Ceny gazu w Polsce. Goldman Sachs nie owija w bawełnę. Idzie mróz, mamy dramat
I niby ceny gazu na świecie ostatnio trochę się uspokoiły i przerażające rekordy z grudnia mamy za sobą. I niby do końca sezonu grzewczego już bliżej niż dalej. Ale to wcale nie koniec strachów - ostrzega jedna z najpotężniejszych instytucji finansowych na świecie. Rosja może nam robić gazowe psikusy jeszcze długo, a jak kolejne zimy będą srogie, to biada Europie. I na nic tu uspokajający ton ministra Sasina.
Wicepremier Jacek Sasin obiecał niedawno Polakom, że jak tylko gaz będzie tanieć na giełdach, rząd będzie redukował cenę dla odbiorców gospodarczych. A poza tym rząd bardzo się stara, jak może: rozłożył podwyżkę w dłuższym okres trzech lat dla gospodarstw domowych, wprowadził ustawę gazową, która ma chronić gospodarstwa domowe, szkoły, szpitale, przedszkola i ośrodki pomocy społecznej.
Rząd stara się, ale niewiele może. Karty rozdają Gazprom i Kreml.
Zapasy gazu się kurczą
Wiadomo już, że Gazprom również w lutym nie zamierza zwiększać wysyłki gazu do Europy, nie wziął bowiem udziału w aukcji na dodatkowe przepustowości na gazociągu jamalskim. Rosjanie będą dostarczać tylko to, co mają zakontraktowane w umowach długoterminowych. A to za mało.
Mogliby teoretycznie brać udział w kontraktowaniu dziennym. Ale tego nie robią. Efekt? W styczniu Gazprom przesłał do Europy gazociągiem jamalskim o 41 proc. gazu mniej niż rok wcześniej.
A zapasy gazu w Europie się kurczą i zapełnienie magazynów spadło już poniżej 45 proc., a w niektórych krajach jak na Słowacji, w Bułgarii, Holandii czy Austrii – nawet poniżej 40 proc.
W jakiej sytuacji jest Polska? Niby doskonałej – nasze magazynów są zapełnione w 75 proc. i wyższe jest tylko w Portugalii. Tylko że to magia liczb wynikająca z tego, że my po prostu mamy nie za dużo tych magazynów, a nasza zdolność do magazynowania gazu jest mniej więcej o połowę mniejsza niż w Austrii.
A zatem Rosja sobie pogrywa, a europejska poduszka bezpieczeństwa maleje. To oznacza, że wkrótce mogą nas czekać ponownie duże wahania cen gazu na światowych rynkach. A dopiero co się sytuacja uspokoiła.
Ukraina: ratunek przyjdzie w 2025 r.
I lepiej nie będzie, bo zapasy to jedno, a rosnące napięcie na Ukrainie to drugie. Jeśli będzie eskalować, na Nord Stream 2 mogą zostać nałożone sankcje, a wtedy przepływy rosyjskiego gazu do Europy mogą zostać zmniejszone na „czas nieokreślony” – ostrzegł amerykański bank Goldman Sachs.
I teoretycznie bazowy scenariusz nadal zakłada, że ów kontrowersyjny gazociąg łączący Rosję w Niemcami zacznie działać już zaraz, bo w drugim kwartale 2022 roku, ale napięcie na granicy Rosji i Ukrainy może wydłużyć ten termin nawet do końca roku. Efekt? Ceny gazu znów wystrzelą, a mogą nawet przebić poziomy z rekordowego grudnia 2021 r.
Oczekujemy, że napięcia na europejskich rynkach gazu przeciągną się na kolejne trzy lata
– napisali analitycy Goldman Sachs.
I nawet, jeśli latem Rosja przywróci przesył gazu do normalnych poziomów – a te obniżone są już od połowy 2021 r. – to nadal rynek w północno-zachodniej Europie będzie mniejszy niż średnia z 5 lat co najmniej do 2025 roku. Europę uratują projekty LNG, które są obecnie budowane.
Do tego czasu jesteśmy zakładnikami Putina. A ten ma niezłą zabawę, pociągając za sznurki. Jedyne, co nam w Polsce pozostaje, to dobrze wkalkulować to w domowe budżety i polityczne plany.