REKLAMA

Po raz pierwszy oceniono Polskę w europejskim badaniu. Efekt? Nie ma się czym chwalić

Stowarzyszenie Association for Renewable Energy and Clean Technology (REA) we współpracy z firmą Eaton, bada gotowość europejskich rynków energii do transformacji energetycznej od 2019 r. Tym razem wskaźnikiem Energy Transition Readiness Index (ETRI) po raz pierwszy objęto również Polskę. Jak wypadliśmy na tle innych?

Po raz pierwszy oceniono Polskę w europejskim badaniu. Efekt? Nie ma się czym chwalić
REKLAMA

Raport ETRI 2022 ocenia gotowość i postępy w transformacji energetycznej według pięciostopniowej skali (gdzie 1 to ocena najniższa, a 5 - najwyższa). W ten sposób ocenia się także społeczno-polityczne wsparcie transformacji, umiejętność wykorzystywania technik zapewniających elastyczność sieci, a także dostępność rynku. Pod tym kątem prześwietlono w sumie 13 krajów: Danię, Wielką Brytanię, Niemcy, Hiszpanię, Francję, Finlandię, Szwecję, Irlandię, Włochy, Norwegię, Holandię, Szwajcarię i Polskę. Jak wypadamy w tym porównaniu? Niestety, niezbyt dobrze. Raport wskazuje, że poziom gotowości Polski do transformacji energetycznej jest jednym z najniższych w Europie. Wciąż pozostaje wiele do poprawy w obszarze technik zapewniających elastyczność sieci oraz wsparcia społeczno-politycznego.

REKLAMA

Rynek energetyczny w Polsce tak elastyczny jak w Norwegii

Polskę w sumie w tym zestawieniu oceniono na tróję. Nie ma się, czym chwalić, ale konkurencja wcale nie była lepsza. Taką samą ocenę dostały Niemcy, Irlandia, Włochy, Hiszpania, Szwajcaria i Wielka Brytania. Najlepiej wypadła za to Finlandia, która uzyskała najwyższą możliwą notę – 5. Stwierdzono przy tej okazji, że nasz rynek energetyczny jest otwarty na inwestycje. Za jego dostępność dostaliśmy ocenę 4 - tak samo jak Norwegia, Holandia, czy Szwecja. Gorzej pod tym względem, jak wskazuje raport, jest w Niemczech, Francji, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Hiszpanii i we Włoszech. 

Rynek energetyczny mamy więc w miarę elastyczny, ale z tego za bardzo nie korzystamy. Ciągle bowiem stanowi barierę dla inwestycji w OZE, ponieważ jest złożony, wolno się zmienia i dominują na nim zasiedziałe podmioty. Przez to też źródła odnawialne są u nas nadal mniej konkurencyjne niż źródła konwencjonalne.

Inwestycje w OZE obarczone zbyt dużym ryzykiem

Nasze ryzyko inwestycyjne ma jeden główny powód, zdaniem autorów raportu. Chodzi o regulacje prawne dotyczące transformacji, które w najlepszym razie są na wczesnym etapie rozwoju i wdrażania. Zdaniem rozpytanych na tę okazję przedstawicieli branży energetycznej kluczowe w tym względzie są odpowiedni reformy polityczne. Dopiero wtedy, ich zdaniem, będzie można usunąć bariery inwestycyjne w dostępie do sieci, pomiarach, zasadach funkcjonowania rynku czy systemach IT oraz zwiększą przewidywalność rynku. 

Przykładem takich regulacji, które na razie bardziej przeszkadzają niż pomagają jest słynna ustawa wiatrakowa. Na ostatniej prostej nowelizacji przepisów zwiększono odległość wiatraków do budynków mieszkalnych z 500 na 700 metrów, co zdaniem specjalistów będzie miało swoje konsekwencje. Politycy podjęli taką decyzję, mimo że znali wcześniej m.in. opracowanie Urban Consulting, wedle którego te dodatkowe 200 m oznacza, że nawet 84 proc. obowiązujacych planów miejscowego zagospodarowania trafi do kosza. W przypadku czterech województw ma to dotyczyć wszystkich wcześniejszych planów. Chodzi o kujawsko-pomorskie, mazowieckie, śląskie i małopolskie.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA