Oszczędzają na ogrzewaniu, zakupów nie robią, ale randek nie odpuszczą. Tinder zszokowany
Właściciele jednej z najpopularniejszych aplikacji randkowych na świecie zaprezentowali wyniki kwartalne. Okazało się, że w dobie kryzysu użytkownicy płacą za ułatwienia w znajdowaniu partnerów więcej niż rok temu. Trochę szokujące biorąc pod uwagę, że tech-giganci narzekają na spadki sprzedaży, a z badań społecznych wychodzi, że myśli konsumentów są raczej zaprzątnięte tym, jak ogrzać mieszkanie, albo za co zrobić zakupy.
Spowolnienie, recesja, kryzys. Mogłoby się wydawać, że sytuacja nie sprzyja amorom. Młodzież zajęta jest protestowaniem przeciwko bierności polityków wobec zmian klimatycznych, nieco starsi zastanawiają się nad spięciem domowego budżetu, a ci jeszcze starsi przeliczają właśnie emerytury, kalkulując, czy stać ich na podkręcenie ogrzewania.
Mocno oczywiście upraszczam, ale faktem jest, że w dzisiejszych realiach obserwujemy nakładanie się na siebie coraz to nowych kryzysów społeczno-gospodarczo-politycznych. Konsumenci drżą o swoje portfele i coraz mocniej ograniczają wydatki.
Zanim przejdziemy do wyników Tindera, garść faktów
Secours Populaire wraz z instytutem badawczym IPSOS zrealizowali badanie na sześciu tysiącach Europejczyków. Wnioski? Poziom niepewności wśród obywateli poszczególnych krajów jest bardzo wysoki.
Najgorzej sytuacja wygląda w Grecji. Co drugi ankietowany stwierdził, że wystarczy jeden niespodziewany wydatek, by jego finanse znalazły się w potężnych tarapatach. Można by ten fakt zbyć tradycyjnym narzekaniem na niezbyt gospodarne zarządzanie pieniądzmi u mieszkańców Południa, gdyby nie to, że reszta kontynentu wcale nie ma dzisiaj weselszych min.
W Polsce, Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii odsetek osób odpowiadających twierdząco na powyższe twierdzenie oscyluje w granicach 20 proc. Czterech na dziesięciu respondentów stwierdziło, że udało się w ostatnim czasie po pożyczkę do członków swojej rodziny.
Można więc powiedzieć, że nawet jeśli nie odzwierciedlają tego statystyki gospodarcze, kryzys już tu jest. Zagląda i penetruje nasze kieszenie, wdarł się do głów i wyobraźni konsumentów. Potwierdzają to globalni giganci Apple i Amazon, ostrzegając inwestorów, że wyniki sprzedaży będą leciały w dół.
Na tym tle Tinder zaskakuje
Właściciel aplikacji, firma Match Group, podała właśnie wyniki kwartalne. Między lipcem a wrześniem tego roku liczba płatnych subskrypcji wzrosła o 7 proc. Mowa tu wprawdzie o wszystkich produktach grupy, klienci Tindera stanowią jednak lwią część tego ogółu.
Przypomnijmy w tym miejscu, że sama apka jest darmowa. Użytkownik, który podepnie kartę kredytową pod aplikację i pozwoli tej ostatniej na regularne ściąganie środków z konta ma po prostu (przynajmniej w teorii) większe szanse na zdobycie pary. Wchodząc do grona klientów premium otrzymuje się takie udogodnienia, jak możliwość podglądu, kto polajkował nasz profil.
Żeby nie było jednak zbyt różowo, chociaż liczba subskrybentów wzrosła z 16,3 mln do 16,5 mln (kolejne 80 mln to użytkownicy, którzy korzystają z apek za darmo), to wzrost ten pochodził spoza rynku europejskiego i amerykańskiego. Ba, spadła również liczba dokonywanych płatności za jednorazowe funkcje zwiększające szansę na matcha jak „Super Likes” i „Boosts”. Oznacza to jednocześnie, że Europejczycy nie ciągną dzisiaj finansów Tindera w dół. A to już całkiem sporo.
Szefowie Match Group ostrzegają, że w ostatnim kwartale roku o fajerwerkach nie może być mowy. Mimo tego okres pandemii Tinder może uznać za sukces. Pod koniec 2020 r. firma zarabiała kwartalnie 651 mln dol, teraz wyciąga ponad 810 mln dol. Jednocześnie pojawiały się wówczas głosy, że aplikacja prowadzi badania zmierzające do spersonalizowania opłat za korzystanie z dodatkowych funkcji.
Skąd to wiadomo? Australijska organizacja konsumencka Choice przeprowadziła ankiety i okazało się, że młoda wielkomiejska lesbijka płaciła za subskrypcję dużo mniej niż 50-letni mężczyzna z przedmieść. Teraz takie informacje są na wagę złota. Wiedza o tym, kto i ile jest gotów zapłacić za znalezienie miłości jeszcze nigdy Tinderowi nie była tak potrzebna.