REKLAMA

Rządowy doradca wypunktował krytyków Polskiego Ładu. Okazało się, że walnął się w obliczeniach

Jak nie idzie, to nie idzie. Szef Rządowego Centrum Analiz Norbert Maliszewski chciał udowodnić, że wbrew obiegowej opinii na Polskim Ładzie zyskają miliony Polaków. Efekt? Ostatni raz członkowie obozu rządzącego zaliczyli taką wtopę, twierdząc że reforma przyniesie zyski większej liczbie emerytów, niż ich jest.

Rządowy doradca punktował krytyków Polskiego Ładu. Okazało się, że rypnął się w obliczeniach
REKLAMA

Prof. Norbert Maliszewski nie ma ostatnio dobrej passy. Całkiem niedawno jeden z głównych doradców premiera Morawieckiego przekonywał podczas kłótni na Twitterze, że drastyczne podwyżki rachunków za gaz, jakie otrzymało część gospodarstw domowych, to wina spółdzielni. W trakcie rozmowy mimochodem wyszło, że PiS jednak nieco zaniedbał stronę legislacyjną.

REKLAMA

Tym razem szef Rządowego Centrum Analiz wziął na tapet inny temat, którym żyje dzisiaj cała Polska – podwyżki i obniżki pensji po wprowadzeniu Polskiego Ładu. Wielu ekspertów zwraca uwagę, że utyskiwanie na reformę podatkową jest domeną wąskiej, acz głośnej grupy podatników.

Prof. Maliszewski postanowił ten fakt wszystkim uzmysłowić. I zaczął wyliczać, że połowa Polaków zatrudnionych na umowę o pracę wyciąga poniżej 4,5 tys. zł brutto. Ba, dodał od razu, możecie sobie wsadzić gdzieś te heheszki ze 100 zł podwyżek, bo dla Polaków zarabiających między 2,1 tys. a 4,4 tys. zł brutto, te kilkadziesiat albo sto kilkadziesiąt złotych naprawdę robi różnicę.

Tyle w temacie narracji, że nikt nie zyskuje na PŁ. Trzeba wyjść poza bańkę.

– podkreślił

Ekspertom coś w tych liczbach nie pasowało. Najprostszym sposobem na ich weryfikację było sprawdzenie liczby podatników, którzy zarabiają minimalną krajową. Ta jest bowiem podawana na koniec każdego roku przez GUS.

Co się okazało? Prof. Maliszewski podaje, że minimalne wynagrodzenie pobiera w Polsce 3,8 mln osób. Dane, dopowiada, pochodzą z zeznań podatkowych, które posiada Ministerstwo Finansów. PIT-y za 2021 r. jeszcze nie wpłynęły więc powinniśmy zakładać, że mówimy o 2020 r.

Baza danych GUS-u mówi co innego

A dokładnie:

Różnica to ponad dwa miliony dusz. Doradca premiera Morawieckiego tłumaczy ją w następujący sposób: PIT-y agregują dane za cały rok, GUS raportuje tylko za grudzień. Ergo – statystyki resortu finansów są bardziej precyzyjne.

Chwilę później prof. Maliszewski nieco się zagalopował, podważając wiarygodność badań GUS i twierdząc, że to tylko zwykły sondaż. O tym, że podanie nieprawdziwych informacji tej instytucji jest zagrożone nawet karą więzienia nie wspomniał.

Wątpliwości pozostają niewyjaśnione, a to dość istotne w ocenie skutków Polskiego Ładu. Osoby zarabiające minimalne wynagrodzenie są jedną z głównych grup beneficjentów reformy. Podatnicy, którzy w tym roku wyciągną 3010 zł brutto powinni dodatkowo otrzymać na rękę 154 zł miesięcznie. Że to mało? To pomyślcie sobie, że w skali roku daje to 1848 zł.

Można oczywiście odbić piłeczkę i zapytać, ile ta podwyżka będzie warta za rok. I to bardzo dobre pytanie, bo obecne tempo wzrostu cen napawa uzasadnioną obawą, że w grudniu statystyczny Kowalski w zasadzie nie zobaczy wypłaty. Jej równowartość zje mu przez 12 miesięcy inflacja. Sęk w tym, że ta inflacja i tak pożerałaby wynagrodzenie, a bonus od Polskiego Ładu nieco ten szok łagodzi.

I tu znów wracamy do pytania.

Ilu Polakom reforma faktycznie zapewni miękkie lądowanie?

Można zaryzykować tezę, że 2 mln podatników to osoby, które na umowie o pracę pracowały przez kilka miesięcy. Potem trafiły na bezrobocie, założyły własną firmę albo zrobiły cokolwiek innego, co sprawiło, że zniknęły ze statystyk.

W takim wypadku tabelka zaprezentowana przez doradcę premiera wydaje się mocno naciągana. No bo o jakich zyskach 3,8 mln Polaków tak naprawdę mówimy, skoro ponad połowa z nich załapałaby się na polskoładowe benefity tylko połowicznie? Że zamiast zyskać prawie 2 tys. rocznie, zarobią ekstra 200 zł?

Rząd jak na razie uparcie broni narracji, mówiącej że Polski Ład krytykują elity, a dla zwykłych Polaków reforma podatkowa będzie miała zbawienne skutki. Z sondaży wynika, że nie przekonuje to nawet połowy naszych rodaków.

Tak właśnie PiS po raz kolejny wykłada się na propagandzie. Grafika, która dowodziła, że na Polskim Ładzie zyska 8 mln emerytów stała się już legendą. Teraz zaplecze Mateusza Morawieckiego przekonuje, że Polacy zarabiają mniej niż faktycznie zarabiają.

REKLAMA

Po latach zapewniania, że Józefowi z Garwolina i Ewelinie z Łomży z roku na rok poprawia się standard życia, a płace rosną w dwucyfrowym tempie, rząd nagle zmienił zdanie i woli utrzymywać podatników w przekonaniu, że większość z nich to w gruncie rzeczy nędzarze, których z tej nędzy trzeba dopiero wyciągnąć.

Niezła wolta. Raptem sześć lat temu Morawiecki jeszcze jako minister rozwoju przekonywał, że w ciągu 15 lat Polacy będą zarabiali tyle, co przeciętny mieszkaniec Unii Europejskiej. Zostało 9 lat i wyszło na to, że jako społeczeństwo szorujemy brzuchem po dnie. I to tak bardzo, że zdaniem PiS 100-150 zł miesięcznie (22-33 euro) ratuje budżety całych gospodarstw domowych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA