Gdzie powstanie trzecia elektrownia jądrowa? Rząd już wybrał, tylko udaje, że jest inaczej
Energetyka jądrowa ma być receptą dla węglowego miksu energetycznego Polski, który przez najbliższe lata będzie przechodzić stopniowe metamorfozy. Lokalizacja dwóch elektrowni jest już znana. To nadmorskie Choczewo i tereny elektrowni Pątnów w Koninie. A co z trzecią? Od paru miesięcy w tym względzie powtarza się nazwę tylko jednego miasta. I znowu wskazał je wicepremier i szef aktywów państwowych Jacek Sasin.
Chociaż o budowie elektrowni jądrowej w Polsce mówi się od dziesięcioleci, to jednak nigdy nie byliśmy tak blisko tego typu inwestycjom, jak teraz. Wiadomo, że Amerykanie będą budować reaktor nad polskim morzem. Z kolei Koreańczycy z KHNP są już po słowie z PGE i ZE PAK. Razem wybudują na terenie elektrowni Pątnów w Koninie w pierwszym etapie dwa reaktory o mocy 1400 MW. A gdzie powstanie trzecia elektrownia jądrowa? Tego jeszcze ostatecznie nie ustalono. Ale od miesięcy faworytem w tym wyścigu wydaje się Bełchatów. Jacek Sasin znowu zasugerował, że to najlepsza lokalizacja.
Elektrownia jądrowa powstanie w Bełchatowie?
Sasin o Bełchatowie w kontekście budowy elektrowni jądrowej nie mówi pierwszy raz. Powtarza nazwę tego miasta dość regularnie. Wcześniej Mateusz Berger, pełnomocnik rządu ds. energetyki, też mówił o takiej lokalizacji. I przekonywał, że takie rozwiązanie pomogłoby zapewnić zatrudnienie w miejsce elektrowni Bełchatów, której zamknięcie planowane jest na 2036 r. Zdaniem wicepremiera Sasina w sumie w ciągu najbliższych 50 lat polski program jądrowy może wygenerować nawet 40 tys. nowych miejsc pracy. Teraz minister aktywów państwowych znowu wskazuje na Bełchatów.
Być może przy okazji ostatecznego wyboru lokalizacji dla trzeciej elektrowni jądrowej w Polsce, dojdzie do rozmów ze związkowcami górniczymi. Trwa wszak przeciąganie liny w sprawie przyszłej głównej siedziby Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE). Tutaj też faworytem miał być Bełchatów, co bardzo nie podobało się górnikom z Górnego Śląska. I możliwe, że dojdzie do porozumienia, że NABE jednak będzie rządzić np. z Katowic, a w zmian w Bełchatowie powstaną reaktory jądrowe.
Polski atom, czyli czas i pieniądz
Wybór trzeciej lokalizacji (po Choczewie i Pątnowie) dla elektrowni jądrowej w Polsce, to jednak teraz bodaj najmniejsze zmartwienie. Dużo wątpliwości wzbudza sam harmonogram. Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa opiera się na szacunkach z Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ) i twierdzi, że pierwszy reaktor mógłby ruszyć już w 2033 r. Przypomnijmy, że Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. w pierwotnej wersji (MKIŚ ma już zaktualizowaną, ale ta jeszcze nie trafiła pod obrady rządu) zakładała, że budowa wystartuje w 2026 r.
Jeszcze w lutym 2023 r. Jacek Sasin twierdził, że inwestycja PGE, ZK PAK i Koreańczyków mogłaby się skończyć nawet w 2034 r. Chociaż prezes PGE Wojciech Dąbrowski za bardziej realną datę uważa rok 2036. Teraz wicepremier i szef MAP mówi o jeszcze innym terminie: 2035 r.
Jeżeli zaś chodzi o finansowanie, to najwięcej wątpliwości budzi prywatny projekt PGE i ZK PAK. Na początku roku koreańska prasa pisała, że dwa reaktory w Polsce będą kosztować 14,1 mld dol. Zakłada się, że rząd nie dorzuci do tego ani grosza. Jacek Sasin twierdził, że tę inwestycję pokryją w całości środki pozabudżetowe. To jednak wydaje się wątpliwe. Wszak wartość kontraktu mocno przewyższałaby kapitalizację giełdową głównych inwestorów, czyli PGE (spółka wyceniana 14,81 mld zł) i ZK PAK (1.03 mld zł).
Atom w Bełchatowie mogą wybudować Francuzi
A który z zagranicznych inwestorów miałby stać za budową elektrowni jądrowej w Bełchatowie? Bardzo możliwe, że byłoby to zadanie francuskiego koncernu EDF, który już wcześniej swoją ofertę wycenił na – w zależności od wyboru ostatecznego wariantu – od 33 do 48,5 mld dol. (sześć reaktorów o mocy od 6,6 do 9,9 GW). Francuzi są bowiem cały czas w grze. Jacek Sasin potwierdza rozmowy z przedstawicielem prezydenta Macrona do spraw energetyki jądrowej.