Płaca minimalna w Polsce - Polacy do miski ryżu dostali jeszcze kurczaka i to nawet sporo. Pod warunkiem, że kupują go w kraju a nie zagranicą. Bredzę? Nie - Polska po prostu bardzo dobrze wypada obecnie na tle innych krajów UE, jeśli chodzi o poziom tych najniższych płac, ale nie w wartościach bezwzględnych, a licząc po sile nabywczej. To znaczy, że gdybyśmy za polską płacę minimalną próbowali wyżyć zagranicą, pomarlibyśmy z głodu. Ale po co? Żyjąc za płacę minimalną w kraju, mamy się dużo lepiej niż wiele innych europejskich państw.
Te dane opublikował Eurostat i jak czytam we wszystkich mediach skróty z tych informacji, to smutek ogarnia, bo wychodzi na to, że nadal jesteśmy biedakami Europy. A wcale nie jesteśmy.
Polacy mogą kupić za minimalną pensję znacznie więcej, niż się zdaje
Eurostat przygotował zestawienie na 1 stycznia 2025 r. i pokazuje dane na dwa sposoby: jaka w poszczególnych krajach jest nominalna płaca minimalna w przeliczeniu na euro, żeby można było porównać różne kraje ze sobą, ale też w uwzględniając parytet siły nabywczej.
I większość skrótów z tych danych skupia się na wartościach nominalnych, ale co z tego, że minimalna płaca w Polsce wynosi 1090 euro (4666 zł brutto), a w Niemczech 2161 euro? Przecież ceny w tych krajach są zupełnie różne, więc ta sama kwota euro pozwoli na co innego w Niemczech, a na co innego w Polsce.
I chodzi przecież o to, by pokazać, jakie są różnice w zarobkach pomiędzy różnymi krajami, ale uwzględniając możliwości pracowników na własnym podwórku.
No i właśnie, jak uwzględnimy poziom cen w każdym kraju, okaże się, że Polska gra w pierwszej lidze. Płaca minimalna wynosi u nas 1523 PPS, co plasuje nas na siódmym miejscu w UE i jednocześnie w pierwszej grupie państw z najwyższym poziomem zarobków (łącznie Eurostat wyróżnia trzy grupy).
W Niemczech poziom płacy minimalnej licząc w sile nabywczej to 1992 PPS, a w Luksemburgu, który króluje w zestawieniu w wartościach nominalnych (2 638 euro) - 1969 PPS. Widać wyraźnie, że porównując kraje sensownie, a nie czysto teoretycznie, dystans Polski do tych najbogatszych krajów się bardzo mocno skraca.
I to nie jest jedyna dobra wiadomość dla Polski. Gdyby przeanalizować, jaki postęp wykonaliśmy w ostatnich latach, okazałoby się, że to właśnie my wykonaliśmy największy krok. My i Rumunia, Litwa oraz Bułgaria. To w tych krajach nastąpił bowiem w ciągu ostatnich 10 lat najszybszy wzrost płacy minimalnej.
W porównaniu do stycznia 2015 r. w Polsce średniorocznie płaca minimalna rosła o 10,3 proc., w Bułgarii o 11,6 proc., na Litwie o 13,2 proc., a w Rumunii o 14,1 proc.
Z drugiej strony najwolniej od stycznia 2015 r. płaca minimalna rosła we Francji - o 2,1 proc. średniorocznie.
Pamiętacie te słowa ówczesnego prezesa BZ WBK Mateusza Morawieckiego podsłuchane w restauracji Sowa i Przyjaciele, że ludzie mają „z…ać za miskę ryżu”? Był 2013 r. Dziś z całą pewnością w tej misce jest też sporo kurczaka. Zresztą akurat jest go tyle dzięki polityce PiS, który objął rządy w 2015 roku właśnie. Można się obrażać na PiS za milion innych rzeczy, ale to akurat całkiem mu wyszło.
Płaca minimalna. Nominalnie daleko nam do pańskiego stołu
To teraz jeszcze spojrzenie od trochę głupiej strony na te dane Eurostatu, ale żeby sprawiedliwości stało się za dość.
Jeśli porównać nominalny poziom płac, Polska spada na dziewiąte miejsce w UE, przy czym rozpiętość tego zestawienia zaczyna się na 551 a kończy na 2 638 euro miesięcznie.
Na marginesie przypominam, że nie każdy kraj ma ustaloną ustawowo płacę minimalną - nie ma jej w Austrii, Danii, Finlandii, Szwecji i we Włoszech.
W pierwszej trójce krajów z najwyższą płacą minimalną są Luksemburg (2638 euro), Irlandia(2282 euro) i Holandia (2 193 euro). Zestawienie z kolei zamykają Bułgaria(551 euro), Węgry (707 euro) i Łotwa (740 euro).