Kierowcy powinni zacząć się martwić. Satelity wycelowane w Syberię potwierdzają fatalne prognozy
Od kilku dni ceny na polskich stacjach paliw delikatnie, ale cały czas wędrują w górę. Tymczasem Rosja stara się opanować sytuacje na rynku i zmniejsza wydobycie ropy, a to może oznaczać kolejną falę podwyżek. Zwłaszcza że część innych producentów ropy wciąż w pełni nie chce albo nie może rozwinąć skrzydeł.

Ceny paliw na stacjach benzynowych zaczęły rosnąć 20 kwietnia. Wtedy średnio za benzynę 95 trzeba było płacić 6,52 zł, a za diesel - 7,14 zł. 21 kwietnia średnia cena oleju napędowego wynosiła już 7,19 zł. Dzień później znowu było drożej, o 3 grosze. Na razie te podwyżki nie są zbyt drastyczne, ale to może za chwilę się zmienić.
Jak donosi Bloomberg, wycelowane w Syberię satelity, które mierzą ilość światła emitowanego przez pola naftowe, wykazują, że produkcja rosyjskie ropy spadła o 10 proc. w stosunku do poziomów jeszcze sprzed rosyjskiej agresji an Ukrainie. Bardzo możliwe, że to odpowiedź Moskwy na informacje embargu, które szykuje Bruksela.
Mniej ropy z Rosji, czyli drożej na stacjach paliw
Eksperci przewidują, że wyhamowanie produkcji ropy w Rosji oznacza początek drugiej, prawdopodobnie długotrwałej fali podwyżek cen paliw. Chociaż z drugiej strony trudno nie zauważyć, że gdyby zmniejszenie produkcji przez Rosję miało charakter trwały, byłby to kolejny, negatywny czynnik wpływający na rosyjską gospodarkę. Na razie cena baryłki Brent, po tym jak 14 kwietnia znowu osiągnęła poziom 110 dol., jest lekko tańsza: ok. 106-107 dol. Ale też trzeba pamiętać, że do sezonowego szczytu popytu w lipcu i sierpniu jeszcze trochę zostało czasu. Nie brakuje zaś ekspertów, według których wtedy cena ropy może wynieść nawet 240 dol.
Jaka cena benzyny i diesla w Polsce?
Dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z e-petrol, twierdzi że wyhamowania produkcji rosyjskiej ropy można było się spodziewać. Coraz więcej krajów nie chce mieć nic do czynienia z tym surowcem. I rzeczywiście będzie to dopingować działania prozwyżkowe, dopóki sytuacja innych producentów ropy nie poprawi się i nie zaczną w pełni wykorzystywać swoich możliwości produkcyjnych.
Na razie tego rosyjskiego wyhamowania nie powinniśmy zbytnio odczuć na stacjach paliw. Do końca roku i tak będziemy kupować ropę z Rosji i pod tym względem nie ma dla nas zagrożenia.