REKLAMA

Kanadyjski rynek konopny miał być przykładem dla innych, a potyka się o własne nogi

Chcieli pokazać, że legalizacja rekreacyjnej marihuany nie przynosi żadnych złych skutków społecznych, a przy okazji można na tym nieźle zarobić. Rynek konopi w Kandzie miał być dla innych przykładem. A jak jest po pięciu latach? Sporo żalu i utraconych nadziei. Analitycy jako powód wskazują na zbyt uciążliwe dalej regulacje. Może to też wina zbyt dużej ilości graczy na rynku. Tak czy inaczej, w kraju klonowego liścia na razie marzenia o kopnych bogactwie można odłożyć na boczną półkę.

marihuana-rynek-konopi-Kanada
REKLAMA

Justin Trudeau, premier Kanady, w kampanii wyborczej z 2015 r. obiecywał legalizację rekreacyjnej marihuany. Przekonywał, że dzieci i tak łatwo mogą kupić konopny susz, a przy okazji krocie zarabiają na tym przestępcy. I słowa dotrzymał. W 2018 r. Kanada stała pierwszym kraje z grupy G7, który zdecydował się na taki krok. Tamtejszy parlament zgodził się, żeby zgodne z prawem było posiadanie do 30 gramów marihuany i do 4 krzaków tej rośliny w domu.

REKLAMA

Przy okazji Kanada chciał udowodnić, że taka decyzja oznacza również większy środki do budżetu państwa. Inwestorzy byli w byczych nastrojach, bo ich zdaniem czekały ich lata wiecznego zysku. Tymczasem pięć lat później rzeczywistość dosyć brutalnie zweryfikowała tamte marzenia. Zamiast bogactwa, jest sporo żalu. Przykładem tego, z czym mamy tam teraz do czynienia, jest Aurora - jeden z największych producentów konopi w Kanadzie. Sytuacja biznesowa firmy jest tak fatalna, że w sierpniu usłyszeliśmy od spółki o koniecznej dywersyfikacji i początku sprzedaży także… storczyków.

Mariana, czyli kanadyjski sen się nie ziścił. Na razie

Aurora to tylko jeden z przykładów. Inny, tamtejszy potentat: spółka Canopy Growth sprzedała swoją siedzibę w Ontario jej pierwotnemu właścicielowi — firmie produkującej słodycze Hershey Canada. Inni producenci rozdali swoim pracownikom kupony, co też miało pomniejszyć koszty. Bo zyski dalej są bardzo dalekie od oczekiwań. 

Rzecz w tym, że nie było globalnego planu działania - powiedział BBC George Smitherman, przewodniczący Kanadyjskiej Rady ds. Konopi.

Z jednej strony wylicza się, że od czasu legalizacji rekreacyjna marihuana odpowiada za dodatkowe blisko 43,5 mld dol. kanadyjskich w produkcie krajowym brutto Kanady, ale z drugiej inwestycje w firmy konopne miały pochłonąć za to 131 mld dol. kanadyjskich. Od 2023 r. w Kanadzie działa 3600 licencjonowanych sklepów detalicznych z marihuaną rekreacyjną i zarejestrowanych jest 970 producentów. Niewielu z nich nie narzeka na zyski. Zdaniem Kanadyjskiej Rady ds. Konopi tylko co piąty producent może wykazać się jakimiś dodatnimi przepływami pieniędzy.

Utrata, rotacja i konsolidacja są nieubłagane - uważa Smitherman.

Za duża podaż i zaciemnione szyby w sklepach

Jakie są powody takiej zapaści rynku? Najpierw trzeba wspomnieć o mijającym się rynku z klientem. Zaraz na początku legalizacji produkcja po prostu nie nadążała za popytem. W efekcie półki raczej świeciły pustkami. Potem z kolei mieliśmy do czynienia z nadwyżką marihuany. I właśnie w zbyt dużej ilości graczy, tym samym także produktów, część ekspertów upatruje problemy rynku. Ale to nie jedyne przyczyny takiej sytuacji. Zdaniem większości analityków najbardziej winne jest nadal zbyt rygorystyczne prawo.

Wielki kompromis w przypadku legalnej marihuany polega na tym, jak uczynić legalny rynek wystarczająco atrakcyjnym, aby wszyscy obecni użytkownicy przerzucili się na legalną marihuanę, ale nie na tyle atrakcyjnym, aby rozpocząć pracę całej grupy nowych użytkowników — uważą prof. Michael Armstrong, badacz biznesu związanego z konopiami indyjskimi na Uniwersytecie Brock w Ontario.

Producenci rekreacyjnej marihuany w Kanadzie nie mogą reklamować swoich produktów. Muszą przy okazji płacić wyższe opłaty niż inni producenci innych substancji kontrolowanych. Sklepy detaliczne muszą mieć przyciemnione szyby. Do tego dochodzą jeszcze regulacje dotyczące rodzajów sprzedawanych produktów i ich mocy (czyli stężenia psychoaktywnego THC). I ma to swoje bardzo konkretne konsekwencje. Kanadyjski Departament Bezpieczeństwa Publicznego szacuje, że 33 proc. kanadyjskiego rynku konopi dalej kontrolowana jest przez przestępców.

REKLAMA

Więcej o marihuanie przeczytasz na Spider’s Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA