O tym badaniu Tinder będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Naukowcy wzięli na tapet najpopularniejszą aplikację randkową świata, wypytali o niej jej użytkowników i... okazało się, że ponad połowa stałych bywalców aplikacji nie ma zamiaru spotykać się z nikim offline. Po co więc tam siedzą? Odpowiedź jest dość przygnębiająca.
Tinder odwiedza miesięcznie 75 mln użytkowników. Przez niektórych korzystanie z aplikacji jest wręcz utożsamiane z szukaniem drugiej połówki, albo chociaż przelotnego romansu. Badanie opublikowane na łamach czasopisma Cyberpsychology Behavior and Social Networking pokazuje, że i jedni i drudzy wykazują się w kwestii swojego ewentualnego powodzenia zbyt dużym optymizmem.
Wspomniana liczba nijak ma się bowiem do rzeczywistości. Badacze przeprowadzili ankietę na 1387 użytkownikach Tindera. Wyniki?
50,3 proc. tinderowiczów nie ma zamiaru się z nikim spotykać
Pytanie brzmi: dlaczego ktoś spędza cały ten czas na aplikacji randkowej, jeśli nie jest zainteresowany znalezieniem randki? – zauważył jeden z autorów badania dr Elias Aboujaoude, profesor psychiatrii i nauk behawioralnych
Ankietowani nie byli pytani wyłącznie o motywacje w korzystaniu z Tindera. Autorzy badania pytali ich wprawdzie o liczbę par w apce, randek, sposób wyboru partnerów. Oprócz tego, zadawali jednak równocześnie pytania, które miały określić samooocenę badanych, ich skłonność do depresji, poczucie samotności i poziom impulsywności.
Dr Aboujaoude doszedł do ciekawych wniosków. Jego zdaniem wielu użytkowników aplikacji szuka w niej rozrywki i łatwych endorfin, które mają pomóc w radzeniu sobie z trudnymi stanami psychicznymi.
Nazywamy je aplikacjami randkowymi, ale wyraźnie służą innym funkcjom poza randkowaniem - zauważył naukowiec.
Jak dodaje, Tinder nie radzi sobie z wypełnianiem tych dodatkowych funkcji. Osoby, u których stwierdzono impulsywność i depresyjne nastroje były generalnie mniej zadowolone z korzystania z aplikacji. Zdecydowanie bardziej apka podobała się za to użytkownikom, którzy zainstalowali ją z myślą o randkowaniu i umawiali się na spotkania poza siecią.
Ogólne wyniki satysfakcji z korzystania z Tindera jednak nie powalają. W czteropunktowej skali aplikacja dostała mizerne 2,39. Niezbyt wysoko zostały ocenione również randki offline - na 3,05 w pięciopunktowej skali.
Przyczyn takiego stanu rzeczy może być jednak więcej
We wspomnianym badaniu aż dwie trzecie ankietowanych przyznało, że było w związku w trakcie korzystania z aplikacji. Z punktu widzenia osób szukających na Tinderze miłości mogłoby to zostać odebrane jako duża nieuczciwość ze strony współużytkowników. Ba, wychodzi na to, że ta pierwsza grupa jest dość słabo reprezentowana.
W jeszcze trudniejszym położeniu są mężczyźni zakwalifikowani przez anonimowego socjoekonomistę ukrywającego się pod pseudonimem Worst Online Dater jako osoby o przeciętnej urodzie. Badacz utworzył profil takiego użytkownika i udało mu się sparować z zaledwie 0,5 proc. polubionych przez niego kobiet. A trzeba przecież pamiętać, że takie dwustronne polubienie to dopiero wstęp do konwersacji, na którą płeć przeciwna może zwyczajnie zignorować.
W innym badaniu Worst Online Dater przeanalizował dane kobiet. Wnioski? 78 proc. użytkowniczek aplikacji było zainteresowanych głównie grupą 20 proc. najatrakcyjniejszych mężczyzn. Wychodzi więc na to, że ośmiu na dziesięciu facetów realnie walczy o zainteresowanie wąskiej grupy 22 proc. kobiet.
Takie badania każą zapytać, czy Tinder nie obiecuje nieco za dużo
Zarówno kobietom, które trafiają na mężczyzn szukających okazji do skoku w bok, facetom, których profile są notorycznie przeciągane na ekranie telefonu przez płeć przeciwną w lewo (co oznacza brak zainteresowania) jak i obie płcie jednocześnie - bo jak widać ponad połowa użytkownikom jest tam zainteresowana wszystkim poza randkowaniem.
Jedno jest za to pewne w 100 proc. - apka na tworzeniu iluzji szans na znalezienie partnera świetnie zarabia. Głównie dzięki płatnościom, które mają zwiększyć widoczność profilu płacącego w gąszczu konkurentów i konkurentek. Miesięczny koszt subskrybcji Tindera Plus, który pozwala m.in na nielimitowaną liczbę polubień to 28,26 zł. Tinder Gold umożliwiający podejrzenie osób, które nas polajkowały kosztuje 97,13 zł miesięcznie.
Najbardziej wypasiony pakiet platinum, pozwalający na wysłanie wiadomości od razu po wysłaniu superlajka (w normalnych okolicznościach okno czatu pojawia się dopiero po sparowaniu), wiąże się z wydatkiem aż 116,57 zł miesięcznie.
W 2022 r. Tinder miał ponad 16 mln płacących użytkowników. Roczne przychody spółki to 1,79 mld. dolarów.