Tak się teraz produkuje prąd. Świat stawia wiatraki na morzach, a Polska gromadzi węgiel na hałdach
Pociąg z napisem OZE pędzi coraz szybciej, a morskie farmy wiatrowe są w nim jednym z szybszych wagonów. Energia pozyskiwana za ich pomogą staje się coraz tańsza, a eksperci przewidują, że staną się jednym z motorów napędowych rozwoju.
Rok 2019 był najlepszy w historii z punktu widzenia morskiej energii wiatrowej. Nowe morskie farmy wiatrowe postawione w tym czasie mają moc 6,1 GW – więcej niż największa elektrownia w Polsce, która znajduje się w Bełchatowie.
Tempo prac nie zwalnia. Z raportu Global Offshore Wind Report wynika, że w 2020 r. świat wzbogaci się o kolejne 6 GW. A potem będzie już tylko lepiej. Do 2030 r. na całym świecie przybędzie ponad 205 GW nowych mocy offshore, co stanowi wzrost o 15 GW w stosunku do poprzednich prognoz. Dla morskich farm wiatrowych, tak jak dla całego sektora OZE, Covid-19 stał się motorem napędowym.
Chiny inwestują w morski wiatr
Na pierwszym miejscu drugi rok z rzędu pozostają Chiny, które zbudowały instalacje o mocy 2,4 GW. Na drugim miejscu jest Wielka Brytania - 1,8 GW, a na trzecim Niemcy - 1,1 GW.
Łącznie na całym świecie rozmieszczone na morzach wiatraki generują już 29,1 GW - 75 proc. mocy wszystkich polskich elektrowni węglowych.
Offshore dowiódł już, że jest przystępną cenowo, skalowalną, bezemisyjną technologią. Maksymalne wykorzystanie potencjału branży zależy od wspólnych działań rządów i przemysłu w zakresie projektowania rynku, ustalania jasnych celów dotyczących zapotrzebowania na moc, perspektywicznego planowania rozwoju infrastruktury i zapotrzebowania na siłę roboczą
– opowiada Feng Zhao, Dyrektor Strategii GWEC
Zdaniem Zhano dopiero zaczynamy uwalniać pełen potencjał czystej energii z wiatru na morzu. W swoim raporcie GWEC szacuje, że w ciągu najbliższych 10 lat zatrudnienie w tym sektorze znajdzie 900 tys. osób. Co więcej, podkreśla organizacja, budowa morskim farm wiatrowych odda nieocenione zasługi klimatowi.
1 GW morskiej energii wiatrowej pozwala uniknąć 3,5 tony CO2 - co czyni ją najskuteczniejszą dostępną wielkoskalową technologią pozwalającą na redukcję emisji i zastąpienie paliw kopalnych na wielu obszarach
– uzupełnia Ben Backwell, dyrektor generalny GWEC
Polska zaspała na transformację
Polska start tej technologii przegapiła. Choć o morskich farmach wiatrowych mówi się u nas od prawie dekady, prace ślimaczą się niemiłosiernie. Dopiero w styczniu tego roku Orlen poinformował o rozpoczęciu procedury wyboru projektanta, a w lipcu – o zakończeniu badań środowiskowych. Dzięki tym ostatnim państwowy gigant będzie mógł ubiegać się o pozwolenie na budowę farm o mocy 1,2 GW. Mają być one zlokalizowane na wysokości Łeby, ponad 20 km od stałego lądu.
Rozwój morskich farm wspiera również systematyczny spadek kosztów wytworzenia energii. Jeszcze w 2013 r. wyprodukowanie 1 MWh wiązało się z wydaniem 225 dol. Dzisiaj to ponad 3-krotnie mniej. Prognozy wskazują jednak, że już niebawem możliwe będzie zejście do pułapu niespełna 60 dol./MWh. Dla porównania lądowe farmy wiatrowe produkują energię za 53 dol., a instalacje fotowoltaiczne – 68 dol./MWh. W przypadku węgla w 2018 r. koszt wahał się miedzy 60 a 143 dol./MWh.
Szkoda tylko, że otrzeźwienie przychodzi tak późno. Na hałdach zalega już 7 mln ton polskiego węgla, a rząd szykuje się do budowy kolejnego magazynu, by pomieścić „strategiczne rezerwy”. Potrzeba było epidemii, by odważnie zadeklarować, że kopalnie trzeba będzie w najbliższym czasie wygaszać.
Zdaniem analityków z Climate Analytics polskie elektrownie węglowe zaczną przynosić straty w ciągu kilku najbliższych lat. Potencjał do ich zastąpienia prywatni inwestorzy widzą właśnie w farmach wiatrowych umieszczonych na Bałtyku. Ba, potencjał, obok Niemiec i Turcji, największy w całej Europie.
Na razie na tle reszty Starego Kontynentu i części Azji jesteśmy dzisiaj jak użytkownik maszyny do pisania, który pewnego dnia wyjrzał ze swojego pokoju i zorientował się, że teksty tworzy się dzisiaj na laptopach i smartfonach.