Polacy dalej panikują. Teraz rzucili się na kantory. Kupują euro, dolary, franki, funty. Byle pozbyć się złotówek
Pracownicy kantorów są zgodni – takich tłumów dawno nie widzieli. Polacy spanikowali i próbują pozbyć się złotówek za wszelką cenę. Ale nie wszyscy, bo część widząc rosnące w szalonym tempie kursy euro czy dolara uznała, że to idealny moment, by zrealizować zyski.

Zaintrygowany tym, co się dzieje z walutami, postanowiłem odwiedzić kilka warszawskich kantorów. Usłyszałem w nich z grubsza to samo. Przede wszystkim dawno do punktów wymiany walut nie ustawiało się tylu chętnych. Przed niektórymi ustawiały się we wtorek długie kolejki.
Panika, która przewaliła się przez stacje paliw i bankomaty, przeniosła się teraz do kantorów. Rafał Hirsch dokładnie opisał, dlaczego to głupie zachowanie.
Przykład? Próbując wymienić pieniądze w centrum handlowym Arkadia należało na początek uzbroić się w cierpliwość, stojąc w ogonku do… jednego z kilku bankomatów. Do każdego z nich przymierzało się średnio 5-6 osób. Wolny pozostał tylko jeden, choć szybko okazało się dlaczego. Klienci centrum zdążyli ogołocić maszynę do cna.

Wielu z nich po wypłacie dużej liczby banknotów dwustuzłotowych udawała się spod bankomatów od razu do kantoru, do którego również nie dało się dostać z marszu i trzeba było swoje odstać.
Co kupują Polacy? Wszystko
I to dosłownie.
W ciągu ostatniego miesiąca złoty tracił do każdej z tych walut. Swoje najtrudniejsze chwile złotówka przeżywa jednak dopiero od momentu wybuchu wojny na Ukrainie. Od 24 lutego euro podskoczyło z 4,59 do 4,70 zł, funt szterling z 5,56 na 5,68 zł, dolar umocnił się z 4,12 na 4,27 zł. a frank szwajcarski skoczył z 4,48 na 4,65 zł.
Ale Polaków do wymiany walut nie motywują drastyczne wzrosty.
Z drugiej strony do kantorów zaglądają także osoby, które trzymały oszczędności w dolarach czy euro.
– Dziwi im się pan? Przecież sprzedają je teraz po świetnych kursach – mówi pracowniczka kantoru
– Czy świetnych, to się dopiero okaże – odpowiadam.
– Na ten moment są świetne – ripostuje kasjerka.
Niesprzedawalna hrywna
W gorszej sytuacji są Ukraińcy, którzy tłumnie pojawiają się ostatnimi dniami w punktach wymiany walut. Ci, którzy dopiero pojawili się w Polsce, próbują wymieniać hrywny na złotówki. Nie brakuje też osób trzymających do tej pory hrywny w szufladzie.
I jedni i drudzy odchodzą z kwitkiem.

Taka sytuacja to raj dla spekulantów. Jeden z punktów wymiany walut w Krakowie postanowił wykorzystać desperację posiadaczy rubli i zaoferował lichwiarskie przeliczniki. Serwis Fly4free pisze, że kantor wypłaca złotówkę za każde 100 rubli (wartość według kursu NBP to ponad 4 zł). Natomiast gdyby przyszło nam do głowy kupić nieco rosyjskiej waluty, musielibyśmy zapłacić już 5,70 zł.
W zdecydowanej większości placówek handel hrywną i rublem został całkowicie zawieszony. W jednym z nielicznych kantorów, który przyjmuje jeszcze obie te waluty właściciel tłumaczy mi, że to sytuacja przejściowa.