REKLAMA

Sute emerytury dla rolników za minimalne składki. To tylko przykrywka, ale reszta Polaków powinna się zbuntować

PiS znalazł sprytne narzędzie, by pod przykrywką rozdawać przedwyborcze pieniądze, dzieląc Polaków pomiędzy „tani” i „drogi” system ubezpieczeń społecznych (pomiędzy ZUS i KRUS) w gruncie rzeczy bez uzasadnienia.

Sute emerytury dla rolników za minimalne składki. To tylko przykrywka, ale reszta Polaków powinna się zbuntować
REKLAMA

PiS ostatnio znów zwraca się w stronę wsi. Pod koniec 2022 r. przygotował ustawę, która zrównuje emerytury minimalne z KRUS i ZUS, a 20 lutego 2023 r. prezydent ją podpisał. Co to właściwie oznacza?

REKLAMA

Przywracamy sprawiedliwość?

Ta zmiana dotyczy najmniej zarabiających, którzy (niezależnie czy w ZUS, czy w KRUS), podczas swojego życia zawodowego nie nazbierali wystarczająco kapitału w systemie ubezpieczeń, żeby dostać emeryturę wyższą niż minimalna. Jak uzbierali mniej, państwo dopłaca im, żeby dostawali choćby to minimum. I teraz to minimum ma być takie samo dla rolników, jak i wszystkich innych, mimo że rolnicy składki płacą radykalnie niższe.

Powiedzmy, że mamy z jednej strony robotnika zarabiającego pensję minimalną, czyli 3490 zł brutto. On płaci składki do ZUS i po 25 latach pracy uzbiera ok. 204 tys. zł kapitału emerytalnego, co po podzieleniu na statystyczną liczbę miesięcy, jaka pozostała mu do końca życia po przejściu na emeryturę w wieku 65 lat, daje świadczenie w wysokości 1004 zł. Ale tylko teoretycznie, bo resztę do poziomu emerytury minimalnej dopłaci mu państwo i ostatecznie dostanie 1588 zł.

Z drugiej strony mamy rolnika, który ma taki sam dochód miesięczny, ale opłaca składki do KRUS. Są one na tyle niższe, że po 25 latach zbierze jedynie 32,4 tys. zł kapitału emerytalnego. Znowu, gdyby tylko zebrane składki podzielić na resztę miesięcy jego życia, dostawałby tylko 165 zł emerytury miesięcznie z KRUS. Ale również ma prawo do emerytury minimalnej, która w dodatku teraz, dzięki PiS, ma mieć taką samą wysokość jak minimalna emerytura z ZUS. A właściwie z powodu zawiłości systemu, dostanie nawet o 95 zł więcej niż jego kolega robotnik, a więc 1683 zł.

Wyliczał to dokładnie niedawno w felietonie w „Dzienniku Gazecie Prawnej” Zbigniew Bartuś, który idzie dalej i pyta, dlaczego Polak zarabiający średnią krajową ok. 6 tys. zł brutto musi płacić co miesiąc do ZUS ok. 1651 zł składki emerytalnej i rentowej, podczas gdy rolnik z 300-hektarowym gospodarstwem, mający przychody rzędu 82 tys. zł miesięcznie płaci do KRUS co miesiąc tylko 690 zł?

Dlatego, że politycy „przywracają sprawiedliwość”, bo dostrzegli, że polska wieś nas żywi i dlatego należy jej się wdzięczność.

Wieś i rolnik to nie to samo

Ale czy naprawdę żywi nas wieś? A może jednak rolnicy? To bardzo duża różnica. Bo teoretycznie według GUS 40 proc. Polaków to mieszkańcy wsi, ale jednocześnie rolnicy to zaledwie 10-12 proc. aktywnych zawodów mieszkańców wsi - mówił mi niedawno dr hab. Sławomir Kalinowski, to ekonomista z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN.

GUS podaje również, że mamy w Polsce 1,3-1,4 mln rolników. Ale czy faktycznie wszyscy tworzą gospodarstwa rolne, które aktywnie działają, prowadzą działalność rolniczą, produkują żywność? Nie!

Znowu wrócę do danych naukowca, który bada wieś w Polskiej Akademii Nauk. I okazuje się, że 500 tysięcy rolników zupełnie niczego nie produkuje - a to znaczy, że płacą niskie składki w KRUS, biorą dopłaty z Unii Europejskiej, ale reszta społeczeństwa wcale nie ma im za co dziękować. 

REKLAMA

Dalej, 800 tysięcy gospodarstw rolnych produkuje żywność na rynek, ale tylko 400 tysięcy prowadzi w pełni konkurencyjne gospodarstwa rolne. A w KRUS, według stanu na koniec grudnia 2022 r., ubezpieczonych było prawie 1,1 mln osób.

Wnioski? Zrównanie minimalnych emerytur z dwóch systemów - ZUS i KRUS - to nie tyle przywracanie sprawiedliwości rolnikom, to przedwyborczy, sprytnie zawoalowany prezent dla mieszkańców wsi, którzy często pracują w mieście i powinni, jak reszta, być w ZUS.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA