Drożyzna atakuje, a tu rząd wyskakuje prezentem. Reakcja Polaków bezcenna. Jak w tej reklamie
Czy tarcza obniży inflację? Oczywiście, że nie. Nie taki jest cel. Celem jest złagodzenie jej skutków dla tych, którzy odczuwają to najbardziej i trzeba to zrozumieć, zamiast ślepo oburzać się, że rząd wprowadza rozwiązania „antyinflacyjne”, które z inflacją nie mają szans wygrać – pisze Agata Kołodziej w najnowszym felietonie.
Rząd się przejął, że drożyzna dotyka Polaków i postanowił im ulżyć, obniżając akcyzę na prąd i paliwa i rozdając gotówkę na pokrycie wyższych kosztów życia. Taką strategię ochrony najsłabszych przed wybuchem inflacji ma wiele krajów europejskich i to żadne rozdawnictwo, choć politycy oczywiście z przyjemnością ugraliby na tym jakiś kapitał. A tu figa! Tarcza antyinflacyjna nie zrobiła na nich wrażenia.
Już od kilku tygodni wiadomo, co rząd zamierza w związku z wysoką inflacją. Z jednej strony obniży nam akcyzę na energię elektryczną i niektóre paliwa silnikowe, zniesie też podatki od energii elektrycznej wykorzystywanej przez gospodarstwa domowe i ten od sprzedaży detalicznej paliw. Dzięki temu wszyscy będziemy płacić za energię i paliwa trochę mniej, w ubiegłym tygodniu odpowiednią ustawę przyjął już Sejm.
Z drugiej strony uchwalona została też ustawa o dodatku, który ma osłaniać o dotkliwych skutków inflacji gospodarstwa domowe o niższych zarobkach. Tu już nie wszyscy skorzystają jedynie ci, którzy zarabiają do 2100 zł brutto miesięcznie i jeśli są samotni. Limit dla rodzin to 1500 zł brutto miesięcznie na osobę w rodzinie. Szacuje się, że z dodatku osłonowego skorzysta niemal 7 mln gospodarstw domowych.
Te 7 mln gospodarstw dostanie prezent w postaci 400 zł dla jednoosobowego gospodarstwa domowego, 600 zł dla gospodarstw, które liczą 2-3 osoby, 850 zł dla gospodarstw składających się z 4-5 osób, a 1150 zł dla gospodarstw, w których jest co najmniej sześć osób.
Czy to obniży inflację? Oczywiście, że nie. Nie taki jest cel. Celem jest złagodzenie jej skutków dla tych, którzy odczuwają to najbardziej i trzeba to zrozumieć, zamiast ślepo oburzać się, że rząd wprowadza rozwiązania „antyinflacyjne”, które z inflacją nie mają szans wygrać.
Ale ciekawe, że Polacy albo mają te rozwiązania antyinflacyjne zupełnie w nosie – i tu pewnie rząd się zasmuci, bo kapitału politycznego na tym nie ugra, a wyda ok. 10 mld zł na tę tarczę, albo jej nie rozumieją.
PiS rozdaje prezenty, Polacy mają problem z entuzjazmem
Tak czy inaczej tarcza antyinflacyjna nie podbiła serc Polaków ani nie zrobiła na nich wrażenia – twierdzi „Dziennik Gazeta Prawna”. United Surveys przeprowadził właśnie badanie dla „DGP” i RMF FM, z którego wynika, że jedynie co piąty ankietowany uważa, że rządowa tarcza antyinflacyjna rozwiąże problem wzrostu cen i rachunków.
Ale czy to naprawdę oznacza, że tarcza nie zrobiła na nas wrażenia? Przecież badanych pytano wyraźnie o to, czy tarcza antyinflacyjna rozwiąże problem galopujących cen i coraz wyższych rachunków w Polsce, a nie o to, czy są z niej zadowoleni, czy dobrze ją oceniają albo czy jest ich zdaniem potrzebna. A cóż znaczy: rozwiązać problem rosnących cen i rachunków? Jeden może zrozumieć to tak, że rachunki będą dla niego nieco mniej bolesne, inny, że proponowane rozwiązania zbiją inflację. A to przecież dwie różne rzeczy.
Z drugiej strony, takie badania można interpretować dość prosto – badani nie zadają sobie takich wnikliwych pytań, a to, że 70 proc. z nich twierdzi, że tarcza antyinflacyjna nie będzie skuteczna oznacza po prostu, że będzie nic nie warta. I kropka. To po prostu negatywna ocena działań rządu.
A to dziwne, bo obniżenie podatku od paliw, akcyzy i danie milionom rodzin kilku stówek do ręki to dla wielu realna ulga. Może więc po prostu myślimy tylko o własnym tyłku, nie dostrzegając, że najubożsi naprawdę trochę odetchną. A może już wszystko, co robi rząd, oceniamy jedynie przez pryzmat sympatii i antypatii politycznych? Stawiam na miks obu tych czynników.
Bo okazuje się, że kiedy spojrzy się na ocenę tarczy antyinflacyjnej według elektoratu, to nagle widać, że w skuteczność rozwiązań z tarczy nie wierzy 34 proc. wyborców Zjednoczonej Prawicy, a z kolei wśród wyborców opozycji sceptycyzm wyraża aż 88 proc. badanych.
Klucz polityczny jest tu ewidentny. I tym razem gotowa jestem się dopisać w tym względzie do wyborców PiS. I wy też powinniście. Unia Europejska od dawna zaleca rozwiązania na kształt polskiej tarczy antyinflacyjnej, by chronić najbiedniejszych, bo inflacji nie da się zbić z dnia na dzień, a coś zrobić dla społeczeństwa trzeba tu i teraz.
A ci, którzy na inflację narzekać lubią, ale tarcza im się nie podoba, bo to rozdawnictwo, bo i tak nie będzie skuteczna, niech w takim razie będą mądrzejsi i przynajmniej przyznają, że czas na OZE, czas olać w końcu węgiel. Bo na razie mam wrażenie, że większość Polski opowiada, że ta straszna Unia celami klimatycznymi i przymuszaniem nas do porzucenia węgla serwuje nam takie drastyczne wzrosty cen energii.
Tymczasem Fundacja Instrat dokładnie policzyła, że to pozostanie przy węglu będzie nas kosztowało więcej niż reforma energetyki w kierunki odnawialnych źródeł energii. Nas – konsumentów, oczywiście.
Rachunki za prąd wzrosną do 2030 r. o ponad 800 zł rocznie, czyli prawie o 50 proc., jeśli Polska będzie nadal produkować energię z węgla. Tymczasem gdybyśmy do 2030 r. pozyskiwali głównie z wiatru i słońca, opłaty wzrosłyby w tym czasie tylko o 300 zł rocznie, a więc o 500 zł mniej. I to mimp że firmy energetyczne musiałby ponieść duże koszty inwestycji w OZE.
Może więc warto przestać krzyczeć na Unię, tylko czasem jej posłuchać? Niezależnie od preferencji politycznych.