120 tys. zł przymusowej odprawy. Już wiecie, dlaczego mamy tak mało węgla?
Rodzimego węgla moglibyśmy mieć o wiele, wiele więcej, gdyby nie program likwidacji polskich kopalń. Wydobycie węgla w Polsce maleje, a górnicy wciąż odchodzą z pracy. Czy ktoś w końcu zatrzyma tę złą passę?
W ciągu roku w Polsce można by zwiększyć wydobycie węgla nawet o 1,5 mln ton, a to trzy razy więcej niż zakłada na przyszły rok PGG. Były wiceminister przemysłu i ekspert górniczy Jerzy Markowski nie zostawia suchej nitki na polityce energetycznej premiera Mateusza Morawieckiego i jego drużyny. Markowski stawia sprawę jasno: polskim rodzinom zimą zabraknie węgla.
Jaka jest tego przyczyna? Powodów ma być kilka. To chociażby, zdaniem Markowskiego, likwidacja śląskiego węgla realizowana przed laty i zastępowanie go surowcem z Rosji. Nikt nie myślał, żeby iść w odwrotnym kierunku i jednak zwiększać krajowe wydobycie. W efekcie z tą rodzimą produkcją węgla jest z roku na rok gorzej.
Potwierdzają to ostatnie dane Agencji Rozwoju Przemysłu, które informują, że w sierpniu polskie kopalnie wydobyły 3,8 mln ton węgla, czyli mniej niż miesiąc wcześniej (niecałe 4 mln t). Rok temu to było prawie 4,3 mln t, a dwa lata temu przeszło 4,2 mln t. Bardzo kurczą się też nasze węglowe zapasy. Na koniec sierpnia na zwałach przy kopalniach było raptem 1 mln t węgla. Tak mało zapasów jeszcze nie było nigdy.
Lepsze większe krajowe wydobycie węgla niż import
Od dziesięcioleci powstałą w ten sposób dziurę węglową zasypujemy importem. W 2021 r. sprowadziliśmy tak do Polski jakieś 13 mln t węgla, z czego 8 mln t pochodziło z Rosji. Po wprowadzeniu embarga ten kierunek zakupów nam się jednak skończył. Ale z samym zakupem surowca nie ma żadnego problemu.
Tylko że to węgiel głównie dla elektrowni i ciepłowni, nie za bardzo dla gospodarstw domowych. I tej zimy mamy to odczuć na własnej skórze. Ale zdaniem Markowskiego to nie tylko efekt ostatnich poczynań polskiego rządu. To pokłosie strategii realizowanej od lat.
Do tego wszystkiego ma dochodzić dalsza likwidacja polskich kopalń, którą należałoby wstrzymać. Przykładem jest Makoszowy i Krupiński.
PGG: produkcja węgla w przyszłym roku większa o 0,5 mln tony
Czyli recepta na sukces jest taka: trzeba wstrzymać likwidację kopalni i jednocześnie zwiększyć wydobycie w tych ciągle fedrujących. Do tego wszystkiego należy udostępnić pokłady węgla energetycznego w kopalniach, które głównie wydobywają węgiel koksowy. I jeszcze jedno: trzeba też przekonać się do inwestorów zagranicznych, którzy - jak twierdzi Jerzy Markowski - chcą w Polsce budować nowe kopalnie.
Tymczasem plany wydobywcze na 2023 r. największej w UE spółki górniczej, czyli PGG są wyraźnie mniejsze od wyliczeń Markowskiego. Tomasz Rogala, prezes PGG, już kolejny raz podkreśla, że zwiększenie krajowej produkcji węgla nie odbywa się za sprawą pstryknięcia palcami. Potrzeba przede wszystkim czasu – nawet dwóch lat. Dlatego nie ma co liczyć na skokowy wzrost wydobycia. Ani teraz, ani za rok.
Cały czas pozostaje także nierozwiązana kwestia umowy społecznej. Przypomnijmy: to był fundament polskiej transformacji energetycznej, który zakładał likwidację poszczególnych kopalni do 2049 r., ale też indeksację wynagrodzeń górników i gwarancje ich zatrudnienia. Podpisany między rządem a związkowcami górniczymi dokument pokazywał linię czasu zwijania polskiego górnictwa. Nikomu wtedy nie przyszło do głowy, żeby o jakimś zwiększeniu wydobycia mówić na głos. Co teraz dzieje się z tą umową społeczną? Czy planowane są jakieś korekty? Za chwilę miną trzy tygodnie odkąd zadaliśmy takie pytania Ministerstwu Aktywów Państwowych. Ciągle czekamy na odpowiedź.