REKLAMA

Ryanair dostanie od Podkarpacia fortunę. Tak się załatwia mieszkańcom „tanie loty”

W ramach nowej umowy województwo podkarpackie zapłaci Ryanairowi za reklamę regionu ponad 20 mln zł. Łącznie – licząc od 2011 r. – lowcost dostanie na ten cel około 100 mln zł. Lotnisko w Rzeszowie jest świetnym przykładem ilustrującym koszty, jakie przeciętny podatnik musi ponieść, by w jego okolicy pojawiła się atrakcyjna oferta tanich lotów.

Ryanair dostanie od Podkarpacia fortunę. Tak się załatwia mieszkańcom „tanie loty”
REKLAMA

Nie istnieje coś takiego, jak darmowe obiady - miał mawiać guru liberałów Milton Friedman i do pasażerów portu lotniczego Rzeszów-Jasionka zdaje się to pasować jak ulał. Przy czym darmowe należałoby by wziąć rzecz jasna w lekki cudzysłów, a obiady zastąpić podróżami lotniczymi po całej Europie.

REKLAMA

Podkarpacie podpisało umowę z Ryanairem na reklamę

Normalna rzecz, stosowana przez samorządy, jak Europa długa i szeroka. Analitycy Air Scoop policzyli w 2013 r., że Ryanair z samych dopłat reklamowych może wyciągać 720 mln euro rocznie. W przypadku województwa podkarpackiego interesująca jest jednak skala. Władze regionu wydadzą aż 22,5 mln zł netto, a warto wiedzieć, że nie jest to pierwszy tego rodzaju deal.

Współpraca lowcostu z władzami Podkarpacia trwa od 2011 r. W tym czasie obie strony zawierały umowy kolejno o wartości 24 mln zł (2011-2014), 30 mln zł (2015-2018) oraz 21,5 mln za lata 2019-2021.

Obecny kontrakt wygasa w grudniu 2025 r. Oznacza to, że przez 14 lat na konto Ryanaira wpłynie około 100 mln zł. Wbrew pozorom ta współpraca nie zawsze układała się jednak harmonijnie. Po targach w 2019 r. serwis pasazer.com zauważył, że lowcost, być może niezadowolony z warunków finansowych, zmniejszył liczbę tras realizowanych z lotniska w Rzeszowie. Dlaczego tak?

Nieoficjalnie mówi się: nie płacisz, nie latasz

Lotniska regionalne często uzależniają się od jednej bądź dwóch linii lotniczych, które napędzają im większość pasażerów. W przypadku Rzeszowa jest to właśnie Ryanair. Poza Irlandczykami pewne skromne udziały w ruchu pasażerskim ma także Wizzair i Lufthansa.

W większej skali działa PLL LOT, który poza trasą do Nowego Jorku ma jednak w ofercie tylko krajowe połączenia do Gdańska i Warszawy. Taka siatka pozwala naszemu narodowemu przewoźnikowi stanowić jako taką przeciwwagę dla Ryanaira. W kwietniu lowcost odprawił 27 tys. osób, a LOT 20 tys.

Nie zmienia to faktu, że bez tanich linii w Jasionce byłoby dość biednie. Łącznie z usług portu skorzystało bowiem 72 tys. pasażerów. Ryanair odpowiada więc za grubo ponad jedna trzecia całego ruchu.

Przewoźnicy lubią korzystać z takiego nierównego układu, proponując samorządom reklamy na swoich samolotach, w gazetkach pokładowych i social mediach. Trudno powiedzieć na ile są one skuteczne, tym bardziej, że w Rzeszowie Ryanair lata tylko na Wyspy Brytyjskie (kierunek oblegany przez emigrantów ekonomicznych) i wozi turystów do Zadaru.

Władze Podkarpacia uparły się tymczasem, by reklamy w lowcoście wśród zalet regionu podkreślały przede wszystkim... kultywowanie tradycji i czyste powietrze. Tak, te argumenty ściągną z pewnością na wschód kraju mnóstwo pracowników i inwestorów.

REKLAMA

Ogłaszając kwietniowe wyniki frekwencyjne, władze portu w Rzeszowie nie omieszkały się zresztą pochwalić, że mamy do czynienia z absolutnym rekordem. Tak wiele osób nie latało w tym miesiącu z Podkarpacia nawet przed pandemią. Szkoda, że nie wspomniano o dwóch sprawach. Samo połączenie z Warszawą wygenerowało 18 tys. zajętych miejsc, a stolica Polski robi w tym układzie wyłącznie za hub, z którego leci się potem dalej w szeroki świat. LOT robi więc za linię zastępującą mieszkańcom pociąg lub autobus.

Reszta tego ruchu jest natomiast dopalana pieniędzmi podatników. Ograniczając wyliczenia tylko do stolicy województwa wyszłoby nam, że przeciętny rzeszowianin musi dopłacić w najbliższych latach do lotów z Jasionki ponad 120 zł. Tanio? No nie do końca.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA