Elektromonterzy, projektanci i inżynierowie specjalizujący się w budownictwie energetycznym, w tym w OZE – oto jedne z najbardziej deficytowych profesji w Polsce. Firmy coraz chętniej sięgają po pracowników o innych specjalizacjach, oferując specjalistyczne szkolenia, i kusząc wysokimi zarobkami. Eksperci wskazują, że przechodząc do OZE mogą zyskać nawet jedną trzecią więcej niż zarabiają obecnie.
Koniunktura w budownictwie – według Głównego Urzędu Statystycznego – jest zła. We wrześniu 2024 r. wskaźnik ogólnego klimatu w tej branży spadł do -3,9 pkt. z -2,8 pkt. miesiąc wcześniej. Główną barierę dla inwestycji cały czas stanowią wysokie koszty ich realizacji (44,7 proc. wskazań) i niepewna sytuacja makroekonomiczna (29,5 proc. wskazań). Z kolei najpoważniejszą przeszkodą w prowadzeniu działalności są koszty zatrudnienia. W lipcu narzekało na nie aż 72,7 proc. zapytanych przez GUS firm budowlanych.
Justyna Rębiałkowska, ekspert ds. rekrutacji w LeasingTeam Professional twierdzi, że mimo dekoniunktury i opóźnienia programu kredytu 0 proc., zapotrzebowanie na fachowców nie spada.
Za sprawą funduszy unijnych poprawiły się też nastroje w budownictwie liniowym. Przede wszystkim jednak prawdziwy boom przeżywa sektor energetyczny, gdzie ze względu na długofalowe plany inwestycyjne, w szybkim tempie rośnie zapotrzebowanie na wysoko wykwalifikowanych specjalistów od OZE, których niestety w naszym kraju brakuje – wylicza.
Na budowach najbardziej brakuje elektryków
Trudno się dziwić, że specjalistów chce zatrzymać 9 na 10 (88,4 proc.) pracodawców z branży, kolejne 6,3 proc. przepytanych przez GUS przedsiębiorców z tego sektora planuje zwiększyć zatrudnienie, przede wszystkim wykwalifikowanej kadry. Justyna Rębiałkowska wskazuje, że najbardziej brakuje elektryków.
Przy części projektów, zwłaszcza strategicznych, z różnych względów pracować mogą wyłącznie osoby z polskim obywatelstwem, co dodatkowo zawęża pole poszukiwań. Poza tym dobrzy specjaliści nie szukają pracy, więc ogłoszenia już dawno przestały działać – zdradza.
Więcej wiadomości na temat kondycji budownictwa w Polsce
Jak tłumaczy, aby pozyskać pracowników, trzeba uciec się do rozmów z kandydatami pasywnymi.
Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że w budownictwie nasila się zjawisko tzw. employee poachingu (pol. pracownicze kłusownictwo – podkradanie pracowników – przyp. red.), obserwowane dotąd głównie w branży IT – tłumaczy Justyna Rębiałkowska z LeasingTeam Professional.
Wysokie zarobki przyciągają amatorów
Eksperci oceniają, że branża energetyczna cały czas ewoluuje i nie ma mowy o żadnym spowolnieniu.
Nikt nie zakłada przecież, że inwestycje w farmy fotowoltaiczne czy wiatrowe pójdą w odstawkę. Większość specjalistów chce tu pracować i jest otwarta na przebranżowienie się, a firmy kuszą wysokimi zarobkami – wskazuje w swoim opracowaniu LeasingTeam Group.
I wskazują, że inżynier budowy może liczyć na 11 tys. zł brutto, kierownik robót od 8 tys. 14 000 zł brutto, a project manager nawet 19 tys. brutto.
Na wysokość zarobków wciąż ma wpływ to, skąd pochodzi pracodawca. Najwięcej zarobić można w przedsiębiorstwach, które siedziby mają w dużych aglomeracjach: warszawskiej, wrocławskiej, trójmiejskiej i poznańskiej. Najniższe stawki są w województwie warmińsko-mazurskim, kujawsko-pomorskim, podlaskim, świętokrzyskim, lubelskim oraz lubuskim.
Praca w OZE. Nie ważne jaki byle elektryk
Justyna Rębiałkowska zauważa, że perspektywa wysokich zarobków przyciąga delikwentów, którzy nie znają nawet podstaw zawodu.
Kolejnym problemem, z którym coraz częściej się zderzamy, jest brak elementarnego zaangażowania i odpowiedzialności za pracę. Zdarzają się sytuację, że kierownik budowy opuszcza miejsce pracy w sytuacji emergency, bo uznaje, że jego dniówka się właśnie kończy – zwraca uwagę Justyna Rębiałkowska.
LeasingTeam Professional wskazuje na jeszcze jedną trudność: wygórowane oczekiwania finansowe specjalistów stricte od OZE. Dlatego firmy często decydują się zatrudniać elektryków elektryków o innej specjalizacji przygotować go do pracy w OZE.