REKLAMA

A jeśli… PiS chce nasze zarobki równać w dół, bo po prostu walczy o planetę?

To byłoby coś! W końcu jacyś politycy mają plan na lata, na dekady, a nie tylko na najbliższe wybory. Wyobrażacie sobie to? Może redystrybucja od bogatszych do mniej zamożnych to nie jakieś tam rozdawnictwo, kupowanie głosów, tylko walka o klimat? Bo dla środowiska zabójcza jest szalona konsumpcja bogatych. A jak będziemy biedniejsi, będziemy zdrowiej żyć. To dopiero byłby szczwany plan!

minimalny-podatek-dochodowy-krytyka
REKLAMA

Najpierw były krzyki, że PiS poprzez Polski Ład zabije klasę średnią, a przynajmniej nie pozwoli jej się rozwijać i bogacić. Potem były krzyki, że PiS Polskim Ładem podkłada nogę przedsiębiorcom, bo przez reformę systemu podatkowo-składkowego zubożeją.

REKLAMA

W międzyczasie między zupą a drugim daniem wjeżdża pokrzykiwanie, że co to za bogaci, co zarabiają zaledwie 11 tys. zł? Czasem też zamiennie pada kwota 13 tys. zł. To oni mają stracić na Polskim Ładzie. Zdaniem połowy Polaków 11 (13) tys. zł miesięcznie to żadne bogactwo. Zdaniem drugiej połowy to bogactwo i to niemałe, więc zarabiający takie sumy miesięcznie mogą się spokojnie podzielić z biedniejszymi i nic im się nie stanie.

Z takimi emerytami na przykład mogą się podzielić – to narracja rządu. 

Ale zaraz! ZUS właśnie wyliczył, że według założeń Polskiego Ładu i emeryci powinni się dzielić z biedniejszymi emerytami. Nie wszyscy więc w tym gronie zyskają. Tyle że w przypadku emerytów granica, ponad którą trzeba się dzielić z innymi, jest nieco gdzie indziej niż w przypadku pracujących.

Sam ZUS właśnie wyliczył, że emeryt, który na Polskim Ładzie nie zyska, a straci to emeryt ze świadczeniem powyżej 5 tys. zł brutto miesięcznie. Bogaty? Nie bardzo. Jakież potrzeby może mieć taki emeryt? Leki kupi i czekoladę dla wnuków, to 5 tys. zł brutto może wystarczy.

I oczywiście po takiej tyradzie każdy się oburzy. Zabieranie jednym i dawanie drugim zawsze kończy się awanturą. Jednak czasem trzeba, przynajmniej w pewnym stopniu - z tym każdy się zgodzi, no, chyba że jest Korwin-Mikkem. Ale może Zjednoczonej Prawicy wcale nie o to dawanie  uboższym chodzi, ale bardziej o zabieranie tym, co mają za dużo. I to wcale nie z jakiejś zazdrości, ale z powodów zacnych, poważnych i godnych pochwały.

Węgiel to drobiazg, PiS dociera do fundamentów problemu

A co, jeśli jesteśmy ślepi i głusi i po prostu nie zauważamy, że rząd ma szczwany plan sięgający sedna problemu? Węgiel węglem, ale żeby walczyć o środowisko i zapobiec katastrofie klimatycznej trzeba działać, sięgając głębiej. Zamiast zastanawiać się, jak produkować dobra, wykorzystując bardziej ekologiczne źródła energii, może trzeba zastanowić się, jak po prostu mniej ich produkować? I mniej konsumować.

A kto konsumuje najwięcej ponad miarę? Bogaci! Kto lata samolotami w tę i we w tę bez potrzeby? Bogaci! To bogaci są odpowiedzialni za niszczenie środowiska naturalnego i zmiany klimatyczne.

To nie mój wymysł, że bogaci są winni ociepleniu klimatu. Dowodzi tego Anu Ramaswami, inżynierka ds. Środowiska z Princeton University, ekspertka ds. zrównoważonych miast i współautorka raportów ONZ Global Resources Outlook, o czym właśnie wspomina serwis rp.pl. Najczęściej mówi się o tym, że to rosnąca populacja świata przyczynia się do zmian klimatycznych. Tymczasem liczba ludności to nie problem. Problemem jest tylko garść najbogatszych obywateli świata i to ich nawyki konsumpcyjne są destrukcyjne dla środowiska.

Badaczka powołuje się na dane ONZ pokazujące, że wyniszczające wykorzystanie zasobów na świecie wcale nie jest napędzane przez wzrost populacji, ale przez wzrost zamożności. To kraje o wysokich i średnich dochodach odpowiadają za 78 proc. zużycia materiałów, choć ich populacja rośnie wolniej w stosunku do krajów mniej zamożnych albo nawet się kurczy.

Z kolei Oxfam – międzynarodowa organizacja humanitarna zajmująca się głodem na świecie i nierównościami - podkreśla, że w latach 1990-2015, kiedy wzrost emisji CO2 był najwyższy, zaledwie najbogatszy 1 proc. populacji odpowiadał za ponad dwukrotnie większą emisję dwutlenku węgla niż najbiedniejsze 3 mld ludzi na ziemi.

Plan na pokolenia: oddajcie trochę pieniędzy, żeby nie konsumować ponad miarę

A więc skoro najbogatsi najbardziej szkodzą środowisku, może należy sprawić, żeby konsumowali mniej? Czyli zabrać im trochę pieniędzy, to nie będą ich wydawać na prawo i lewo.

Według danych World Inequality Database, żeby znaleźć się w gronie 1 proc. najlepiej zarabiających Polaków, trzeba zarabiać 36,5 tys. zł brutto miesięcznie, ale kwota ta nie uwzględnia siły nabywczej. Z kolei danych GUS polskiego Ministerstwa Finansów opracowanych przez Polski Instytut Ekonomiczny wynika, że ta granica przebiega przy miesięcznych zarobkach na poziomie 22,2 tys. zł brutto. 

REKLAMA

Zejdźmy jeszcze piętro niżej: żeby znaleźć się w gronie 10 proc. najbogatszych Polaków, wystarczy zarabiać już tylko 7,2 tys. zł brutto miesięcznie. Bingo!

No dobrze, tym może jeszcze dajmy jakąś ulgę dla klasy średniej, bo tego nie przełkną, ale reszta niech przestanie się szlajać non stop po galeriach handlowych, bo planeta tego nie wytrzyma.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA