Kreml drwi sobie z sankcji. Od roku miesza i sprzedaje ropę na boku
Weszło w życie embargo na produkty naftowe z Rosji. Ale obyło się bez nerwowej reakcji na rynkach. Ropa Brent kosztuje bardzo podobnie jak miesiąc temu, na początku stycznia, czyli ok. 80 dol. za baryłkę. Dokładnie tak samo jest z ropą WTI, która kosztuje teraz jakieś 73-74 dol.
Nie jest jednak żadną tajemnicą, że embargo z 5 lutego ma uderzyć w dostawy oleju napędowego z Rosji. I tutaj, w nieco jednak dłuższej perspektywie czasowej, w odpowiedzi możemy być świadkami skoków cenowych. Chociażby ze względu na dłuższą drogę tankowców z USA do Europy.
W Polsce na razie diesel aż tak bardzo nie drożeje. Jak wyliczali analitycy rynku paliw z e-petrol w minionym tygodniu średnia cena oleju napędowego wynosiła 7,65 zł, a w najbliższych dniach może skoczyć do poziomu 7,70 zł. Embargo na produkty naftowe z Rosji więc na razie zbytniej różnicy nie robi. To może przynajmniej Moskwa ma przez to bardziej pod górkę? Niestety, nie za bardzo.
Embargo nie działa. Rosja nadal sprzedaje swoją ropę
Rosja dalej sprzedaje swoją ropą, mimo nakładanych sankcji. Jak? Proceder jest bardzo prosty. Pośrednik kupuje rosyjską ropę, następnie miesza ją, nadaje jej nową nazwę, a wcześniej dba o wyłącznie danych lokalizacyjnych. Następnie tak chrzczone paliwo sprzedaje się dalej, ale już nie jako ropa z Rosji. W takim pośredniczeniu handlu z Moskwą uczestniczą przede wszystkim cztery kraje: Indie, Singapur, Turcja i Zjednoczone Emiraty Arabskie. I tak jest od kwietnia zeszłego roku.
Część ładunków z rosyjską ropą trafia do krajów afrykańskich, ale część do Hiszpanii i Włoch. I takich dostaw jest coraz więcej. Każdego dnia ma być w ten sposób fałszowane nawet milion baryłek ropy.
Fałszowanie ropy z Rosji trwa w najlepsze
Proceder fałszowania ropy z Rosji i sprzedawania jej dalej dobrze obrazuje obecna sytuacja w Singapurze, gdzie jesteśmy właśnie świadkami gwałtownie rosnącego zapotrzebowania na zbiorniki do przechowywania ropy. Te są coraz bardziej w cenie, bo mieszanie ropy z Rosji z innym paliwem cieszy się w Singapurze coraz większą popularnością.
Inni eksperci wskazują, że mieszanie rosyjskiej ropy jest teraz na topie ze względu na stosunkowo niskie ceny ropy i bardzo dobre marże. To zaś powodowane jest przede wszystkim przez bardzo tanie dostawy oleju opałowego z Rosji. Bardzo podobnie jest w Indiach, drugim co do wielkości konsumencie ropy w Azji. Tylko w listopadzie ub.r. dostawy rosyjskiej ropy Ural wzrosły tutaj do co najmniej 3,7 mln ton i osiągnęły rekordowy poziom 53,2 proc. całkowitego załadunku.
Wielką Brytanię kusi cena fałszowanego paliwa
Skala tego procederu jest spora. Rafineria Jamnagar na zachodnim wybrzeżu Indii zaimportowała w 2022 r. aż 215 transportów ropy i oleju opałowego z Rosji, czyli cztery razy więcej niż rok wcześniej. Kluczowymi nabywcami byli: Trafigura, Shell, BP i PetroChina. Zdecydowanie więcej tej rosyjskiej ropy z Indii od pewnego czasu kupuje też Wielka Brytania.
Przy okazji okazuje się, że może i Europa obraża się na węgiel i ropę z Rosji. Ale na LNG już nie. Wall Street Journal szacuje, że import rosyjskiego skroplonego gazu ziemnego w ciągu roku wzrósł o 41 proc.
Rachunek za rosyjskie paliwa kopalne cały czas otwarty
Wygląda więc na to, że jak przed Putinem dopiero co zamykają się jedne drzwi, to rosyjski dyktator i tak otwiera nowe. Tak przynajmniej wygląd to w przypadku paliw kopalnych. W ten sposób od początku wywołanej wojny na Ukrainie Rosja zarobiła blisko 290 mld euro.
Najwięcej, bo ponad 194 mld euro (67 proc.) pochodzi z handlu ropą, więcej niż 70 mld euro (24 proc.) z handlu gazem i najmniej, bo niecałe 25 mld euro (9 proc.) z węgla. Jeżeli zaś chodzi o Unię Europejską, to tutaj rachunek liczony od 24 lutego 2022 r. opiewa teraz na kwotę ponad 140 mld euro. Najwięcej z ropy, czyli prawie 86 mld euro (61 proc.), potem z gazu - prawie 51,5 mld euro (36 proc.) i na koniec z węgla - ponad 3 mld euro (3 proc.).