REKLAMA

Coca Cola straszy Polaków: teraz zapłacicie dwa razy więcej. Ta chciwość nas w końcu zgubi

Polska 40. krajem na świecie, który wprowadzi podatek cukrowy? Wszystko wskazuje, że tak. I być może nie miałbym z tym aż tak dużego problemu, gdyby rzeczywiście chodziło o moje zdrowie. Ale nie chodzi, tak samo jak chciwość z tytułu nie dotyczy Coca-Coli, a naszych rodaków z Sejmu.

podatek od cukru przedsiębiorcy
REKLAMA

Fot. Mike Mozart/Flickr.com/CC BY 2.0

REKLAMA

Nie kupuję małpek i nie lubię coli ani oranżady, więc powinienem mieć w głębokim poważaniu plany wprowadzenia nowego podatku, a jednak mam wzdęcia i pali mnie zgaga, jakbym wypił cysternę jakiegoś paskudztwa. Wszystko zaczęło się we wtorek po tym, jak rząd klepnął projekt, wprowadzający opłatę od napojów słodzonych oraz alkoholu w małych butelkach.

Projekt przewiduje wprowadzenie opłat maksymalnie do 1,2 zł za napoje słodzone oraz do 2 zł za małpki, ale producenci już straszą, że w przypadku niektórych produktów ceny na sklepowych półkach mogą się nawet podwoić.

Coca–Cola jest zdania, że zdrożeją wszystkie napoje bezalkoholowe średnio o ok. 30 proc., a słodzone, które bezpośrednio objęte są opłatami, o wiele bardziej.

– W przypadku najtańszych marek przewidujemy wzrost cen nawet o 100 proc.

– powiedziała „Rzeczpospolitej” Izabela Morawska z Coca-Coli.

Z doświadczeń innych krajów wynika, że podniesienie cen napojów słodzonych bywa skuteczne i po podwyżce rzeczywiście rzadziej sięgamy po cole, oranżady i inne ulepki. Bank Światowy zapewnia nawet, że w przypadku słodkich napojów klienci są bardziej skłonni do ograniczania popytu, gdy rosną ceny. To z kolei sprawia, że podatki od słodkich napojów są mniej efektywne w zbieraniu dochodów.

Może więc naprawdę chodzi o nasze zdrowie?

Nie, naiwniacy. To znów klasyczna zagrywka, gdy politycy mówią jedno, a tak naprawdę chodzi o coś zupełnie innego. Teraz pod płaszczykiem troski o Polaków, zapijających małpki oranżadą i colą, wprowadza się nowy podatek, dzięki któremu do budżetu wpadną dodatkowe 2 mld zł.

I wcale bym się nie zdziwił, gdyby politycy w duchu liczyli, że wyliczenia Banku Światowego wezmą w łeb, a Polacy pójdą śladem Meksykanów, nie rezygnując z ulubionych małych wódek i dalej będą je zapijać słodzonymi na potęgę colami, nektarami itd.itp.

Przekonalibyście się, że z nieskutecznego podatku nikt by nie zrezygnował. Kto by był tak głupi, by się martwić, że do budżetu płynie więcej kasy, niż się wcześniej spodziewano.

Pewnie jeszcze w Sejmie próbowaliby podnieść stawki, bo jak jest nieskuteczny, to znaczy, że za niski. (A nuż uda się wydębić więcej pieniędzy).

Skąd ta legislacyjna jazda bez trzymanki?

O tym, że chodzi o pieniądze, świadczyć może pośpiech oraz chaos, w jakim przygotowywano projekt ustawy, a także błyskawiczny planowany termin wejścia w życie nowych przepisów.

Konsultacje trwały półtora miesiąca, zastrzeżeniami przedsiębiorców, że wszystko toczy się za szybko, nikt się nie przejął, na dodatek w krótkim czasie pojawiło się kilka wersji nowych przepisów, co tylko pogłębiło zamieszanie.

Teraz projekt nowych przepisów trafi do Sejmu, a gdy zostanie przyjęty, ma zacząć obowiązywać już od… kwietnia.

Skąd to ekspresowe tempo? Otóż na gwałt trzeba załatać dziurę, jaka powstała w budżecie po zrezygnowaniu ze zniesienia przez rząd limitu 30-krotności składek ZUS.

Zdrowie zdrowiem, ale kasa musi się zgadzać

W tej dzikiej gonitwie za kasą, która z każdym kolejnymi miesiącem będzie się nasilać, bo trzeba będzie wymyślić, skąd wytrzasnąć miliardy, gdy już skończą się miliardy z OFE, wkurza mnie najbardziej, że znów mają za to zapłacić przedsiębiorcy.

REKLAMA

Zresztą to kolejna poszlaka wskazująca na to, że chodzi o łatanie dziury po zablokowanej przez gowinowców likwidacji limitu ZUS. Bo i w tym wypadku najwięcej stracą Polacy prowadzący działalność.

Bez względu na to, czy zmniejszą swoją marżę, nie podnosząc cen, czy stracą klientów po podwyższeniu należności za napój, to oni przecież dostaną po kieszeni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA