REKLAMA

Horrendalnie drogi prąd. Unia Europejska niestety nie pomoże Polakom, cała nadzieja w PiS

No dobrze, może i mamy najniższe ceny prądu, ale nie biorąc pod uwagę, że dla nas 100 euro to nie to samo co 100 euro dla Niemca czy Francuza. Ostatecznie więc, prąd jest w Polsce jednym z najdroższych w Europie. Ale dziś tak czy inaczej wszyscy mają pod górkę, bo ceny energii skoczyły pięciokrotnie zaledwie od początku 2021 r. Ale nie, UE nikogo nie będzie ratować, bo większość krajów nie chce „psuć rynku”.

Horrendalnie drogi prąd? Unia Europejska niestety nie pomoże Polakom, cała nadzieja w PiS
REKLAMA

Ceny prądu na Towarowej Giełdzie Energii w Warszawie oscylowały rok temu koło 50 euro, a Polska była najdroższym hurtowym rynkiem prądu w Europie. To dlatego, że mieliśmy wysokie ceny uprawnień do emisji dwutlenku węgla, sięgające 25 euro za tonę CO2, a więc to, że nasza energia jest brudna, kosztowało nas aż połowę ceny. 

REKLAMA

Jednocześnie w pozostałych krajach europejskich było znacznie taniej, bo tam prąd wytwarza się w większej mierze z gazu, wówczas taniego i obciążonego o połowę niższymi stawkami za emisję CO2 niż przy spalaniu węgla kamiennego.

Czy było wtedy w Polsce źle? Nie! Źle zrobiło się dopiero teraz. We wrześniu średnia miesięczna cena energii elektrycznej na polskiej giełdzie po raz pierwszy w historii przekroczyła granicę 100 euro za megawatogodzinę.

 class="wp-image-1585189"

Ale jednocześnie dziś jesteśmy jednym z najtańszych rynków prądu na Starym Kontynencie. Taniej jest tylko w Szwecji (73 euro) i Finlandii (89 euro). Co ciekawe, nawet Norwegia, która tradycyjnie jest jednym z najtańszych rynków prądu, ma dziś droższą energię niż my (106 euro za megawatogodzinę) – wynika z danych brytyjskiego think-tanku Ember, przeanalizowanych przez portal WysokieNapiecie.pl.

Wszystko dlatego, że ceny gazu poszybowały. Dlaczego? Pisałam niedawno w Bizblog. Na marginesie, z powodu horrendalnie drogiego gazu w Niemczech, Holandii czy Danii błękitne paliwo zaczęło być wypierane przez węgiel.

W efekcie popyt na węgiel i jego ceny także znacznie wzrosły (we wrześniu sprzedawano go w holenderskich portach po ok. 190 euro/t, podczas gdy przed rokiem kosztował 50 euro)

– napisało WysokieNapięcie.pl.

Tak czy inaczej w Polsce sprzedaje się dziś prąd po znacznie niższej cenie niż w niemal całej reszcie Europy, a w efekcie nasz kraj stał się znaczącym eksporterem prądu. I dzięki temu nasi sąsiedzi mają taniej, ale my w kraju drożej.

Polacy płacą niemal najwyższe rachunki za prąd

Ale to nie koniec złych informacji, bowiem wszystko co powyżej dotyczy przecież hurtowych rynków energii. Jak przekłada się to na ceny dla gospodarstw domowych?

Jak wynika z danych Eurostatu, w pierwszym półroczu 2021 r. średnie ceny prądu dla gospodarstw domowych w UE wyniosły 21,9 euro za 100 kWh, podczas gdy w Polsce średnia cena energii wynosiła 15,5 euro, a to daje nam 17. pozycję w Europie. To znaczy, że Polacy mają jedną z najniższych stawek za prąd w UE.

 class="wp-image-1585180"

Tylko że takie zestawienie nie uwzględnia parytetu siły nabywczej, a więc w uproszczeniu tego, że Polak zarabia znacznie mniej niż Niemiec i dla Polaka 100 euro znaczy co innego niż dla naszego sąsiada.

I gdyby uwzględnić parytet siły nabywczej, okaże się, że Polacy płacą za prąd niemal najwięcej w całej Unii Europejskiej, gorzej mają tylko Rumuni i Niemcy.

Cała nadzieja w PiS

A ponieważ wszyscy teraz cierpią z powodu rosnących cen, plan był taki, że uratuje nas Unia. Nic z tego. Mimo że ceny energii wzrosły pięciokrotnie zaledwie od początku 2021 r., Unią Europejska jednak nie zainterweniuje, choć jeszcze całkiem niedawno spodziewała się tego cała Europa. Dlaczego? Bo większość państw „nie chce psucia rynku” – pisała niedawno „Rzeczpospolita”. Ministrowie energii poszczególnych krajów nie zgodzili się na specjalnym posiedzeniu w Luksemburgu na interwencję na poziomie unijnym.

REKLAMA

A więc pozostaje liczyć na rząd PiS, który na własną rękę może ratować w Polsce gospodarstwa domowe, tak jak robią to inne kraje. Na razie plan jest taki, by od 2022 r. najubożsi, czyli emeryci, renciści i rodziny wielodzietne otrzymywały dopłaty do rachunków, co ma nas kosztować 1,5 mld zł.

I niby w przyszłym roku sytuacja na rynkach energii ma się nieco uspokoić, ale czy jeszcze kiedykolwiek będzie naprawdę spokojnie? Raczej nie w Polsce, biorąc pod uwagę, że jednak nie bardzo nam po drodze z odnawialnymi źródła energii. Obudzimy się pewnie dopiero wtedy, kiedy ludzie będą zamarzać zimą we własnych domach, bo nie będzie ich stać na ogrzewanie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA