Ministerstwo Finansów nie odpuszcza. Znowu chce testować cierpliwość przedsiębiorców
Za dużo jest sztucznych działalności gospodarczych, które psują rynek. Receptą jest zwiększenie liczby etatów. Taką diagnozę postawił resort finansów, który zamierza wysłać skarbówkę w teren, by ta prześwietliła samozatrudnionych. I nawet premier nie może nic zrobić.
Kiedy pierwszy raz z ust rządzących padł termin “test przedsiębiorcy”, na przedsiębiorców padł blady strach. Skoro państwo chce sprawdzać, kto jest faktycznym biznesmenem, a kto tylko samozatrudnionym , to oznacza tylko kłopoty. Na nic się zdały późniejsze komunikaty ministerialnych urzędników, że nie ma mowy o jakichkolwiek nowych regulacjach w tym względzie. I że to tylko i wyłącznie luźna dyskusja o rynku pracy w Polsce.
Koniec końców Jadwiga Emilewicz, szefowa Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, stwierdziła, że obecne przepisy pozwalają na efektywną weryfikację tych, którzy zdecydowali się na samozatrudnienie. Wydawałoby się też, że temat umrze śmiercią naturalną po jednoznacznej deklaracji premiera Mateusza Morawieckiego, który w rozmowie z Money.pl przyznał, że “testu przedsiębiorcy” nie będzie.
Test przedsiębiorcy. Premier jedno, ale resort finansów drugie.
Teraz faktycznie trudno w rządowych dokumentach doszukać się sformułowania “test przedsiębiorcy”. Ale to wcale nie oznacza, że Ministerstwo Finansów rezygnuje z kontrolowania samozatrudnionych. Resort ciągle ma swoje plany i znowu pokazuje, że nie zawsze musi mieć takie samo zdanie, co cały rząd. Szefowa ministerstwa Teresa Czerwińska wszem i wobec zapowiedziała, że absolutnie nie zamierza rezygnować z walki z wypychaniem pracowników na samozatrudnienie.
Nawet pół miliona przedsiębiorców na celowniku.
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego, wynika, że w Polsce jest blisko pół miliona przedsiębiorców, u których 75 proc. dochodów pochodzi od jednego kontrahenta. I właśnie na nich baczniej chce spojrzeć resort finansów. Ale zastrzega, że żadnych działań wstecznych nie będzie. Bo tak naprawdę nie chodzi przecież o żadną kontrolę, tylko o naprawianie rynku pracy.
Samozatrudnienie lepsze niż bezrobocie.
Prawie tysiąc działalności gospodarczych jest rejestrowanych każdego dnia w naszym kraju. Samozatrudnienie staje się coraz popularniejsze. Niestety, to także sposób dla części pracodawców na zmniejszenie wydatków. Bardziej bowiem opłaca się im kontrakt B2B niż umowa etatowa. Sam pracownik też nie do końca ma powody do marudzenia. Na takim samozatrudnieniu, nawet uzależnionym od jednego kontrahenta, po prostu zarobi więcej niż na etacie. W firmie płacimy stały ZUS, a na etacie składka rośnie razem z pensją.
Przy kwocie rzędu 7,5 tys. zł brutto ta różnica oscyluje od 400 do nawet 700 zł, biorąc pod uwagę mały ZUS przez dwa lata. Dla resortu finansów to niezdrowa sytuacja, którą trzeba jak najszybciej naprawić. Sami przedsiębiorcy uważają zaś, że nie ma co robić burzy w szklance wody. I powołują się przy tym na dane Głównego Urzędu Statystycznego. Te wskazują, że jedynie 2,9 proc. prowadzących własną działalność gospodarczą (ok. 85 tys. osób) wskazuje, że decyzja o przejściu na własny biznes powodowana byłą żądaniami pracodawcy.