REKLAMA

Rząd szykuje rewolucję, ale to może być niewypał. Opóźnienie już jest

Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa kolejny raz obiecuje rychłe przyjęcie przez rząd zaktualizowanej Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040). Przy okazji obiecuje racjonalne wykorzystanie węgla w gospodarce i zgodne zapisy z popisaną już w maju 2021 r. umową społeczną z górnikami. Szkoda, że przy okazji nie zdradza, w jaki sposób jednocześnie chce w ciągu ledwo kilku lat pozbyć się większości węglowych mocy.

wegiel-import-Anna-Moskwa
REKLAMA

Biorąc pod uwagę opór, jaki był przy okazji nowelizacji zasady 10H, przez lata skutecznie blokującej rozwój lądowej energetyki wiatrowej, można zrozumieć kłopoty zaktualizowanej PEP2040. Dokumenty spycha na boczny tor węgiel i zdecydowanie bardziej stawia na OZE i energetykę jądrową. A to nie wszystkim podoba się w rządzie. Zgodnie z tymi zapisami czeka nas rewolucja energetyczna. Już za sześć lat, w 2030 r., odnawialne źródła energii (OZE) mają odpowiadać za blisko połowę (47 proc.) polskiej energii. Pomimo tego zielonego zrywu wszystko ma być zgodnie z górniczą umową społeczną, która zakłada zamknięcie ostatniej kopalni dopiero w 2049 r. 

REKLAMA

Węgiel w Polsce, czyli zjeść ciastko i mieć ciastko

Przy tej okazji znowu słyszymy, że rząd za chwilę pochyli się nad zaktualizowaną PEP2040. Chociaż nikt dokładnego terminu nie wskazuje i żadnego projektu dokumentu też nie pokazuje. A przynajmniej z medialnych doniesień wynika, że przed szefową Ministerstwa Klimatu i Środowiska nie lada wyzwanie. Musi bowiem zjeść ciastko i zaraz potem pokazać, że je ma. O co chodzi? O przyszłą rolę węgla. Z jednej strony Anna Moskwa obiecuje górnikom dochowanie harmonogramu zamykania kopalń sprzed blisko dwóch lat (rozpisanego na ponad ćwierćwiecze), a z drugiej szykuje spore modyfikacje jeżeli chodzi o udział węgla w polskim miksie energetycznym.

Jeszcze w 2021 r. moc węglowych elektrowni w Polsce wynosiła ok. 34,2 GW (24,9 GW po stronie węgla kamiennego i 9,3 GW - węgla brunatnego). Tymczasem, jak donosi Trybuna Górnicza, zaktualizowana PEP2040 zakłada, że już w 2030 r., czyli raptem za sześć lat, zostanie tylko 13 GW bloków węglowych, z czego 10 GW będzie przypadać na elektrownie, a 3 GW na elektrociepłownie. Innymi słowy w każdym kolejnym roku rząd bardzo na poważnie bierze pod uwagę redukcję węglowych mocy. Chociaż większość kopalni, zgodnie z umową społeczną, ma fedrować tak jak do tej pory.

PEP2040: przyspieszenie OZE i atom z opóźnieniem

Wtedy, w 2030 r., jak zakłada minister Anna Moskwa, powinien w polskim miksie energetycznym pojawić się mały reaktor jądrowy. Na ten duży, zgodnie ze słowami szefowej MKiŚ, mamy czekać do 2035 r. Przypomnijmy, że pierwotnie zakładano początek budowy pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce, która powstanie dzięki Amerykanom nad morzem Bałtyckim, w 2026 r. Jej uruchomienie zaś miało nastąpić w 2033 r. Ale okazuje się, że opóźnienie jest na tyle pewne, że będzie korekta tych dat w zaktualizowanej PEP2040. 

REKLAMA

Przy okazji mamy też sporo przyspieszyć z OZE. Te obecnie stanowią 37,6 proc. mocy zainstalowanej w polskim miksie energetycznym. Z kolei jak popatrzymy na roczne zestawienie źródeł energii, to zobaczymy, że przeszło 21 proc. zapewniły OZE. Ale zgodnie z nowymi zapisami PEP2040, już w 2025 r. odnawialne źródła energii będą stanowić połowę struktury wytwórczej. W 2030 r. to ma być 57 proc., a w 2040 - 68 proc. Najbardziej w tym czasie, zgodnie z planami rządu, mają puchnąć instalacje słoneczne. Energia ze słońca ma już w 2030 r. dawać ok. 27 GW, a w 2040 r. - nawet 45 GW.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA