Koniec węgla w Polsce. Tego nie da się już zatrzymać
Ważniejsze od tego, czy w Katowicach rzeczywiście będzie miało siedzibę nowe Ministerstwo Przemysłu, wydaje się jak najszybsze opracowanie strategii i harmonogramu dla polskiego górnictwa. Dane są jednoznaczne. Może w październiku szarpnęło mocniej produkcją węgla ale za to patrząc rok do roku trudno mieć jakąś nadzieję. Oliwy do ognia dodają spółki wydobywcze, które już nie ukrywają, że czas zarabiania na węglu powoli się kończy.
Wbrew pozorom w Katowicach wcale nie toczą się teraz gorączkowe dyskusje nad tym, w jakim gmachu siedzibę swoją będzie miało Ministerstwo Przemysłu i z jakimi nazwiskami trzeba powoli kojarzyć poszczególne departamenty resortu. Polityków ten temat też za bardzo nie grzeje. Pytałem niektórych o ten pomysł, odpowiadali bez zapału, jakby przedwyborcza obietnica Donalda Tuska już nie była taka ważna. Podobno z górnictwem w nowym rządzie jest trochę jak z resortem zdrowia. Chętnych na przejecie sterów za bardzo nie ma, bo to zbyt ryzykowny i grząski grunt. Premier Mateusz Morawiecki potrzebował aż czterech pełnomocników ds. górnictwa. Umowy społecznej nie udało się i tak notyfikować, a NABE nie powstała. I teraz najprawdopodobniej te górnicze klocki trzeba układać od nowa. Bo jedno jest pewne: od węgla odchodzimy.
Węgiel: produkcja szoruje po dnie
Już wcześniej było jasne, że z tegoroczną krajową produkcją węgla jest kiepsko. Do tej pory wydobycie węgla spadło poniżej 4 mln ton tylko dwa razy w historii: w maju i czerwcu 2020 r. (odpowiednio 3,19 i 3,83 mln ton). Tymczasem w tym roku mieliśmy już do czynienia - licząc tylko od stycznia do września - z taką sytuacją aż sześć razy (z wyjątkiem stycznia, marca i września 2023 r. - 4,03, 4,24 i 4,19 mln ton). Teraz uzupełnieniem tych fatalnych wyników są najnowsze dane GUS.
Więcej o węglu przeczytasz na Spider’s Web:
I owszem, wynika z nich, że w październiku wreszcie szarpnęło produkcją węgla, która było na poziomie 4,84 mln ton. To najlepszy wynik od kwietnia 2022 r. (4,69 mln ton). To też wzrost o 15,2 proc. m/m i o 11,2 proc. r/r. Ale na tym niestety dobre wiadomości się kończą. Bo z kolei patrząc już na cały okres od stycznia do października, to produkcja węgla kamiennego spadła w Polsce o 9,6 proc. r/r i wyniosła 39,84 mln ton. I w kolejnych latach wcale ma nie być lepiej, co przyznaje Tomasz Rogala, prezes PGG, który już oficjalnie twierdzi, że chętnych na polski węgiel jest po prostu coraz mniej.
W tym roku wydobycie wyniesie nieco ponad 21 mln t. To będzie ok. 2,5 mln ton mniej w stosunku do planu - twierdzi Rogala i dodaje, że w 2024 r. może nastąpić dalszy spadek, do poziomu ok. 20 mln ton – wylicza prezes Rogala.
Wcale nie lepiej jest też z węglem brunatnym. W tym przypadku, w pierwszych 10 miesiącach br. – produkcja spadła o 28,7 proc. r/r do 32,63 mln ton.
Spółki energetyczne o węglowym rozwodzie
Być może więc pojawiła się iskierka nadziei na to, żeby kruszeć zaczęły w końcu przykopalniane zapasy, które przez mniejszy odbiór węgla zaczęły wyraźnie puchnąć. We wrześniu 2023 r. było tam już 3,78 mln ton węgla, czyli najwięcej od września 2021 r. (3,75 mln ton). Znamienne dla branży mogą być też węglowe perspektywy Tauronu, który sam skraca żywotność swoich bloków węglowych - do 2035 r.
Do 2035 r. blok realizuje umowę mocową zawartą z PSE - przypomina Patrycja Hamera, rzeczniczka prasowa Tauron Wytwarzanie.
Inna spółka energetyczna - Enea ma zamiar ciut dłużej stawiać na węgiel. Tutaj jeden z najnowocześniejszych bloków B11 o mocy 1112 ME ma pracować nawet do 2048 r. Czyli na rok przed końcem podpisanej w maju 2021 r. umowy społecznej, które ciągle nie notyfikowała Komisja Europejska, do czego zobligowali się sygnatariusze tego dokumentu.