REKLAMA

Polski Ład spełnieniem marzeń Polaków. Nie wierzysz? To spójrz, co o nas czytają na świecie

Tak, chętnie zapłacę więcej podatków, żeby państwo się mną zaopiekowało. Tak, rząd powinien dbać o zmniejszanie nierówności dochodowych. Nie, bogaci nie mogą być uprzywilejowani. Dzisiaj wielu członków klasy średniej krzyknęłoby pewnie, że to jakaś socjalistyczna wyliczanka, ale to prawdziwe deklaracje Polaków. Z badania opublikowanego w 2021 r. Marzenia się spełniają.

Polski Ład spełnieniem marzeń Polaków. Nie wierzysz?  To spójrz, co o nas czytają na świecie
REKLAMA

Uważaj, o co prosisz, bo możesz to dostać – przekonywał klasyk. To powiedzenie w kontekście naszych portfeli i Polskiego Ładu jest nawet podwójnie trafne, bo często zdarza nam się mówić jedno, a robić drugie. Na przykład mówić, że pasja w pracy to najważniejsza rzecz pod słońcem, a potem utyskiwać, że za mało zarabiamy. Deklarować, że preferujemy ekożywność i szukać na półkach jajek z chowu klatkowego. Opowiadać, że cenimy jakościowe dziennikarstwo, a następnie szukać sposobów na obejście płatnego dostępu do artykułów.

REKLAMA

Albo domagać się opiekuńczego państwa, a potem płakać na wyższe podatki

Na papierze wszystko wygląda lepiej. Wydawane pieniądze są abstrakcyjnym konstruktem, czymś na wzór simoleanów w Simsach. Są wirtualne, więc można nimi szastać na lewo i prawo bez obaw o konsekwencje. Za to produkty i usługi nabierają w wyobraźni realnych kształtów. Prawie jak w dobrej reklamie, w której ślinimy się na widok soczystego steku, choć widzimy go tylko na ekranie telewizora.    

Przynajmniej w ten sposób tłumaczę sobie odpowiedzi, które Polacy udzielali w sondażu opublikowanym w lipcu ubiegłego roku przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. Z publikacji OECD aż krzyczy teza mówiąca, że chcemy, by polskie państwo działało sprawniej. I że duża część z nas jest skłonna dołożyć do tego z własnej kieszeni więcej niż dotychczas.

O ile więcej? W badaniu jedno z pytań dotyczy oddawania w postaci podatku i składek ubezpieczeniowych 2 proc. dochodów ekstra. Trudno powiedzieć, czy z taką stawką zgodzili się wszyscy ankietowani głosujący „za”, ale możemy chyba przyjąć, że jest to akceptowalne przez wszystkich minimum. W końcu gdyby byli przeciwko, wyraziliby to w głosowaniu. Nie dam za to głowy, czy jakaś część uczestników nie byłaby skłonna dać się opodatkować jeszcze wyżej.

Teraz przełóżmy sobie te 2 proc. na bardziej przyziemne klimaty. Mediana zarobków w Polsce to 4,7 tys. zł brutto, co przekłada się na 3,4 tys. zł na rękę. Czyli nasz pracodawca, zatrudniając nas na umowie o pracę oddaje co miesiąc 1,3 tys. zł państwu w formie zaliczek na podatek dochodowy i składki ZUS.

Razem z dwoma procentami ekstra zapłacilibyśmy o 94 zł więcej miesięcznie i o 1128 zł więcej rocznie. To kilka razy więcej niż dokładają się do Polskiego Ładu osoby zarabiające 13 tys. zł brutto miesięcznie, czyli słynna tak uciskana przez rząd klasa średnia.

Na co wydalibyśmy te pieniądze?

Prawie 38 proc. ankietowanych chciałoby zasilić system emerytalny. Jedna trzecia chętnie dorzuciłaby kasę służbie zdrowia. Niewielu mniej marzy się, by państwo otoczyło opieką osoby z różnych względów niezdolne do pracy.

Celów jest zdecydowanie więcej, ale w oczy rzuca się jedno – tylko 18 proc. Polaków stwierdziło, że nic z tych rzeczy ich nie interesuje. Po prostu. Zostawcie mnie i moje pieniądze w spokoju. Egoistycznie? Pewnie tak, ale patrząc na czasem dość histeryczne reakcje klasy średniej na Polski Ład, to w sumie dość uczciwa deklaracja.

Jeszcze mniej, bo tylko ok. 10 proc. jest zdania, że państwo powinno darować sobie walkę o wyrównywanie nierówności dochodowych. Razem z tymi, którzy chcą zachować status quo nie dochodzimy nawet do jednej trzeciej. Za to jakieś 60 proc. uważa, że należy zabrać bogatym i pomóc biednym.

Pokrywa się to z grubsza z odsetkiem respondentów, który odpowiedział twierdząco na kolejne pytanie, które brzmi: czy system podatkowy powinien być bardziej progresywny, tj. mocniej obciążać fiskalnie bogaczy?

Jeszcze więcej zwolenników zebrała teza dotycząca większej redystrybucji

Tu Polacy znaleźli się w europejskiej czołówce, zbliżając się do 70 proc. głosów na „tak”. Generalnie w trakcie pandemii obywatele krajów rozwiniętych dość mocno skłaniają się ku interwencjonizmowi. OECD w podsumowaniu kwituje to następująco:

I dalej:

Jeżeli zastanawialiście się dlaczego Morawiecki i spółka wybrali czas pandemii na dokonanie kopernikańskiego przewrotu w systemie podatkowym, to macie odpowiedź. Polacy poczuli się zagrożeni, więc rząd, odpowiadając na nasze prośby, postanowił się nami zaopiekować.

Polski Ład wyszedł mocno niezdarnie

Algorytm ulgi dla kasy średniej to labirynt Minotaura, a PiS zapomniał o istnieniu PIT-2, wprowadzając w szeregi podatników dodatkową panikę. W dodatku partia rządząca podlała Polski Ład gęstym sosem nienawiści wobec zamożnych Polaków, robiąc z reformy formę rewanżu za wieloletnie „okradanie” uczciwie pracujących rodaków. Na czym to okradanie miałoby polegać? Tego już się nie dowiedzieliśmy.

Może to i dobrze, bo jeżeli prezes Kaczyński znów walnąłby babola w stylu „jak ktoś ma pieniądze, to skądś je ma”, to część przedsiębiorców mogłaby nie wytrzymać, sprawiając, że protesty rolników czy górników trafiłby do encyklopedii jako „aksamitne”.

Skutki tego zamieszania były łatwe do przewidzenia. W sondażu, przeprowadzonym dla „Super Expressu” przez Instytut Badań Pollster wyszło, że 62 proc. Polaków negatywnie ocenia reformę podatkową. Entuzjazm wzbudziła ona tylko wśród 20 proc. badanych.

Można teraz oczywiście wieszać psy na PiS-ie, wkurzać się na nieudolność polityków, ale tak naprawdę „sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało”. Że intencje były słuszne, ale rząd wszystko popsuł? Ależ niespodzianka. Państwo, które miało pomagać sprowadziło to pomaganie do roli narzędzia, które służy do zdobywania głosów wyborczych.

REKLAMA

Nikt się nie spodziewał.

Na końcu powinna być jakaś puenta, ale w sumie sam nie wiem jaka. Może, że historia lubi się powtarzać, bo nigdy się na niej nie uczymy? Trąci banałem. To może tak: następnym razem, jak ktoś każe wam wypełnić ankietę w internecie, albo zagai na ulicy i poprosi o odpowiedź na kilka prostych pytań, zastanówcie się do cholery, co mówicie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA