REKLAMA

Mniejsi deweloperzy zaczynają wpadać w kłopoty? Szykują się przejęcia

Spokojnie, nikt jeszcze nie twierdzi, że idzie jakaś fala bankructw, która zagrozi klientom. Ale duzi zaczynają mieć chrapkę na tych mniejszych. Szykują się przejęcia, ale to nie znaczy, że skonsolidowany rynek będzie ciągle budował tak dużo jak dotąd. Przeciwnie - skonsolidowanemu rynkowi łatwiej będzie wytrzymać, sprzedając mało - byleby drogo, bo deweloperzy walczą teraz przede wszystkim o nieobniżanie historycznie wysokich marż.

Mniejsi deweloperzy zaczynają wpadać w kłopoty? Szykują się przejęcia
REKLAMA

W ostatnim tygodniu kilku największych deweloperów notowanych na giełdzie opowiadało inwestorom o tym, jak wygląda rynek i perspektywy ich biznesu. I to ciekawy obraz, szczególnie, jak spojrzy na niej nie inwestor, ale ktoś o zgoła odmiennych interesach - klient.

REKLAMA

Mali deweloperzy wstrzymują działalność

Pierwsze interesujące sygnały zaczęła wysyłać spółka Atal, której prezes stwierdził, że obecnie już wielu małych i średnich deweloperów wręcz zaprzestało działalności. Z jednej strony wysokie koszty materiałów budowlanych nakazywałyby podnosić nadal ceny mieszkań, ale z drugiej strony radykalnie spada zdolność kredytowa Polaków. Jak żyć? Zatrzymać się i nie budować. Co dalej? Nie wiadomo.

Ale więksi mają więcej odwagi niż mali, więc zaczynają wykorzystywać już tę okazję.

Prezes Atal Zbigniew Juroszek mówił kilka dni temu, że na rynku pojawiło się dużo ofert nieruchomości - i samych gruntów, i gruntów z gotowymi projektami i również takich, z rozpoczętymi inwestycjami.

Atal niby twierdzi, że mniejszych deweloperów przejmować nie ma zamiaru, ale chrapkę ma na poszczególne inwestycje, choć jego zdaniem, w 99 proc. są one źle przygotowane biznesowo.

Część z tych złych można jednak podrasować i zamienić na dobre, „dostosowując do aktualnych warunków" - mówił Juroszek. Co to znaczy dla klientów? Nie za bardzo wiadomo.

Ale dwa dni później inny duży deweloper - Echo Investment - poszedł dalej i wprost mówi, że czas już na przejęcia, bo obecna sytuacja rynkowa sprzyja konsolidacji na rynku deweloperskim.

Wiceprezes ds. finansowych Echo Maciej Drozd jest przekonany, że obecnie mniejsi deweloperzy są już pod dużą presją, a to dla większych oznacza duże możliwości. I niby nie zapowiada, że sam będzie przejmował mniejsze firm, ale baaardzo podkreśla, że będą okazje i w te stronę idzie rynek.

Dużych nic nie boli

Oczywiście, ponieważ mówił do inwestorów, zapewniał, że spadek sprzedaży - o ile jest rzeczywiście zdecydowany - dotyczy głównie mniejszych deweloperów, więksi sobie poradzą, bo kupujący będą wybierać większych deweloperów.

Ale jak więksi zeżrą mniejszych, konkurencja spadnie, to owa konsolidacja rynku wcale nie jest dobrą wiadomością dla klientów. Szczególnie, że duzi mają większe możliwości, by sprzedawać mniej, ale cen nie obniżać z powodu malejącego popytu.

Zresztą prezes Echo powiedział wprost, że będzie koncentrować się na marży, a nie liczbie sprzedanych mieszkań. Powiedział, bo mówił do inwestorów. Jak przedstawicie branży idą do radia, mówić do zwykłych Polaków, to obruszają się, że to kalumnie dziennikarzy wypisujących bzdury, jakby deweloperzy zmniejszali budowę mieszkań, byle tylko utrzymać wysokie ceny. Ech.

Ceny nadal rosną. Jeszcze 

Być może będziemy sprzedawać trochę mniej mieszkań, ale będzie ten sam efekt finansowy, bo będziemy sprzedawać po wyższych cenach. Wzrośnie udział kupujących za gotówkę. Rynek będzie się rozwijał, ceny będą rosły. My nie zatrzymujemy pracy nad nowymi projektami, będziemy bardziej je pakietować, by koszty były bardziej pod kontrolą

- twierdził prezes Nicklas Lindberg.

Optymista, skoro twierdzi, że ceny będą nadal rosły. Pytanie, jak długo wytrzyma ten niski popyt. A ten popyt może jeszcze spadać, bo nie wiadomo wcale, gdzie jest dno, tak jak nie wiadomo, gdzie jest koniec podwyżek stóp procentowych.

Na razie jednak rzeczywiście sprzedający nie tracą rezonu. Dane Expandera i Rentier.io pokazują, że w kwietniu wciąż próbowali podnosić ceny - przynajmniej te ofertowe. W porównaniu do marca ceny wzrosły bowiem w 11 z 17 badanych miast. Niewielkie spadki widać było jedynie w Białymstoku, Gdańsku, Gdyni, Katowicach, Lublinie i Szczecinie.

 class="wp-image-1814377"

A rok do roku?

REKLAMA

Średnio w 17 badanych miastach ceny wzrosły o 17,6 proc. Największe wzrosty rok do roku zanotował Białystok (+27 proc.), Radom (+23 proc.) i Szczecin (+22 proc.). Najmniejsze zaś Katowice (9 proc.), Częstochowa (11 proc.) i Bydgoszcz (12 proc.).

W żadnym z tych 17 miast ceny rok do roku nie spadły, choćby minimalnie. Ale dam sobie rękę uciąć, że ten rok to zmieni, wbrew temu, co próbują nam ciągle wmawiać deweloperzy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA