Straszny upał schłodził nam gospodarkę? Już dawno nie było tak złych danych
Takich wyników gospodarczych nie mieliśmy już dawno. W czerwcu produkcja przemysłowa spadła o blisko 3 procent, a budowlana o 0,7 procent. Główny ekonomista banku Credit Agricole Polska, Jakub Borowski podsumował sytuację w sposób niepozostawiający wątpliwości.
Fot. Łukasz Hejnak/Flickr.com/CC BY 2.0
Ekonomistom z mBanku wychodzi z obliczeń, że polskie PKB w drugim kwartale może urosnąć względem pierwszego raptem o pół procent
Wyniki opublikowane właśnie przez GUS wyglądają naprawdę ciekawie. Nowe zamówienia w przemyśle były niższe niż rok temu o blisko 5 procent. To pierwszy spadek od marca 2018 roku. Dokładnie tak samo wyglądają zamówienia na eksport. W czerwcu mieliśmy też prawdziwe tąpnięcie w hutnictwie – produkcja stali spadła aż o 21 procent. Wydobycie węgla spadło o ponad 12 procent, a produkcja energii elektrycznej o 2,8 procent.
Nawet przewozy ładunków w transporcie były w ostatnim miesiącu mniejsze niż rok temu o 5,4 procent – jeszcze rok temu było to absolutnie nie do pomyślenia. Półtora roku temu mieliśmy w transporcie wzrosty mniej więcej o 20 procent.
Przed nami spowolnienie?
Spadki w produkcji to najpoważniejsze sygnały spowolnienia, ale nie jedyne. Płace w przedsiębiorstwach w czerwcu urosły tylko o 5,3 procent w stosunku do tego, co było rok temu. Oczekiwano, że urosną o 7 procent. Po uwzględnieniu inflacji, czyli realnie wzrosły tylko o 2,6 procent, czyli najsłabiej od kwietnia 2017 roku. Tak zwany fundusz płac (czyli płace razy zatrudnienie) urósł tylko o 5,5 procent realnie. To najsłabszy wzrost od grudnia 2016.
Z kolei sprzedaż (i rejestracje) nowych samochodów w czerwcu była o 2,3 procent mniejsza niż rok temu, a miesiące, w których sprzedaż samochodów w Polsce zdarza nie zdarzają się zbyt często. W czerwcu również liczba nowo rozpoczętych budów domów była aż o 15 procent mniejsza niż rok temu. Liczba pozwoleń na budowę i zgłoszeń z projektem budowlanym spadła o 4 procent.
Pozostaje pytanie o to, dlaczego tak się dzieje i czy można to wytłumaczyć jakoś inaczej niż nadchodzącym spowolnieniem gospodarczym. I okazuje się, że można. Po pierwsze, wszyscy analitycy zwracają uwagę na różnicę kalendarzową. W tym roku w czerwcu było o 2 dni robocze mniej niż rok temu. To tłumaczy mniejszą produkcję, a także wolniejszy wzrost płac, bo ci, którzy pracują na akord siłą rzeczy musieli pracować krócej niż rok temu, więc mniej zarobili.
Tylko że ci sami analitycy to wszystko wiedzieli jeszcze przed publikacją danych, a mimo to żaden z nich nie prognozował, że produkcja spadnie. Argument kalendarzowy jest słuszny, ale mimo to jest gorzej niż się spodziewano. Co więcej: Ministerstwo Przedsiębiorczości w swoim komentarzu do tych złych danych zapowiedziało, że w lipcu będzie już wszystko dobrze, bo produkcja urośnie mniej więcej o 5 procent. Tylko, że każdy może sprawdzić, że z kolei w lipcu w tym roku jest o jeden dzień roboczy więcej niż rok temu. Czyli tym razem kalendarz będzie danym pomagać. Czyli te 5 procent też nie będzie niczym nadzwyczajnym.
Słoneczko za mocno przygrzało
Znacznie ciekawszy jest drugi wątek w tłumaczeniu złych danych za czerwiec. Ten wątek to pogoda.
Analitycy PKO BP sugerują, że zwłaszcza w budowlance, ale nie tylko, w poprzednim miesiącu mógł poważnie przeszkadzać upał, bo przecież mieliśmy rekordowo ciepły czerwiec.
Faktycznie jak sobie przypomnę, co się działo za oknem miesiąc temu, to myślę sobie, że nie miałbym wtedy siły na to, żeby kupować samochód, nie wspominając o stawianiu jakichś budynków. Ale jeśli faktycznie upał był tak istotny, że aż nam spowolnił całą gospodarkę, to mamy jak na dłoni dowód na to, że zmiany klimatu mogą w nas uderzać także od tej strony i to szybciej niż się komukolwiek wydawało. I to generalnie nie jest optymistyczna obserwacja na przyszłość.
Prawda zapewne jak zwykle leży gdzieś pośrodku i za fatalny czerwiec trochę odpowiada dziwna pogoda, trochę kalendarz, a trochę też faktyczne spowolnienie gospodarcze. Jedno drugiego (i trzeciego) nie wyklucza.
Tak czy inaczej o wzroście o 5 procent w skali rocznej nikt już nie wspomina, chociaż jeszcze parę miesięcy temu takie prognozy się pojawiały, a ekonomiści zastawiali się dlaczego nasza gospodarka nie zwalnia, skoro niemiecka ociera się właśnie o recesję. Dziś wygląda na to, że jednak wzrost w drugim kwartale będzie słabszy niż w pierwszym i będzie gdzieś w okolicach 4 i pół procent. Nadal zupełnie nieźle, ale wygląda na to, że poważne spowolnienie gospodarcze obecne w strefie euro nas też w końcu zaczęło wciągać.