Od przyszłego roku Polacy staną się wyedukowani emerytalnie, mają być ciekawi, ile pieniążków już zgromadzili na starość na wszystkich swoich kontach i będą mogli to łącznie zobaczyć w jednym miejscu w aplikacji mObywatel. To ma być emerytalny game changer. PFR ekscytuje się, że takie zabawki buduje, ale okazuje się, że koledzy z Holandii już takie zabawki mają od dawna. I nikt nie chce się nimi bawić.
Każdy za pomocą jednego kliknięcia w aplikacji mObywatel ma mieć dostęp do informacji, ile pieniędzy zgromadził na poszczególnych kontach wszystkich posiadanych produktów emerytalnych: ZUS, KRUS, IKE, IKZE, PPE, PPK i OFE. Po co? Żeby wiedział, ile musi jeszcze uzbierać, żeby nie biedować na emeryturze. Żeby się zmotywować do dłuższej pracy niż wynika to z ustawowego wieku emerytalnego.
O tej Centralnej Informacji Emerytalnej już mogliście słyszeć, bo to nic nowego, władza już zapowiadała stworzenie tej bazy, a w marcu Rada Ministrów przyjęła już projekt ustawy dotyczący CIE. Marczuk zapowiedział, że Informacja ma zacząć działać od 2024 r.
Klikniecie raz dziennie w aplikację mObywatel
Specjalistom marzy się pewnie, że jak już będziemy wiedzieli, ile mamy kasy na starość, to w końcu przestaniemy ignorować nasze przyszłe świadczenia emerytalne i staniemy się drugą Holandią. Czyli czym?
Thomas Post z Uniwersytetu w Maastricht tłumaczył podczas konferencji, że w Holandii działają I i II filar emerytalny, a do tego każdy dostaje 1 tys. euro miesięcznie niezależnie od tego, czy na emeryturę sobie zapracował czy nie. A najważniejsze, że do tego 90 proc. obywateli korzysta z prywatnych ubezpieczeń emerytalnych, przez co dziś stopa zastąpienia wynosi 70 proc., czyli taką część ostatnich zarobków średnio otrzymuje niepracujący już emeryt.
Wiecie, ile wynosi dziś stopa zastąpienia w Polsce? 55 proc., a jeszcze w 2000 r. wynosiła 63,7 proc. Ciekawsze jednak, ile będzie wynosiła w przyszłości. Z prognoz ZUS wynika, że w 2040 r. spadnie do 37,6 proc., a w 2060 r. do 24,6 proc. No fajnie, fanie byłoby być tam, gdzie dziś jest Holandia ze swoim systemem emerytalnym. I my chcemy tam dojść, budując system Centralnej Informacji Emerytalnej właśnie.
Robert Zapotoczny, współtwórca ustawy o PPK, ekscytuje się tym, że w Polski klienci bankowości internetowej logują się do swoich banków średnio 1 raz dziennie. To dużo. Pewnie marzy mu się, żeby Polacy do CIE logowali się chociaż raz na tydzień. Wskazuje na potencjał aplikacji mObywatel, poprzez którą rejestr wszystkich naszych emerytalnych pieniędzy będzie dostępny. Aplikacja ma już ok. 9-10 mln użytkowników.
Tylko że jest mały problem: W Holandii, gdzie taki system informacji u siebie już mają, mówią, że ubezpieczeni w tym kraju wcale do tego portalu ze zagregowanymi oszczędnościami emerytalnymi nie zaglądają, bo emerytury są po prostu nudne i nic ludzi nie obchodzą. Serio, dokładnie tak powiedział prof. Post. A jak Holendrów znacznie bardziej przejmujących się zabezpieczeniem na starość nie obchodzą, to tym bardziej Polaków nie obejdą. I nie ruszy nas pewnie też to, że na ten system informacyjny rząd wyda 35 mln zł, więc wypada z niego korzystać, żeby się nie zmarnował.
Bartosz Marczuk z PFR chyba nie dosłyszał, jak sceptycznie podczas konferencji o podobnym systemie wypowiada się przedstawiciel Niderlandów, a może po prostu robił dobrą minę do złej gry i próbował dalej brnąć, pytając zagranicznego gościa o to, czy może podać dane, ile osób w Holandii korzysta ze specjalnego emerytalnego portalu.
A Holender na to: nie wiemy, ile osób z niego korzysta, ale wiemy, jaki jest ruch na stronach poszczególnych funduszy emerytalnych i widać wyraźnie, że zainteresowanie zgromadzonymi oszczędnościami emerytalnymi pojawia się dopiero po 50. roku życia albo ewentualnie wtedy, gdy ktoś planuje zaciągnąć kredyt hipoteczny i chce sprawdzić, czy jest bezpieczny finansowo.
Ups. No żaden hit, jakby nie patrzeć. W dodatku prof. Post ma dla Polski radę: u nas założenie było takie, żeby zrobić cokolwiek, a nie od razu najbardziej doskonały system, który wszystko liczy perfekcyjnie i to rada również dla Polski: zróbcie cokolwiek, a potem model możecie doskonalić.
Ciekawe, czy posłuchamy rady bardziej doświadczonych i postawimy zaoszczędzić jednak te 35 mln zł, czy zaprosiliśmy zagranicznych ekspertów do Warszawy tylko po to, żeby się nie nudzić, ale z ich rad nie skorzystamy, wydamy i z 70 mln zł, a CIE ruszy nie za rok, a za więc lat i nikt nie będzie go chciał.
Wielki sukces, drastyczny wzrost oszczędzających na emeryturę
W każdym razie w zaklinaniu rzeczywistości jesteśmy całkiem nieźli. W Polsce wszyscy doskonale wiemy, jak to jest z tym PPK - miał być hit i od razu 75 proc. pracujących Polaków wciągniętych do tego programu, tymczasem po niemal trzech latach działa PPK mamy jedynie ok. 35 proc. i klapę zamiast spodziewanego sukcesu.
Tymczasem Robert Zapotoczny przed zagranicznymi gośćmi mówił, że dzięki PPK zaliczyliśmy w Polsce „drastyczny wzrost osób oszczędzających na emeryturę”. Bo przecież jeszcze 2021 r. mieliśmy tylko 1,28 mln osób oszczędzających na starość w ramach PPE, IKE i IKZE, a tu proszę, w lutym 2023 r. po odliczeniu członków PPK mamy już 2,58 mln.
Ponoć wszyscy, którzy zaglądają na swoje konta w PPK nie mogą wyjść ze zdumienia, że mają tam tyle kasy, bo jak ktoś zarabia średnią krajową, to przez trzy lata na swoim koncie odłożył dodatkową pensję - mówi Zapotoczny.
Ha! Taka „trzynastka” dla każdego, tylko nie raz w roku, a raz na trzy lata, a to wszystko dzięki „szturchnięciu”, czyli zastosowaniu ekonomii behawioralnej, czyli zapisaniu do PPK wszystkich Polaków, by musieli się wysilić, aby się ewentualnie wypisać.
Trochę drwię z tego odtrąbienia sukcesów ogłaszanych na konferencji, ale nie zrozumcie przypadkiem, że drwię z samych PPK, bo te są bardzo korzystnym dla Polaków rozwiązaniem. Po prostu mi smutno, że w Polsce nie tylko piaskarki nie działają, jak spadnie śnieg, ekonomia behawioralna najwyraźniej też u nas średnio działa.
Wiecie, jak powinna działać? W Słowenii jedno z towarzystw emerytalnych zdecydowało, że skoro inflacja wynosi 10 proc., to powinni podnieść składki swoim członkom również o 10 proc., żeby oszczędności emerytalne nadążały.
Wyobrażacie sobie, jakie to trudne, by w momencie, kiedy wszystko w sklepach drożeje, namówić ludzi, żeby jeszcze więcej odkładali na starość? No więc Towarzystwo emerytalne Pokojninska družba postawiło nie pytać ludzi, czy chcą, tylko automatycznie podnieść składki wszystkim o 10 proc., a jak ktoś nie chciał, mógł napisać, że sobie nie życzy.
To się nazywa ekonomia behawioralna. Ale w Polsce jesteśmy najwyraźniej na takie triki impregnowani.