UE: Lufthansa nie powinna dostać kasy od rządu. Ryanair triumfuje, nazwał Niemców "subsydiowym ćpunem"
Sąd Unii Europejskiej uznał, że Komisja Europejska pomyliła się, dając zielone światło na pomoc Lufthansie w trakcie pandemii. Niemiecki rząd wyskoczył w trakcie covidu z miliardów euro, idąc na ratunek swojemu największemu przewoźnikowi, ale była to przedwczesna decyzja. Ostatecznie Lufthansa błyskawicznie spłaciła długi, doprowadzając Ryanaira do szewskiej pasji. Lowcost od dawna apelował, by nie dawać jego rywalowi ani grosza.
Michael O'Leary ma swój moment triumfu. Ryanair był zdecydowanym przeciwnikiem dotowania linii lotniczych w trakcie kryzysu z publicznych pieniędzy. Najbardziej obrywało się Lufthansie, o której prezes Grupy Ryanair powiedział:
Taka skrajnie wolnorynkowa postawa była łatwa do zrozumienia. Po wybuchu kryzysu w branży lotniczej tylko Ryanair i Wizzair mieli wystarczające zapasy gotówki, by normalnie funkcjonować na rynku. Cała reszta firm, z LOT-em włącznie, udała się do gabinetów polityków, negocjując warunki pożyczek.
Irlandczycy mieli nadzieje, że takie działania okażą się niedozwolone. Masowe bankructwa konkurencji wepchnęłyby im nowych klientów prosto w ramiona i zwolniły atrakcyjne sloty na lotniskach.
Dwa lata temu wydawało się, że Ryanair pieni się bez sensu
Przewoźnicy dostali potężne pożyczki, bo sytuacja była bezprecedensowa. Niebo nad Europą zostało zamknięte praktycznie z dnia na dzień, a koszty utrzymywania leasingowanych samolotów na płytach lotnisk rosły każdego dnia.
KE łaskawym okiem spojrzała przecież nawet na przypadek LOT-u, który z pomocy publicznej w teorii nie powinien korzystać, bo od ostatniego dofinansowania ze strony państwa nie minęło jeszcze 10 lat. A mimo to, nasz narodowy przewoźnik kasę dostał. Tak samo, jak dziesiątki innych linii lotniczych na Starym Kontynencie.
Dlaczego z Lufthansą miałoby być inaczej? Dobre pytanie, tym bardziej, że w 2021 r. Sąd UE odrzucił skargę Ryanaira na Austrian Airlines na pomoc udzieloną przez Wiedeń. Przewoźnikowi przyznano 150 mln euro w formie wkładu kapitałowego i 300 mln euro pożyczki. Łączna wartość pomocy sięgnęła 600 mln euro.
Lowcost wytknął przewoźnikowi przynależność do Grupy Lufthansa, podkreślając, że sama Lufthansa pieniądze już przecież dostała. Sąd zauważył jednak, że wsparcie przyznane przez inne państwa przewoźnikom należącym do grupy Lufthansa zostało odliczone, stosownie do okoliczności albo od kwoty pomocy będącej przedmiotem decyzji w sprawie Lufthansy, albo od pożyczki niemieckiej.
Dla Lufthansy unijny sąd był bardziej surowy
Rząd Niemiec wyłożył prawie 6 mld euro na zakupy akcji i dorzucił 3 mld euro pożyczki. Uznano jednak, że Komisja Europejska nie powinna udzielić Berlinowi zgody na dofinansowanie przewoźnika. Sędziowie wskazali, że KE błędnie założyła, że linia nie zdoła pozyskać wspomnianej gotówki na wolnym rynku. Nie doceniono także dominującej pozycji Lufthansy w niemieckich portach lotniczych.
Sąd zakwestionował także analogiczną pomoc rządów Szwecji i Danii dla skandynawskiej linii SAS.
Lufthansa może odwołać się od tego wyroku do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Warto jednak zauważyć, że przewoźnik nigdy nie wykorzystał całej udzielonej pomocy, a 12 listopada ubiegłego roku poinformował, że nie jest już winien Berlinowi ani centa.
Teraz linia może wrócić do planowanej konsolidacji rynku. Na celowniku Lufthansy znajdował się swego czasu portugalski TAP, SAS, a także... LOT. Narodowy przewoźnik Niemiec jest w trakcie przejmowania ITA Airways, czyli następcy słynnej Alitalii. Słowem - tuż po wyjściu z kryzysu Niemcy już pędzą jak burza.