Co za bzdury! Polacy dostają szału, jak słyszą, że zarabiają prawie 5000 zł miesięcznie
4839 złotych i 24 grosze wyniosło przeciętne wynagrodzenie w drugim kwartale tego roku – podał parę dni temu Główny Urząd Statystyczny. Dla gospodarki, ekonomistów, analityków i generalnie wszystkich, którzy zajmują się czymś, co ma związek z tak zwaną makroekonomią, kluczowe jest to, że to o siedem procent więcej niż rok temu. Płace zatem rosną, i to nawet szybciej niż ceny, bo inflacja jest poniżej 3 procent, czyli rosną także realnie i to wyraźnie, czyli wszystko gra. I tyle. Koniec.
Fot. Narodowy Bank Polski/Flickr.com/CC BY-ND 2.0
Z kolei znacznie większa grupa osób, która nie zajmuje się zawodowo statystyką, widząc, że średnia płaca to 4839 zł, pomyśli zapewne coś w rodzaju „ale bzdury, przecież większość Polaków zarabia znacznie mniej”. I będą mieć rację, bo faktycznie – średnia to nie mediana.
Jeśli w jakiejś grupie dziesięcioosobowej ktoś zarabia 500 tysięcy, a pozostałych dziewięć osób zarabia 1800 zł, to w tej grupie średnia płaca wynosi 51,6 tysięcy złotych, czyli 28 razy więcej niż zarabia 90 proc. osób w tej grupie.
Ale przy okazji tego tekstu chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze inną ciekawostkę statystyczną, moim zdaniem znacznie rzadziej dostrzeganą.
Tniemy zatrudnienie, podwyższamy płace
Wyobraźmy sobie firmę, w której pracuje 10 osób. Dwie zarabiają po 10 tysięcy, kolejne dwie po 7 tysięcy złotych, trzy zarabiają 3500, dwie dostają 2500 i ostatnia dostaje 1800 zł.
Średnia płaca w tej firmie jest na poziomie 5130 złotych (wszyscy razem wzięci zarabiają 51300, jest ich dziesięcioro). Załóżmy, że przyszedł kryzys i jest ciężko. Firma zwalnia więc dwie osoby: tę zarabiającą 1800 i jedną, która zarabiała 3500. A wszyscy inni solidarnie zgadzają się, że dopóki kryzys nie minie, będą zarabiać o 10 procent mniej. Mamy więc teraz firmę, w której pracuje 8 osób i zarabiają: dwie po 9000, dwie po 6300, dwie po 3150 i dwie po 2250.
I teraz uwaga: średnia płaca w tej firmie to 5175 złotych, o 45 złotych WIĘCEJ niż przed zmianami (wszyscy zatrudnieni w firmie zarabiają teraz łącznie 41400 PLN i jest ich ośmioro). Możliwa jest zatem sytuacja, w której wszyscy, absolutnie wszyscy w danej firmie, mają zarobki mniejsze niż poprzednio, ale średnia płaca w tej firmie nie spadła, tylko wzrosła. Ciekawe, prawda?
Oczywiście jest to efekt uboczny tego, że firma zwolniła dwie osoby i to akurat takie, które zarabiały mało – poniżej średniej. Gdyby zwolniła osobę zarabiającą 10 tysięcy, wtedy zapewne średnia płaca by spadła, nawet gdyby wszyscy pozostali dostali po 100 złotych podwyżki.
Uwaga na mianowniki!
Takie rzeczy w skali gospodarki w dość sporym państwie, jakim jest Polska, mogą się zdarzać często. GUS liczy średnią płacę w firmach co miesiąc, za każdym razem na dany moment w czasie i to, co wyliczy jest prawdą. Ale kryć się za tym mogą najróżniejsze zjawiska i decyzje w milionach firm.
Morał z tego taki, że warto uważać na mianowniki. Większość danych opisujących gospodarkę to proporcje między czymś a czymś innym, od strony czysto matematycznej są to ilorazy albo ułamki. W świecie, który lubi mieć wszystko mocno uproszczone, łatwo zapomnieć, że w żywej gospodarce nieustannie zmieniają się nie tylko liczniki, ale też mianowniki.
Stopa bezrobocia może rosnąć, bo jest więcej bezrobotnych, ale także wtedy, kiedy zmniejsza się mianownik, czyli liczebność całej grupy aktywnej zawodowo. Zadłużenie państwa może rosnąć, gdy rośnie nominalna wartość długu publicznego, ale jeśli PKB tego państwa rośnie w tym samym czasie jeszcze szybciej, to wtedy najbardziej znany ułamek w gospodarce, czyli dług do PKB, maleje.
Rentowność przedsiębiorstwa może maleć, kiedy po prostu zmniejsza się zysk, ale może też maleć wtedy, gdy zysk rośnie, ale przychody rosną jeszcze szybciej. A średnia płaca w gospodarce może rosnąć, gdy wszyscy dostają podwyżki, ale także wtedy, kiedy coraz więcej ludzi pracuje w branżach lepiej płatnych, a odchodzi z pracy z branż nisko płatnych. Gdyby wszystkie nauczycielki zostały nagle górnikami, średnia płaca w Polsce by wzrosła. Moim zdaniem to ciekawsze niż te wszystkie stare statystyczne suchary o tym, ile nóg średnio mają człowiek i koń na polu.
Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM.