Cyfrowa waluta staje się coraz atrakcyjniejszym azylem dla kapitału. Inwestują zwykli Kowalscy, ale coraz częściej też korporacje i fundusze. Napływ grubych ryb może sprawić, że obecna hossa okaże się o wiele trwalsza, niż wcześniejsze.

Ostatnie tygodnie to kolejny rajd bitcoina. Największa kryptowaluta świata właśnie przebiła granicę 112 tys. dol.

Najbardziej fascynujące w obecnej hossie bitcoina jest to, kto za nią stoi. To nie są już nastolatki inwestujące kieszonkowe ani spekulanci szukający szybkiego zarobku. To BlackRock z funduszem ETF wartym ponad 76 miliardów dolarów, to spółki giełdowe budujące rezerwy w BTC, to instytucje finansowe, które jeszcze niedawno uważały kryptowaluty za "eksperyment".
MicroStrategy, pionier instytucjonalnej adopcji bitcoina, zgromadził już prawie 600 tysięcy BTC. To strategia, która powoli staje się standardem w korporacyjnej Ameryce. I to m.in dzięki coraz mniejszej zmienność kryptowaluty. Ta w czerwcu była najniższa od blisko dwóch lat.
Polityka napędza rynek
Obecna hossa bitcoina ma swoje korzenie w polityce monetarnej. Ze zmianami legislacyjnymi w sprawie kryptowalut i prawdopodobnym napływem kapitału w okresie letniego zastoju. Donald Trump, który wcześniej był sceptyczny wobec kryptowalut, teraz otwarcie wspiera ich rozwój. To sygnał dla rynku, że inwestycje w krypto stają się normalnością.
Czytaj więcej o bitcoinie:
Ethereum zyskuje na znaczeniu
Druga co do wielkości kryptowaluta przygotowuje się do własnego comeback'u. Rosnący rynek stablecoinów, możliwość stakingu i coraz więcej spółek wybierających ethereum zamiast bitcoina jako rezerwę wartości - to wszystko przełożyło się na 12-procentowy wzrost wartości w ciągu ostatnich 5 dni. Ethereum wciąż jednak musi odrobić stratę z kwietnia tego roku, aby w 2025 roku wyjść na zero.
