Polacy chcieli dać prztyczka deweloperom. Teraz padł na nich blady strach
Słyszeliście pewnie, że część polskiej klasy średniej uznała, że skoro mieszkania w Polsce są tak drogie, to lepiej rozejrzeć się w ich poszukiwaniu za granicą? Największą furorę wśród Polaków robi Hiszpania i tak się składa, że z Półwyspu Iberyjskiego napłynęły właśnie niepokojące wieści.
Skala inwestycji konsumentów z Polski w hiszpański rynek nie jest powalająca, ale trzeba pamiętać, że mówimy tu głównie o osobach, które traktują domy i mieszkania jako formę inwestycji, a nie jako miejsce zamieszkania. Z drugiej strony dla deweloperów właśnie ta grupa jest dzisiaj najcenniejsza. Po załamaniu się rynku kredytów hipotecznych miażdżącą większość klientów stanowią osoby z gotówką w ręku i fundusze inwestycyjne.
Ci inwestorzy zaczęli się deweloperom wymykać
Okazję do zysków wyczuli za granicą, szczególnie na południu Europy. W drugim kwartale 2022 r. Polacy kupili w Hiszpanii 740 lokali. Niewiele? Być może, ale trend jest wyraźnie wzrostowy – jeszcze rok wcześniej nasi rodacy kupili o połowę mniej mieszkań. Pewne tłumaczenie stanowi fakt, że atrakcyjne nieruchomości na Półwyspie Iberyjskim można kupić już za 400-500 tys. zł, co w większości większych naszych miast stało się ostatnio nieosiągalne.
Rodzimi deweloperzy mogliby już z niepokojem spoglądać na to, co dzieje się na wybrzeżu. Mam jednak wrażenie, że ostatnie dane mocno wyhamują apetyty polskiej klasy średniej. Okazuje się bowiem, że Hiszpania przypomina sobie o słynnych okupas.
O co chodzi? Hiszpańskie prawo pozwala dzikim lokatorom de facto przejmować nieużywane nieruchomości. Jeżeli squatersi włamią się do nieruchomości i przez 48 godzin nie zastaną właściciela, nie można ich wyrzucić w drodze szybkiej eksmisji. Sprawa trafia do sąd, dzięki czemu okupas mogą spędzić w mieszkaniu całe lata w oczekiwaniu na rozstrzygnięcie.
Obcokrajowcom hiszpańskie prawo spędza sen z powiek
Trudno się temu dziwić, bo mówmy przecież o dobru o naprawdę dużej wartości. Co więcej, z ostatnich danych udostępnionych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Hiszpanii wynika, że proceder kwitnie w najlepsze. Najbardziej poszkodowani są mieszkańcy dużych miast.
W Madrycie przez ostatnie półtora roku doszło do 3,6 tys. przypadków zajęć lokali mieszkaniowych. W Barcelonie łupem okupas padło 1,7 tys. nieruchomości. W Walencji i Maladze właściciele mieszkań tymczasowo stracili łącznie niemal 2 tys. mieszkań.
Warto wspomnieć, że korzystanie z prawa do zajęcia domu lub mieszkania rozkwitło na Półwyspie Iberyjskim w trakcie ostatniego kryzysu z 2008 r. Możemy się spodziewać, że nadchodząca do Europy recesja będzie sprzyjać takim zachowaniom. Chętni na tanie hiszpańskie nieruchomości muszą więc mieć się na baczności.