Składka zdrowotna: niektórzy zaoszczędzą 1000 zł miesięcznie. Nie powinni ani grosza
Prezydent, zdaje się, zamierza zawetować ustawę obniżającą składkę zdrowotną. A premier już zapowiada, że ma to w nosie, poczeka na kolejnego Prezydenta i tak obniżkę przepchnie. Kurde, zróbcie coś! Nie wiem, wyjdźmy na ulicę, przecież ten pomysł z obniżeniem składki spowoduje, że ludzie będą umierać, bo szpital ich nie przyjął, bo nie ma kasy na kolejnych pacjentów. Albo dlatego, że raka zdiagnozowano u nich za późno. Nie mówiąc o tym, że zniszczymy rynek pracy.

No i stało się - Senat przyjął projekt ustawy o zmianach w składce zdrowotnej, więc zostaje już tylko podpis prezydenta. Co to oznacza? Że jeśli prezydent ustawę podpisze, na co ma 21 dni, skorzysta 2,5 mln przedsiębiorców. Jak bardzo? Bardzo. I to wcale nie tych drobnych, nad którymi płaczemy, że miesięcznie wyciągają ledwo minimalną krajową ze swojego biznesu.
Ostateczny argument przejścia na JDG
Nie będę tu robić szczegółowej analizy, ale z grubsza przedsiębiorcy na skali podatkowej z rocznym dochodem na poziomie 300 tys. zł dzięki zmianom zapłacą 315 zł zamiast 1385 zł, jak dotychczas, czyli o ponad tysiąc złotych mniej miesięcznie.
Albo przedsiębiorca na ryczałcie z miesięcznym przychodem na poziomie 8 tys. zł, zapłaci 314 zł zamiast 769 zł. Zresztą taki, co ma przychód 20 tys. zł, też zapłaci tylko 314 zł.
W tym samym czasie pracownik z pensją 8 tys. zł brutto miesięcznie będzie płacił 612 zł, a z pensją 20 tys. zł brutto 1553 zł.
To wszystko wyliczenia Małgorzaty Samborskiej, doradcy podatkowego i partner Grant Thornton, która podaje jeszcze jeden wstrząsający przykład: przedsiębiorca z dochodem 14 tys. zapłaci składkę zdrowotną taką samą jak pracownik z minimalnym wynagrodzeniem.
Czy to fair? Nie, nie fair. Ale i bardzo niezdrowe. Czytam komentarze oburzonych na X, że to „ostateczny argument przejścia na JDG… wraca państwo silne wobec słabych i słabe wobec silnych”.
Prezydent się stawia. I lekarze. I pacjenci też
Pieprzenie w social mediach? Nie. Bo dokładnie ten sam problem widzi prezydent. Na szczęście. Niedawno Małgorzata Paprocka, szefowa Kancelarii Prezydenta, powiedziała money.pl, że prezydent ma bardzo poważne wątpliwości co do obecnego brzmienia ustawy właśnie dlatego, że ta ustawa zachęca wręcz do ucieczki na samozatrudnienie. A to nie tylko niezdrowe dla rynku pracy, ale może w dalszej konsekwencji obniżyć wpływy do NFZ, ale i do ZUS.
Jednym słowem, nie zdziwcie się, jeśli prezydent nie zgodzi się na obniżenie składki zdrowotnej i zawetuje rządowi tę ustawę. Szczerze? Mocno trzymam za niego kciuki.
Nie tylko ja. I nie tylko Adrian Zandberg i Magdalena Biejat, którzy prezydenta do tego namawiają. Bo ta sprawa wcale nie jest polityczna. Do tego samego prezydenta namawiają lekarze: Porozumienie Rezydentów OZZL i Naczelna Izba Lekarska oraz organizacje pacjenckie: m.in. Ogólnopolska Federacja Onkologiczna i Onkofundacja Alivia.
To nie panika. Wiecie, czym to się skończy? Tym, że już w drugiej połowie 2025 r. na własnej skórze odczujemy, że nie ma kasy na leczenie w Polsce. Politycy, którzy obniżenie składki zdrowotnej przepchnęli, opowiadają dyrdymały, że ta obniżka nie spowoduje wcale, że na leczenie będzie mniej pieniędzy, bo to, czego do kasy NFZ nie wpłacą przedsiębiorcy, zasypie budżet państwa.
Zacznie się wyrywanie sobie wzajemnie kasy i perturbacje
Tylko że niezależni eksperci, wcale nie związani z krzyczącą na ten temat lewicą ani z organizacjami lekarskimi czy pacjenckimi wyliczają, że dziura w NFZ może w latach 2025-2028 przekroczyć 200 mld zł. I teraz co? Wszystko będziemy zasypywać z budżetu? Ok, tylko o pieniądze z budżetu będą się biły również inne resorty na swoje super pilne i ważne wydatki. Nie dla każdego wystarczy.
I tak nam politycy mydlą oczy, że te 4,6 mld zł, których do NFZ nie wpłaci 2,5 mln przedsiębiorców, bo im premier Tusk chce obniżyć składkę zdrowotną, zostaną zasypane z budżetu, ale pora martwić się raczej kolejnymi 15 mld zł - tyle zdaniem Wojciecha Wiśniewskiego, eksperta ds. zdrowia z Federacji Przedsiębiorców Polskich, potrzeba wyrwać dodatkowo dla NFZ z budżetu państwa już teraz, bo inaczej w drugiej połowie roku czekają nas „perturbacje”.
A ci politycy, którzy przepchnęli obniżkę składki zdrowotnej przez Sejm i Senat ciągle zamykają oczy i udają, że nie widzą, że lecimy na zderzenie ze ścianą. Włączyły się już alarmy krzyczące „pull up”, za stery wsiada Andrzej Duda i prawdopodobnie chce uratować sytuację i co? I premier mówi właśnie, że ma w nosie prezydenta. Nawet, jeśli ten zablokuje obniżkę składki zdrowotnej, to Donald Tusk zapowiedział, że poczeka na kolejnego prezydenta i z tą obniżką wróci.
Zróbcie coś! Nie wiem, wyjdźmy na ulicę, przecież ten pomysł z obniżeniem składki na bank spowoduje, że ludzie będą umierać, bo szpital ich nie przyjął. Albo dlatego, że raka zdiagnozowano u nich za późno.
A niech świat płonie, byle premier był z siebie dumny
To zresztą nie jest problem tylko tego, że system opieki zdrowotnej nam się poskłada. Wszystko zacznie być gorsze. Bo tak: system stanie się tak niesprawiedliwy, że pracownicy etatowi będą traktowani „jak potulni frajerzy” - mówi Łukasz Komuda, ekspert rynku pracy w Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych na łamach PulsHR. A kto by chciał być frajerem?
No nikt. Ludzie będą zatem uciekać na samozatrudnienie, a z drugiej strony będą na nie wypychani. Ekonomiści ze Stowarzyszenia Polska Sieć Ekonomii piszą o „wyścigu na dno”, bo uczciwe firmy zatrudniające na etatach zostaną zmuszone do konkurowania z firmami wypychającymi pracowników na mniej stabilne, ale uprzywilejowane podatkowo formy zatrudnienia.
Więcej o ulgach podatkowych przeczytasz na Bizblog.pl:
Efekt? Jak już wszyscy będziemy na B2B, będziemy się drapać w głowę, zastanawiając się dlaczego:
- fatalna już i tak demografia siada nam jeszcze bardziej, bo kobiety nie mając stabilnej pracy ani prawa do urlopu macierzyńskiego nie chcą rodzić dzieci?
- dlaczego ludzie, którzy nie mają prawa do urlopu w ogóle, ciągle chorują, ale do L4 też nie mają prawa, więc nie mogąc się porządnie wyleczyć, chorują i jeszcze bardziej obciążają system ochrony zdrowia, który pada?
- dlaczego młodzi wyjeżdżają z kraju w poszukiwaniu stabilnej pracy?
Brawo, panie premierze! A wszystko po to, żeby wygrać wybory. A potem niech świat płonie, co was to obchodzi tam na Wiejskiej, wy i tak, jak będzie trzeba, wciśnięcie się bez kolejki do szpitala MSWiA.