Czy lotnisko w Modlinie będzie mogło wreszcie rozwinąć skrzydła? Wiele wskazuje na to, że tak. Miliony popłyną w ramach ugody z firmą Erbud za fuszerkę przy przebudowie pasa startowego. Wstrzymaną transzę obiecanej pożyczki na remont po wyborach odmroził państwowy udziałowiec. Jest też nowy cennik i nowa rzeczywistość, dająca nadzieję, że rozwój Modlina będzie odblokowany. W tej chwili dogadywana jest nowa umowa z Ryanairem, ale pod Warszawą mogą pojawić się też nowi przewoźnicy, w tym latający do Indii.
Aż 21,7 mln zł zapłaci portowi lotniczemu w Modlinie spółka Erbud w ramach ugody za prace z 2012 roku. Te środki pozwolą lotnisku się rozwijać?
Tomasz Szymczak p.o. prezesa zarządu Mazowieckiego Portu Lotniczego Warszawa-Modlin: Pieniądze te zamierzamy przeznaczyć na remonty pola ruchu naziemnego, w tym także na przygotowanie dokumentacji, a także na bieżące naprawy.
Szansę na rozwój lotniska daje chyba też zmiana polityczna. Czy liczycie na to, że inwestycje w Modlinie wreszcie zostaną odblokowane?
Wstępne zapowiedzi polityków, w tym Macieja Laska, eksperta lotnictwa, posła KO, jednoznacznie wskazują na to, że Modlinowi należy pozwolić się rozwijać. Lotnisko położone jest w bezpiecznym terenie pozamiejskim, przy przebudowywanej drodze ekspresowej S7. Owszem, mamy jeden problem, który zresztą nawet dzisiaj obserwuję za oknem. W październiku, listopadzie i lutym borykamy się z mgłą, część operacji musimy więc przekierowywać. Lekarstwem jest system ILS trzeciej kategorii, taki jak na lotnisku Chopina czy w Gdańsku, który pozwoli lądować samolotom podczas ograniczonej widoczności. O taki zamierzamy powalczyć.
W grze jest też rozbudowa, dziś już za ciasnego, terminala pasażerskiego.
Chcemy rozbudować płytę postojową o co najmniej trzy nowe stanowiska oraz terminal - o pięć do sześciu gate’ów - aby rozdzielić ruch Schengen i non- Schengen. Rozmawialiśmy o tym na posiedzeniu Rady Nadzorczej i nie tyle wierzę, co jestem pewien, że w tym kierunku będą podejmowane polityczne decyzje. Chcemy rozwijać lotnisko w sposób stopniowy, uwzględniający rosnący popyt, o co zabiegamy zresztą od wielu lat.
O jakich kwotach mówimy?
Około 60-65 mln zł. W porównaniu z miliardami przeznaczanymi na inne projekty infrastrukturalne, to niewielki koszt.
Jak te inwestycje zwiększą przepustowość Modlina?
W tej chwili wąskim gardłem jest terminal, który pozwala obsłużyć do 4,5 miliona pasażerów rocznie. Po jego rozbudowie moglibyśmy przyjmować do 8 milionów pasażerów. Mamy plany rozbudowy, przygotowaliśmy koncepcję w dwóch wersjach – skromniejszą i nieco bardziej ambitną.
Z inwestycji potrzebne są też remonty nawierzchni płyty postojowej oraz drogi kołowania, które w znacznej części już przeprowadziliśmy. W tle dzieją się też inne projekty, takie jak przebudowa i podwyższenie standardu S7, realizowana przez GDDKiA, czy budowa przez PLK w porozumieniu z marszałkiem woj. mazowieckiego, łącznicy kolejowej między stacją Modlin a lotniskiem. Inwestycje te służą lepszemu skomunikowaniu portu lotniczego. Dziś to już światowy trend: lotniska obsługujące powyżej 3 mln pasażerów rocznie powinny mieć połączenie kolejowe.
Co jeszcze?
Myślimy o budowie dwugwiazdkowego hotelu, najpewniej sieciowego oraz dużej stacji benzynowej z myjnią i ładowarkami elektrycznymi. Można powiedzieć, że będzie to doposażanie lotniska w podstawowe funkcje, trochę opóźnione z przyczyn obiekcji do inwestowania w Modlin. Ale mamy plany, one są gotowe, wystarczy nadać im formalne procedury i to się już powoli dzieje. Zleciliśmy na przykład przygotowanie dokumentacji do konkursu na dzierżawę hotelu.
Nie jest tajemnicą, że obiekcje miał przede wszystkim państwowy udziałowiec spółka Polskie Porty Lotnicze. Jak do tej pory wyglądała współpraca z PPL?
Cała uwaga Polskich Portów Lotniczych była skupiona na lotnisku w Radomiu. Nazwałbym to neutralnym brakiem życzliwości, podejściem typu „jak tu nie pomóc?”. Jeszcze dwa lata temu umowa pomiędzy Modlinem a Ryanairem była przez PPL drastycznie krytykowana za niskie stawki. Wsparcie projektu uzależniano od „restrukturyzacji” czy tez zmiany „modelu biznesowego”. Wątpię, czy to były szczere powody, czy tylko preteksty do odmowy wsparcia naszego lotniska. Dysproporcja w podejściu inwestycyjnym PPL do Modlina i Radomia jest widoczna nawet dla osób powiązanych z obozem odchodzącym od władzy.
Kością niezgody między portem a PPL była też pożyczka na remont drogi kołowania. Państwowy udziałowiec spośród obiecanych w umowie 7,5 mln zł przelał 4,1 mln, resztę wstrzymał. Dostaliście już brakującą część?
Tak. Temat jest już nieaktualny, bo środki, co prawda opóźnione, we wtorek 31 października wpłynęły na rachunek lotniska.
W mediach spekulowano, że warunkiem uzyskania pieniędzy było podniesienie stawek lotniskowych. W międzyczasie wygasła wieloletnia umowa z Ryanairem, bardzo korzystna dla przewoźnika. A nowej nie udało się wynegocjować.
Umowy nie ma, ale wprowadziliśmy nową taryfę. I nie jest tak, że nic się nie dzieje na linii Modlin-Ryanair, przeciwnie, w tej chwili negocjujemy nową umowę. Chcemy zawrzeć około siedmioletni kontrakt na przewoźnika bazowego.
Więcej o rynku lotniczym przeczytacie w tekstach:
Czy nowy, opublikowany w październiku cennik poprawi rentowność lotniska i pozwoli wyjść na plus?
Nowa taryfa z pewnością przełoży się pozytywnie na rentowność, będziemy mogli działać w sposób odpowiedzialny finansowo. Natomiast pieniądze z opłat taryfowych nie będą szły wprost na inwestycje – w tych mogą wspomagać nas udziałowcy. Natomiast jako spółka musimy być rentowni, nowy cennik to urealnienie stawek z umowy, która obowiązywała od 10 lat. Taryfy są umiarkowane, wprowadziliśmy też nową opłatę bezpieczeństwa, w wysokość 3 zł od odlatującego pasażera, którą pobiera znaczna większość portów lotniczych w Europie. Te środki przeznaczymy na obsługę kontroli bezpieczeństwa.
Kiedy lotnisko wyjdzie na plus?
Bieżący rok zamkniemy zyskiem miliona złotych brutto, zaś EBITDA sięgnie około 2 mln zł. Będzie to najlepszy wynik w historii portu. Myślę, że w drugiej połowie tej dekady wyjdziemy na zdrowy plus, a zyski będziemy mogli przeznaczać na rozwój portu lotniczego.
Jeszcze niedawno nikt nie chciał latać z Radomia, ale ostatnio ugiął się Wizz Air, węgierska tania linia lotnicza będzie tam drugim rozkładowym przewoźnikiem. Czy Radom jest dla Modlina konkurencją?
Nie, moim zdaniem nie jest. Natomiast na pewno trzeba poznać zasady, na których PPL, właściciel lotniska, podpisuje umowy z przewoźnikami i czy nie łamie zasad rynkowych. Wiadomo, że to częściowo jest tajemnica handlowa, natomiast znaczące dopłacanie przewoźnikom i touroperatorom, żeby zachęcić ich do operowania z Radomia – o czym słyszymy – byłoby działaniem nierynkowym.
Czy w Modlinie możemy spodziewać się nowych przewoźników i kierunków?
Uważam, że ogromny potencjał, jeśli uda się przyciągnąć nowych przewoźników, miałoby połączenie z portem Londyn-Gatwick. Cały czas prowadzimy rozmowy z mniejszymi przewoźnikami, także spoza Europy, na przykład z Kaukazu. Rozmawiamy również o zwiększeniu połączeń czarterowych w rozkładzie letnim i już dziś mogę powiedzieć, że na pewno pojawią się nowe ciekawe kierunki.
Z Modlina polecimy lowcostem do Indii?
W naszym kraju pracuje dziś i studiuje wiele osób z Indii, ten rynek to także duży potencjał. Myślę, że po zliberalizowaniu europejskiego rynku lotniczego dla indyjskich operatorów – to będzie możliwe. Ogromny ruch indyjski mógłby być realizowany do Polski, ale też przez Polskę do Europy.
Jak dziś wyglądają statystyki? Czy w Modlinie nie ma już śladu po pandemicznych zawirowaniach?
Już w czerwcu byliśmy pierwszym lotniskiem w Polsce, które przekroczyło wyniki przedpandemiczne i od tej pory jesteśmy na krzywej wznoszącej. W dużej mierze wynika to z faktu, że najszybciej odradzały się lowcosty. Przykładowo większość portów brytyjskich, choćby Londyn Stansted, nie osiągnęło wyników sprzed pandemii, natomiast w Polsce lotniska zbliżają się do statystyk sprzed 2020 r.
Jaką liczbą pasażerów zamkniecie rok?
Planujemy przekroczyć 3,5 miliona.