finalnego wyboru.

Czytaj więcej o pracy w IT:

A trend powrotu do biura? Jak wpływa na ogłoszenia o pracy? Może to strategia firm do cięcia kosztów?

W branży IT wciąż przoduje praca zdalna, choć według naszych danych odsetek takich ogłoszeń wynosi obecnie 48 proc., podczas gdy jeszcze 2-3 lata temu było to nawet 75 proc.. IT jest jednak o tyle specyficzna, że tu firmy powoli przerzucają się na tryb hybrydowy, wygląda to jak „tryb przejściowy” do powrotu do biur, bo ta zmiana odbywa się stopniowo.

W innych sektorach ściąganie pracowników do biur odbywa się szybciej. Takie podejście daje pracodawcom poczucie większej kontroli oraz mierzenia produktywności, dzięki czemu mogą skuteczniej optymalizować procesy, a co za tym idzie – szukać dalszych oszczędności. W IT oferowanie pracy z domu jest traktowane jako duży atut w negocjacjach. Jeśli chce się z rynku ściągnąć najlepszych, trzeba dodać coś więcej do „gołej” pensji.

Z raportu No Fluff Jobs „Rynek pracy w Polsce” wynika, że oprócz IT praca zdalna najczęściej występuje w ogłoszeniach w działach telekomunikacji (29 proc.), marketingu (26 proc.), sprzedaży (18 proc.) oraz konsultingu (15 proc.).

Innym zjawiskiem, które robi karierę w mediach jest quiet quitting.

W złotych czasach IT zazwyczaj pracownicy/pracowniczki gdy tylko czuli wypalenie, po prostu zmieniali pracę, bo przecież zawsze znalazła się firma, która przyjmie i zaoferuje wyższe zarobki. Myślę, że quiet quitting w IT występował rzadziej niż w innych branżach i częściej dotyczy młodszego pokolenia. 

A quiet firing?

Pewnie trudniej zmierzyć to zjawisko, ale wydaje mi się, że niektóre firmy mogły przyjąć taką strategię odcinania i zniechęcania pracowników, żeby wymusić na nich zmianę pracy, bo np. mylnie myślą, że takie zachowanie jest lepsze (np. wizerunkowo) niż zwalnianie.   

IT historycznie to również branża, która dawała dobrze zarobić. Czy tak jest i teraz?

Zarobki wyhamowały i choć wciąż rosną, widzimy próbę ich stabilizacji. Rzadko kiedy możemy mówić o wzrostach rzędu 20-30 proc., tak jak to miało miejsce kilka lat temu.

Oczywiście w IT wciąż są specjalizacje, na które zapotrzebowanie rośnie, a firmy nie oszczędzają na wynagrodzeniach: choćby Architecture, Data i Business Intelligence, Security czy DevOps. W przypadku Architetcure górne widełki przekraczają 30 tys. zł na B2B. W tej kwestii ponownie najtrudniej mają juniorzy i juniorki IT, bowiem ich zarobki właściwie stanęły w miejscu. Podobnie wygląda sytuacja początkujących w kategoriach white collars. Jeśli chodzi o pozycje seniorskie, tutaj zaraz po branży IT najlepiej wiedzie się osobom związanym z automatyką, telekomunikacją, mechaniką czy prawem. W tych specjalizacjach górne widełki przekraczają 20 tys. zł na B2B.

Natomiast z naszego ostatniego badania o rynku pracy wiemy, że jedynie 27 proc. osób uważa, że zarabia odpowiednio do umiejętności i doświadczenia, więc myślę, że nie wszystkim firmom udało się dogonić szalejącą inflację.  

Przyjęło się uważać, że najlepszą receptę na podwyżkę są częste zmiany pracy.

Udzielę ulubionej odpowiedzi wszystkich pytających: to zależy. Pierwsze miesiące w nowej pracy to próba dla obu stron, zdarza się więc, że nawet jeśli proces rekrutacji przebiegł celująco, oczekiwania mijają się z rzeczywistością i dalsza współpraca nie ma sensu: czy to ze względu na potrzeby którejś ze stron, zestaw kompetencji, czy tzw. culture fit. 

Coraz częściej stawiamy nasz dobrostan na pierwszym miejscu i nie chcemy się męczyć w imię „nieskazitelnego” CV. Z naszych badań wiemy, że obecnie wiele osób rekrutuje się na niższe stanowiska, ponieważ nie może znaleźć pracy, która odpowiada ich poziomowi doświadczenia. Całkiem możliwe, że część przyjmuje taką ofertę jedynie na przeczekanie, w oczekiwaniu na lepiej płatne czy bardziej rozwijające zajęcie. 

To może zainteresowanie się byciem podwykonawcą dla zachodnich firm byłoby najlepszym wyborem?

Polski rynek pracy wciąż mocno jest oparty o outsourcing i body leasing. Przez lata miało to sens, bo było związane z niższymi stawkami za pracę w naszym regionie w porównaniu do Zachodu, przy jednoczesnej wysokiej jakości wykonanych zadań. Projektów było dużo, zlecały je firmy z USA, Skandynawii, Niemiec.

Na rynku w Polsce dalej istnieje jeden dominujący typ pracodawców - software house, który wyspecjalizował się właśnie w kontraktach głównie dla zagranicznych zleceniodawców. Ma to ogromne znaczenie w kontekście dostępności ogłoszeń o pracy, o których mówiliśmy i na początku roku widać było pewne tąpnięcie. W pierwszym kwartale 2024 roku ogłoszeń o pracy od software houses było o 6 p.p. mniej niż w analogicznym okresie 2023.

W ostatnich miesiącach, w dobie inflacji, zleceniodawcy jeszcze mocniej szukali oszczędności. Tym samym wstrzymano lub anulowano część projektów w polskich firmach, bo te stały się już za drogie i postanowiono szukać tańszej alternatywy. Dodatkowo wiele zleceniodawców wykorzystuje argument rozwoju i dostępności sztucznej inteligencji, która zwiększa efektywność programistów, co ostatecznie wg nich powinno ograniczyć wymaganą liczbę osób na danym projekcie.

Gdyby nie wojna w Ukrainie, zaangażowanie Białorusi, byłyby to dla niektórych zleceniodawców pewnie preferowane kierunki. Jak się okazuje, rzeczywista zmiana odbywa się na dużo dalszym wschodzie, bo to kraje azjatyckie przyciągają coraz więcej projektów, które dotychczas mogłyby być realizowane u nas.

Jak może się to zmienić w najbliższej przyszłości?

W ubiegłym roku widzieliśmy zachłyśnięcie się rynku sztuczną inteligencją. Mówię: zachłyśnięcie, bo z punktu widzenia statystycznego programisty hype już opadł, to, co miało być wdrożone w firmach, zostało wdrożone. Zbadaliśmy to w ubiegłym roku i wyszło na to, że 94 proc. specjalistów i specjalistek IT w Polsce wspomaga się AI w codziennych zadaniach. To na tyle powszechne, że mówi się o tym mniej z perspektywy pracownika, bo pojawia się tyle narzędzi do testowania, sprawdzania, że nie sposób za tym nadążyć. Przypomina to trochę wybór gier i aplikacji na smartfony.

Trochę inaczej to wygląda z punktu widzenia inwestorów, bo AI to nadal główny motor napędowy dla funduszy VC do pompowania pieniędzy. Natomiast branża potrzebuje nie tylko nowych rzeczy, lecz przede wszystkim rozwijania tego, co trzeba utrzymywać od lat. Dlatego technologie chmurowe, rozwiązania od cyberbezpieczeństwa są na topie, a osoby obejmujące role Cybersecurity Experts, Architecture Managers czy DevOpsów są pożądane i oferuje się im zarobki bliskie lub przewyższające 30 tysięcy złotych netto.

To, co się nie zmieni, to wielkie zapotrzebowanie w IT na osoby, które chcą się dokształcać i przebranżawiać. Po spadającej od miesięcy liczbie dostępnych ofert we Frontendzie widać mocno, że to specjalizacja, która mocno cierpi – na rynku jest sporo osób, które relatywnie szybko nabyły niezbędne umiejętności. Liczba wymagań w ofertach pracy też się zwiększa, więc praca nad sobą pozostaje najskuteczniejszym sposobem, by na dłużej utrzymać się w branży.

Porozmawiajmy również o waszym koniku - przejrzystości. Jak to dziś wygląda w IT?

Właśnie stuknęło nam z Nofluffjobs.com 10 lat, więc mamy szeroką perspektywę. Byliśmy pierwszym portalem, gdzie widełki były obowiązkowe. Zresztą do dziś tych portali jest jak na lekarstwo. Kilka wypłynęło na fali popularności branży IT, ale zrobiło trochę wilczą przysługę rynkowi, akceptując wszystkie dostępne ogłoszenia i nie mając takiego wymogu jak my. Co więcej, w ostatnich miesiącach widzimy trend na takich portalach zwiększania się udziału ogłoszeń bez widełek.

Gdy my zaczynaliśmy w 2014 roku, na rynku był może 1 proc. ogłoszeń z podanym wynagrodzeniem. Mam wrażenie, że wejście No Fluff Jobs na rynek było z drzwiami i oknem, bo pokazaliśmy wszystkim, że może istnieć miejsce, w którym otwartość, szacunek i transparentność są na piedestale.

REKLAMA

W obliczu kryzysowego roku i tego jak wolno zmiany idą na innych portalach, jestem dumny, że udaje nam się utrzymywać cały czas ważną pozycję na rynku i być przeciwwagą dla tych stron, które nie chcą zbytnio przykładać ręki do poprawy sytuacji.

A jest sporo do poprawy, bo poza IT, w marketingu, sprzedaży i innych kategoriach biurowych wciąż daleko do standardu z sektora technologicznego. Ale i my to zmieniamy, jesteśmy jedynym portalem z tych branż, który wymaga widełek od pracodawców, więc poza IT też pokazujemy właściwy kierunek. Za 1,5 roku wejdzie w życie dyrektywa UE o przejrzystości wynagrodzeń i to będzie spory szok dla polskich pracodawców. Już dziś staramy się ich przygotować na to serią szkoleń, artykułów, bo to będzie jak krok milowy, którego tak bardzo wszyscy potrzebujemy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA