Rusza nowy program roweru miejskiego w Krakowie. Takie połączenie loterii i leasingu
W czwartek samo południe ruszają zapisy na całkiem nowy system roweru miejskiego w Krakowie o nazwie LajkBike. Określenie „rower miejski” jest tu jednak dość myląca, bo takie systemy polegają na krótkich podróżach z punktu A do B bez wiązania się z jednośladem. Tu mamy do czynienia z czymś w rodzaju leasingu, czyli płacimy miesięczną ratę, rower nie jest nasz, ale musimy się nim na stałe opiekować. Jest jeszcze element loterii – rowery zostaną przydzielone w drodze losowania. Fot. ZTM w Krakowie
Zapisy na rower miejski LajkBike ruszają w czwartek 17 sierpnia o 12:00. Brzmi to trochę jak remake westernu „W samo południe”, ale nie trzeba mieć refleksu rewolwerowca, bo żadnej walki o rowery nie będzie. Kolejność zgłoszeń nie będzie mieć znaczenia, a użytkownicy rowerów LikeBike zostaną wybrani w drodze losowania. Aby wziąć udział w tej loterii, trzeba zdążyć z zapisem do 1 września.
Do zdobycia nawet na trzy miesiące na razie będzie 500 rowerów tradycyjnych i 250 rowerów ze wspomaganiem elektrycznym. Za „analoga” zapłacimy abonament 29 zł miesięcznie, a za „elektryka” 79 zł miesięcznie. Przy odbiorze roweru trzeba będzie zapłacić kaucję, która wyniesie 100 zł w przypadku pierwszego typu roweru i aż 500 zł w przypadku drugiego.
Normalne rowery
Rowery LajkBike na tle rowerów na minuty wyróżniają się tym, że są to normalne rowery miejskie, jakie można kupić w sklepie z rowerami, a nie dość dziwacznie wyglądające jednoślady zaprojektowane do brutalnego traktowania, a przy okazji zniechęcające swą odmiennością pospolitych złodziei.
Rowery LajkBike toczą się na 28-calowych kołach, mają błotniki, bagażniki i oświetlenie zasilane prądnicą. Przynajmniej w wersji elektrycznej widelec jest amortyzowany, a wytracanie prędkości odpowiadają hydrauliczne hamulce tarczowe. Rower ma zainstalowaną blokadę na koło typu O-lock, ale w zestawie dostaniemy też zapięcie łańcuchowe.
Jak podkreśla Zarząd Transportu Publicznego w Krakowie, rowery LajkBike są przeznaczone tylko do użytku niekomercyjnego, czyli na przykład realizacja dostaw kurierskich będzie zabroniona. Rowerem będzie można poruszać się tylko na terenie Krakowa oraz strefy buforowej obejmującej obszar 1 km od granic miasta. ZTP wyjaśnia, że system LajkBike to „promocja roweru jako transportu miejskiego, a nie formy rekreacji”.
Zapnij rower na łańcuch albo płać
Rowery będzie można przechowywać na ulicy lub w innych ogólnie dostępnych miejscach, ale – jak zaznacza ZTM – w takich sytuacjach trzeba będzie pamiętać o właściwym zabezpieczeniu sprzętu. Chodzi o zablokowanie tylnego koła oraz przymocowanie ramy roweru dołączonym łańcuchem do stojaka rowerowego lub innego, podobnego stałego uchwytu.
Warto wiedzieć, że jeśli wyjdzie na jaw, że rower został skradziony, a nie został przez użytkownika prawidłowo zabezpieczony, to ZTP obciąży użytkownika kwotą odpowiadającą pełnej wartości roweru. Chodzi o wysokie kwoty, bo jak „Gazecie Wyborczej” powiedział Maciej Piotrkowski z Zarządu Transportu Publicznego, koszt zakupu e-bike'a wyniósł około 11 tys. zł.
W abonamencie LajkBike zawarta jest też usługa naprawy ewentualnych usterek, ale tylko takich, które są wynikiem normalnej eksploatacji: przebita dętka, zużyte klocki hamulcowe, urwany łańcuch, rozregulowana przerzutka, pęknięta szprycha czy scentrowane koło i tym podobne. ZTM obiecuje, że naprawa usterek nie powinna zająć więcej niż dwa dni.
Jeśli LajkBike’i będą cieszyły się dużym zainteresowaniem, już w przyszłym roku będzie ich 250 sztuk więcej – planowany jest bowiem zakup kolejnych rowerów elektrycznych do systemu – deklaruje ZTM.
Wavelo przegrało z hulajnogami
Nazwa nowego systemu rowerów miejskich oczywiście nawiązuje do Lajkonika, a podobne nawiązanie do jednej z wizytówek Krakowa zaszyto też w nazwie poprzedniego systemu – Wavelo. Program ten miał działać co najmniej do 2024 roku, ale operator zerwał umowę z miastem już jesienią 2019 roku, po trzech latach działalności.
Nieoficjalnie wiadomo, że Wavelo zabiły hulajnogi elektryczne, których operatorzy weszli z agresywnym modelem działalności, nawet bez zawierania umowy z władzami miasta. Po prostu rozwieźli po mieście swoje pojazdy, uruchomili apki i hulajnogi zaczęły namnażać się na ulicach Krakowa, wraz z pojawianiem się kolejnych operatorów.
Operatorzy ci w praktyce pozwalali użytkownikom na użytkowanie tych pojazdów bez trzymania się jakichkolwiek zasad, jeśli chodzi o sposób poruszania się czy parkowania – a właściwie porzucania ich w dowolnym miejscu.
Sytuację pogarszał fakt, że polskie prawo drogowe było ślepe na hulajnogi elektryczne i przez długi czas potrącanie pieszych na chodnikach przez hulajnogistów traktowała jako... kolizję dwojga pieszych. Prawo w końcu zmieniono, a pierwszą realną próbę uregulowania tego chaosu władze miasta podjęły dopiero w tym roku.
Przypomnijmy, że system Wavelo był całoroczny, co było ewenementem w polskich warunkach, liczył aż 1500 pojazdów, a opłaty za przejazd były relatywnie niskie. Grupa czynnych abonentów Wavelo w 2019 roku liczyła około 30 tysięcy osób.