Unia kombinuje ws. pomp ciepła. Polscy użytkownicy mają się czym martwić?
Unia Europejska celuje w pompę ciepła. Stąd regulacje ograniczające stosowanie niektórych syntetycznych czynników chłodniczych (gazów fluorowanych), a jednocześnie promocja czynników naturalnych. Czy to może utrudnić serwisowanie tego typu urządzeń, które od roku biją rekordy popularności wśród Polaków? Niektórzy już podnoszą taki alarm. Eksperci uważają, że w żadnym przypadku. Ich zdaniem Polska jest bardzo dobrze przygotowana na te zmiany. Co jednak nie oznacza, że dla niektórych producentów to będzie spore wyzwanie.

Jak twierdzą znawcy tematu: ślad węglowy, wynikający z ewentualnej nieszczelności układu z czynnikiem chłodniczym w pompach ciepła, jest minimalny. Ale kiedy już rynek energetyczny będzie całkowicie zdekarbonizowany i pompa ciepła będzie urządzeniem powszechnie stosowanym, to przez efekt skali, to może być sporym problemem. Dlatego Bruksela proponuje ograniczenia w stosowaniu w nowych pompach ciepła niektórych syntetycznych czynników chłodniczych (gazów fluorowanych). Jednocześnie promuje wykorzystywanie w tym celu czynników naturalnych, których wpływ na środowisko jest minimalny. Czy to oznacza, że nabywcy pomp ciepła i ich użytkownicy będą mieć w przyszłości problem z serwisowaniem tych urządzeń? Takie sugestie pojawiły się w polskich mediach. Ale jak się okazuje: całkiem niesłusznie.
Zmiany w unijnym rozporządzeniu f-gazowym nie wpłyną na serwis pomp ciepła sprzedawanych obecnie czy w najbliższych latach - przekonuje Paweł Lachman, prezes zarządu Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła (PORT PC).
Pompa ciepła, czyli jak Bruksela walczy z gazami fluorowanymi
Zdaniem Europejskiego Stowarzyszenie Pomp Ciepła (EHPA) Polska zanotowała największy, procentowy wzrost sprzedaży pomp ciepła – o 102 proc. Wyprzedziliśmy Czechów (99 proc.), Holendrów (80 proc.), Belgów (66 proc.), Szwedów (60 proc.), Austriaków (59 proc.), Niemców (53 proc.) i Finów (52 proc.). W marcu 2022 r. pompy ciepła wskoczyły też na fotel lidera jeżeli chodzi o udział nowych źródeł ciepła w programie Czyste Powietrze. I tak jest do tej pory. Trudno więc się dziwić, że unijny zakaz dla f-gazów zaniepokoił polskich użytkowników pomp ciepła, którzy przez to mają w przyszłości przeżywać kłopoty z serwisem. Chociaż, zdaniem ekspertów, całkiem niepotrzebnie.
Wszystkie zakazy serwisowania planowane w ramach nowelizacji rozporządzenia f-gazowego dotyczą innych grup urządzeń chłodniczych lub czynników chłodniczych, które nie są stosowane w pompach ciepła w Polsce - tłumaczy Paweł Lachman.
Zmiana unijnych przepisów, jeżeli chodzi o f-gazy, nie powinna mieć też żadnego wpływu na zaplanowane budowy nowych fabryk pomp ciepła. Większość wytwórców tych urządzeń jest bowiem przygotowana na wprowadzenie naturalnych czynników chłodniczych, które zastąpią gazy fluorowane.
PORT PC: kilka terminów rozporządzenia do przesunięcia
Do zmian świetnie są też przygotowani polscy producenci pomp ciepła typu powietrze-woda. Szef PORT PC tłumaczy, że większość z nich już stosuje w swoich urządzeniach naturalny czynnik chłodniczy R-290 (propan), który nie jest f-gazem. Ale też nie wszyscy są w tak komfortowej sytuacji.
Przejście na naturalne czynniki chłodnicze pozostaje jednak wyzwaniem technicznym dla producentów gruntowych pomp ciepła, również tych polskich - zauważa Paweł Lachman.
Dlatego PORT PC opowiada się za przesunięciem o kilka lat terminów, w których - zgodnie z propozycją nowelizacji rozporządzenia f-gazowego ‒ zaczęłyby obowiązywać zakazy stosowania w nowych urządzeniach niektórych f-gazowych czynników chłodniczych.
Wycofywania f-gazowych czynników chłodniczych w nowych urządzeniach chłodniczych i pompach ciepła nie może być barierą w planowanym istotnym zwiększeniu produkcji pomp ciepła w Europie w najbliższych latach, a tym bardziej - w eksploatacji już użytkowanych czy produkowanych pomp ciepła - twierdzi Lachman.
Bruksela jeden gaz pilnuje, w grupa G7 drugi odpuszcza
Niestety, przy tej okazji kolejny raz widać, jak w ujęciu globalnym rozchodzą się jednak drogi poszczególnych państw. Tak jak ma to miejsce w przypadku dekarbonizacji UE i węglowej ekspansji Chin i Indii. I z gazem jest bardzo podobnie. Wszak z jednej strony Bruksela coraz bardziej boi się gazów fluorowanych, a z drugiej grupa G7 wydaje się nic sobie nie robić z koniecznych ograniczeń jeżeli chodzi o gaz ziemny. Jak donosi Reuters ministrowie klimatu i środowiska z tych krajów mają opowiedzieć się za nowymi inwestycjami w dostawy gazu ziemnego, podczas spotkania zaplanowanego od 15 do 16 kwietnia w japońskim Sapporo. Wszystko przez energetyczne skutki rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
W tej szczególnej sytuacji, uznajemy potrzebę koniecznych inwestycji upstreamowych w LNG i gaz ziemny zgodnie z naszymi celami i zobowiązaniami klimatycznymi - czytamy w projekcie oświadczenia grupy G7.
To stanowisko stojące w sprzeczności z najnowszą polityką Międzynarodowej Agencji Energii. Jej zdaniem nowe inwestycje w dostawy paliw kopalnych. nie pozwolą na ograniczenie globalnego ocieplania jedynie do poziomu 1,5 st. C, zgodnie z Porozumieniem Paryskim.