REKLAMA

Mieszkanie za wykształcenie? Kraków rozdaje lokale w dziwny sposób

Kraków ma do rozdania 50-100 mieszkań rocznie, a ustawia się po nie kolejka 1000 osób, co daje jakieś 10-20 osób konkurujących o jedno mieszkanie. Mało? Bo to mieszkanie trzeba sobie wyremontować. I wiecie, kto dostaje fory w tym wyścigu o własne cztery kąty? Ci, którzy mają wyższe wykształcenie.

Mieszkanie za wykształcenie? Kraków rozdaje lokale w dziwny sposób
REKLAMA

To wszystko wygląda nie jak strategia mieszkaniowa miasta, ale inżynieria społeczna, by Kraków odzyskał dawny blask miasta inteligenckiego. Choć pozornie o rynku mieszkaniowym jednak mówimy.

REKLAMA

Mieszkanie od gminy przy zarobkach 10 tys. zł?

Wiele miast prowadzi programy znane pod nazwą „Mieszkanie za remont” i jednym z nich jest Kraków. Zasada jest taka: trzeba mieszkać w danej gminie, nie posiadać innego lokalu na własność i spełniać jakieś kryterium dochodowe. W Krakowie jest ono ustalone na poziomie:

  • 150–350 proc. najniższej emerytury dla gospodarstwa jednoosobowego;
  • 125–300 proc. najniższej emerytury dla gospodarstwa dwuosobowego;
  • 100–250 proc. najniższej emerytury w gospodarstwie wieloosobowym.

To oznacza odpowiednio: 

  • 2671-6233 zł brutto na osobę w gospodarstwie jednoosobowym;
  • 2226-5343 zł brutto na osobę w gospodarstwie dwuosobowym;
  • 1781-4452 zł brutto na osobę w gospodarstwie wieloosobowym.

Zanim przejdę do inby, jaka się zrobiła w Krakowie wokół tego programu ostatnio — czy nie dziwi was ta duża rozpiętość widełek?

Program generalnie skierowany jest do osób, które wpadają w lukę czynszową, czyli nie stać ich na wynajem mieszkania na rynku komercyjnym, ale jednocześnie zarabiają za dużo, żeby ustawić się po lokal komunalny. W ramach programu „Mieszkanie za remont” lokal jest wynajmowany na czas nieokreślony za cenę znacznie niższą niż rynkowa, ale lokator musi sam zainwestować środki, by przywrócić go do stanu używalności.

Zaskakuje jednak, że z programu skorzystać może para, która łącznie zarabia 10 600 zł brutto, czyli prawie 8 tys. zł netto na umowie o pracę. Dla porównania, w Warszawie limit zarobków dla dwóch osób łącznie to niecałe 2800 zł netto. Szczodry ten Kraków.

Lepiej rozdawać tramwajarzom i nauczycielom

Ale nie o to wybuchła afera. Bo w wyścigu o mieszkanie od gminy otrzymuje się punkty i tak oto dodatkowe mogą otrzymać osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności albo mające status repatrianta, i jak się okazuje, te z wyższym wykształceniem.

Za tytuł licencjata albo inżyniera każda osoba w gospodarstwie domowym dostaje dodatkowe 3 punkty, za magistra 5 punktów.

No i radni PiS się oburzyli, że wszystko zostało postawione na głowie, bo Kraków faworyzuje mieszkańców z wyższym wykształceniem, tymczasem to ci bez wykształcenia raczej potrzebują takiego rodzaju wsparcia, bo wykonują zawody gorzej płatne. 

I mają rację, ciekawa jestem, co powie na to Rzecznik Praw Obywatelskich, bo obstawiam, że zaraz włączy się do akcji.

Więcej wiadomości na temat nieruchomości:

Z jednej strony niby można próbować argumentować, że miasto chce w ten sposób ściągnąć albo zatrzymać u siebie na przykład nauczycieli, których brakuje, a jednocześnie jest to zawód, który nie przynosi kokosów i szczególnie młodzi nauczyciele borykają się z poważnymi problemami mieszkaniowymi.

Ok — to wszystko prawda, ale czy to powód, żeby od razu faworyzować wszystkich z wyższym wykształceniem? Również finansistów, których w Krakowie od groma i pracy dla nich dużo?

A można było osiągnąć znacznie lepszy efekt bez ryzyka dyskryminacji i stworzyć listę zawodów najbardziej deficytowych w mieście i według takiego klucza rozdawać dodatkowe punkty.

Wylądują na niej może właśnie nauczyciele, ale obok nich również kierowcy autobusów i pewnie funkcjonariusze straży miejskiej. Przynajmniej byłoby jasne, jaki jest cel takiego programu.

REKLAMA

Cóż, może za rok Krakowowi się zechce trochę bardziej pogłówkować. A to w sumie już niedługo, bo niby teraz krakowski PiS podniósł larum w mediach, ale przyjmowanie wniosków do tegorocznego programu rozpoczęło się 1 marca, więc do kolejnego marca 2025 r. już w sumie niedaleko.

Swoją drogą, to, co działo się 1 marca pod krakowskim magistratem to istne szaleństwo. Drzwi urzędu otwierały się o 7.30 rano, a ludzie stali pod nimi w kolejce już od popołudnia poprzedniego dnia. To tak a propos tego, że nie mamy w Polsce żadnego kryzysu mieszkaniowego.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA