REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka /
  3. Środowisko

Pomysł jak z filmu SF. Chcą wpompować gaz pod dno morza. Jaki to ma sens?

Trochę przez pandemię koronawirusa, kiedy zapotrzebowanie energetyczne spadło na łeb i szyję, zapomnieliśmy o emisjach dwutlenku węgla, przez które z naszej planety robi się powoli coraz bardziej ciepły piekarnik. O ograniczeniu obecności CO2 w ziemskiej atmosferze mówi się całkiem sporo. Każdy Szczyt Klimatyczny ONZ jest temu poświęcony. Tyle, że później nie przekłada się to na nic konkretnego. No chyba, że mamy na myśli Danię.

11.02.2023
11:43
Pomysł jak z filmu SF. Chcą wpompować gaz pod dno morza. Jaki to ma sens?
REKLAMA

Temat emisji CO2 powoli wraca. Bo też to wiąże się z coraz większymi pieniędzmi. Na początku lutego ceny w unijnym systemie handlu emisjami ETS mocno szarpnęły w górę i wyemitowanie jednej tony CO2 kosztowało nawet ponad 92 euro. Ostatnio tak drogo było na początku sierpnia 2022 r. Obecnie spadliśmy do poziomu ok. 87 euro za emisję tony dwutlenku węgla. Teraz szacuje się, że uprawnienia do emisji będą w 2023 r. średnio kosztować 81,40 euro i 94,14 euro w 2024 r. A w 2025 r. to ma być już nawet 102,24 euro. Tak wynika z ankiety przeprowadzonej przez Reuters wśród analityków.

REKLAMA

Potencjalne ożywienie w działalności przemysłowej może zwiększyć popyt na uprawnienia i wesprzeć ceny węgla - prognozuje Yan Qin, główny analityk rynku węgla w Refinitiv.

Emisja CO2, czyli Dania ma oryginalny pomysł

To wcale nie jest tak, że jesteśmy wyłącznie skazani na kolejne emisje CO2 i tym samym coraz cieplejszy piekarnik na Ziemi. Dania pokazuje, że można podążać też inną drogą. Kopenhaga coraz odważniej celuje w umieszczaniu nadmiaru dwutlenku węgla w dnie morskim. I do 2050 r. chce więcej wysysać CO2 z atmosfery niż go emitować, a następnie magazynować ten gaz w starych złożach ropy i gazu na Morzu Północnym. Rząd duński właśnie przyznał trzem firmom stosowne licencje.

To nie jest tylko krok w kierunku nowego zielonego przemysłu na naszym Morzu Północnym - to kamień milowy dla naszej zielonej transformacji - przekonuje duński minister środowiska Lars Aagaard.

Na pierwszą linię ognia ma trafić dwutlenek węgla wychwycony ze źródeł przemysłowych: z przedsiębiorstw cementowych i stalowych oraz z elektrowni. Ale dla niektórych to i tak za mało.

Jest to podejście długoterminowe, a Dania powinna nadal skupiać się na tym, jak zmniejszyć emisje w nadchodzących latach - zwraca uwagę Mattias Soderberg, główny doradca ds. klimatu w grupie kampanijnej DanChurchAid.

REKLAMA

Wychwytywanie CO2 droższe niż rozwój OZE?

Dania chce w ten sposób do 2030 r. składować 13 mln ton CO2 rocznie. Miejsca na dnie morskim ma być na to wystarczająco dużo. Szacuje się, że wyczerpane złoża na Morzu Północnym mogą w sumie przechować 22 mld ton dwutlenku węgla, co odpowiada ponad 500-letniej wartości obecnych emisji Danii. Ale to też będzie dosyć kosztowna operacja. Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) wylicza, że wychwytywanie i przechowywanie dwutlenku węgla (CCS) jest droższe niż rozwój OZE. IPCC szacuje, że złapanie i zmagazynowanie 1 tony CO2 kosztuje od 50 do 100 dol. A najnowsze dane, opublikowane w Nature, mówią o nawet 185 dol. za tonę CO2.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA