Elon Musk zaliczył wtopę w Dzień Baterii Tesli. Zamiast konkretów padły mętne obietnice
Nie tak fani Tesli i inwestorzy wyobrażali sobie długo zapowiadany Dzień Baterii. Elon Musk zapowiadał prawdziwy przełom, który pozwoli jego firmie zdystansować konkurencję. Zamiast tego uczestnicy wydarzenia otrzymali garść dobrze brzmiących zapowiedzi do zrealizowania w ciągu najbliższych kilku lat.
Prezentacja nowych akumulatorów była kilkukrotnie przekładana z powodu epidemii koronawirusa, co tylko podnosiło temperaturę wokół wydarzenia. Wyobraźnie inwestorów rozbudzały w tym czasie hasła o baterii, której wytrzymałość sięgnie miliona mil (1,6 mln km) i która miała być montowana już w Modelu 3 sprzedawanym w Chinach.
Oczekiwania vs rzeczywistość
Oczekiwano także, że Musk rozrysuje przed uczestnikami Dnia Baterii, jak zamierza zmniejszyć koszty produkcji samochodów elektrycznych. Mówiło się, że Tesla znalazła sposób na wyeliminowanie z ogniw kobaltu, którego obecność mocno zwiększa koszty budowy samochodów napędzanych na prąd. Dzięki temu ceny elektryków w zasadzie zrównałyby się z samochodami korzystającymi z silników spalinowych.
Rozumiecie więc dlaczego napięcie sięgało zenitu. Musk chyba sam przestraszył się nieco rosnących oczekiwań i tuż przed prezentacją zaczął tonować nastroje. Przedsiębiorca stwierdził, że to, co zostanie zaprezentowane 22 września, wejdzie do produkcji za kilka lat. Z nowych baterii mogą więc skorzystać samochody, które dzisiaj są w fazie prototypów jak Cybertruck czy Roadster.
Było już jednak za późno. Pompowany od miesięcy balonik pękł z głośnym hukiem. Musk powtórzył obietnice o obniżeniu kosztów produkcji samochodu o połowę. Dodał, że elektryk za 25 tys. dol. nie będzie ustępował swoim spalinowym kolegom. Nie potwierdził przy tym plotek, że nowe baterie mają wytrzymać 10 lat użytkowania. Dowiedzieliśmy się za to, że Tesla chce wejść w wydobywanie surowców i pozyskiwać lit w stanie Nevada.
Dużo obietnic, brak konkretów
Dla inwestorów najważniejszy okazał się jednak fakt, że Tesla jest dopiero w trakcie prac nad nowymi samochodami i akumulatorami. Wszystko sprowadza się więc do „zrobimy”, „chcielibyśmy”. Eksperci niemal chórem stwierdzili: Tesla jest w lesie.
Nie dostaliśmy niczego namacalnego
- stwierdził z zawodem analityk Roth Capital Partners Craig Irwin
Elon Musk jeszcze przed rozpoczęciem wtorkowych notowań na giełdzie NASDAQ w serii tweetów przyznał, że żadnych gotowych do produkcji rozwiązań nie pokaże, a nowe akumulatory może trafią do samochodów Tesli pod koniec 2022 roku. Inwestorzy nie byli zachwyceni i akcje spółki zaliczyły spadek o 4,5 proc.
Impreza okazała się takim rozczarowaniem, że w ciągu kilku godzin podczas handlu posesyjnego wycena Tesli jeszcze mocniej zanurkowała – o niemal 30 dolarów na akcji. Dla Muska nie jest to wielki problem - jego spółka przyzwyczaiła już inwestorów do dużych wahań. W przyszłości ekscentryczny miliarder powinien być jednak nieco bardziej powściągliwy w deklaracjach.