Musk chce budować tańsze samochody, dysponujące większymi zasięgami. Kluczem do osiągnięcia tego celu są baterie. Inni producenci korzystają z ogniw LG lub Panasonica. Tesla buduje je samodzielnie.
Elon Musk zapowiedział w 2020 roku, że Tesla celuje w zwiększenie mocy produkcyjnej do 100 gigawatogodzin rocznie dla swojego nowego ogniwa. 4680 ma być nowym otwarciem w świecie elektromobilności, dzięki sześć razy większej mocy i pięciokrotnie większej pojemności. W efekcie Tesla ma być w stanie produkować mniej baterii, aby zasilić tę samą liczbę samochodów.
Zanim Tesla będzie w stanie włożyć akumulatory do nowych Modeli Y, do fabryk firmy musi zostać dostarczony nikiel – jeden z głównych materiałów, wykorzystywanych w produkcji. Jego dostawy stoją jednak pod znakiem zapytania.
Ceny niklu biją rekordy
Jeszcze na początku roku za nikiel płaciło się 15 tys. dol. Dziś tona tego metalu wyceniana jest na 48 tys. dol.! W ciągu kilku dni kurs podskoczył trzykrotnie.
Jednym z głównych producentów niklu jest Rosja, która odpowiada za 7 proc. globalnego zapotrzebowania (zwłaszcza na najczystszy nikiel). Eksperci obawiają się więc, że sankcje wymierzone w naszych wschodnich sąsiadów odbiją się również na producentach baterii.
Jeszcze w lutym Tesla chwaliła się, że w nowej fabryce udało się jej wyprodukować okrągły milion segmentów dla nowych baterii. I to tylko w styczniu!
Jakkolwiek liczba ta może robić wrażenie, warto podkreślić, że na jedną baterię składa się tysiąc segmentów, więc moce przerobowe wciąż nie przekraczają tysiąca samochodów miesięcznie.
Ceny i niższa podaż niklu mogą odbić się na dostawach
Tesla planowała uruchomienie produkcji baterii 4680 w dwóch kolejnych fabrykach – w Teksasie i Berlinie. Firma nie informuje jednak póki co o jakichkolwiek zmianach.