REKLAMA

Złoty świętuje koniec inflacji za oceanem. Dolara w takim stanie już dawno nie oglądaliśmy

W czasie, w którym Polacy świętowali kolejną rocznicę odzyskania niepodległości, inwestorzy na amerykańskim rynku wciąż dochodzili do siebie po wybujałych obchodach święta końca inflacji. Obchody rozpoczęły się spontanicznie i oddolnie po godzinie 14.30 naszego czasu w czwartek. Wtedy Bureau of Labor Statistics podało, że wskaźnik inflacji w USA w październiku spadł z 8,2 proc. do 7,7 proc.

Złoty świętuje koniec inflacji za oceanem. Dolara w takim stanie już dawno nie oglądaliśmy
REKLAMA

Rynki wpadły w euforię. Akcje spółek szły mocno w górę, drożały też obligacje, przez co ich rentowność spadała, a dolary traciły na wartości, dzięki czemu wszystkie inne waluty wyraźnie zyskiwały. To dlatego na przykład u nas dolary od 14.30 w czwartek do soboty, czyli przez półtora dnia potaniały aż o 22 grosze, z 4,73 zł do 4,51 zł.

REKLAMA
new TradingView.widget( { "width": 700, "height": 610, "symbol": "FX_IDC:USDPLN", "timezone": "Etc/UTC", "theme": "dark", "style": "1", "locale": "pl", "toolbar_bg": "#f1f3f6", "enable_publishing": false, "range": "5D", "allow_symbol_change": true, "container_id": "tradingview_1a82e" } );

Ciekawe jest to, że październik wcale nie jest pierwszym miesiącem, w którym inflacja w USA spadła. Tak naprawdę spada ona nieustannie od czerwca, czyli już cztery miesiące z rzędu. W czerwcu sięgała 9,1 proc., teraz znalazła się najniżej od lutego. Tym razem jednak spadek był w końcu szybszy od oczekiwań.

W poprzednich miesiącach trudno było się z niego cieszyć, ponieważ wskaźnik malał wolniej niż oczekiwano, było to więc pewne rozczarowanie. Na dodatek tym razem spadła też inflacja bazowa (z 6,6 proc. do 6,3 proc.), która przez ostatnie dwa miesiące rosła, dodatkowo psując efekt spadku głównego wskaźnika. We wrześniu była wręcz najwyżej od czterdziestu lat i to ten fakt wtedy dominował w narracji na rynku: generalnie inflacja malała, ale wiadomo było, że to tylko dlatego, że akurat tanieją paliwa, a cała reszta produktów i usług nadal drożała, co widać było w inflacji bazowej.

Inflacja w dół. Rezerwa Federalna nie straszy podwyżkami stóp

Teraz nie ma absolutnie niczego, do czego można się przyczepić. Spadek inflacji jest wyraźny, związany nie tylko z cenami paliw i do tego jest większy, niż się spodziewano.

Na razie nikomu nie przeszkadza teź, że od kwietnia do lipca inflacja bazowa też spadała, a potem okazało się, że to wcale nie jest koniec problemów ze wzrostem cen. Nikt nie wie też, czy to coś trwałego i czy faktycznie patrzymy teraz na początek końca problemów z inflacją w USA. Skoro nikt tego nie wie, to wszyscy patrzą na tych, którzy powinni mieć o tym jakieś pojęcie, czyli na Fed.

W tym kontekście bardzo ważne jest to, że w pierwszych dniach po pojawieniu się danych, gdy rynek zareagował niezwykle pozytywnie i ponownie wróciły scenariusze tak zwanego miękkiego lądowania, nikt z Fed nie pofatygował się, aby te nastroje zepsuć, a inwestorów ponownie sprowadzić na ziemię.

To też istotna odmiana w stosunku do poprzednich miesięcy, bo wtedy każdy przebłysk nadziei na rynku był prawie natychmiast kontrowany przez Fed bardzo jasnym przesłaniem o tym, że stopy procentowe będziemy podnosić jeszcze długo i mocno i nic nas nie obchodzi, co się w międzyczasie stanie w realnej gospodarce, w jak dużą recesję wpadnie, a już na pewno nie będzie nas obchodzić, jak nisko spadną ceny akcji na giełdach, ponieważ wysoka inflacja wciąż jest bardzo poważnym problemem.

Tym razem reakcje były bardziej złożone. Szefowa oddziału Fed w Cleveland Loretta Mester powiedziała, że inflacja jest wciąż wysoka i że wciąż poważniejsze jest ryzyko, że przestaniemy podnosić stopy zbyt wcześniej, a  nie to, że przesadzimy w drugą stronę i będziemy je podnosić zbyt długo. Mniej więcej to samo mówił szef Fed Jerome Powell podczas konferencji prasowej półtora tygodnia temu.

Ale jednocześnie Patrick Harker, szef oddziału Fed w Filadelfii zauważył, że gdy główna stopa sięgnie 4,5 proc., możliwa będzie przerwa w podwyżkach. I teraz rynek nadstawia uszu, bo do tej pory zakładał, że Fed idzie ze stopami powyżej pięciu procent, a tu jest mowa o przerwie na wyraźnie niższym poziomie.

Lorie Logan z Dallas Fed mówi, że wkrótce będzie można zmniejszyć tempo podwyżek stóp. Mary Daly z San Francisco Fed mówi, że rozważenie takiego ruchu jest dzisiaj czymś odpowiednim. Nagle więc pojawiło się kilka głosów wyraźnie łagodzących wcześniejsze, bardzo jastrzębie stanowisko amerykańskiego banku centralnego. A skoro Fed łagodnieje, to może szybciej skończy cykl podwyżek stóp i miękkie lądowanie stanie się faktem.

Spadnie inflacja w USA, złoty złapie oddech

To wymarzone i optymalne w dzisiejszych warunkach miękkie lądowanie ma polegać na tym, że inflacja w USA zostanie sprowadzona w okolice normalne, czyli mniej więcej 2 proc., i uda się to zrobić bez wprowadzania amerykańskiej gospodarki w stan recesji. Jest to bardzo trudne, bo wymaga ciągłego wpływania na dwie zmienne makroekonomiczne, które podlegają wahaniom w reakcji na to, co się dzieje w gospodarce, a nie da się jej przecież w całości kontrolować.

Ryzyko, że Fed pilnując, aby inflacja spokojnie schodziła sobie coraz niżej, wywoła recesję i wzrost bezrobocia jest spore. Tak samo spore jest ryzyko, że starając się uniknąć wzrostu bezrobocia, nie da rady ściągnąć inflacji niżej, i cała operacja zakończy się porażką. Dlatego do tej pory mało kto wierzył w to, że to możliwe, a większość rynku w ostatnich miesiącach raczej pogodziła się z myślą, że recesja jest przesądzona. Stąd też głębokie spadki na giełdach w tym roku. Perspektywa drastycznego podnoszenia stóp procentowych windowała też w górę rentowności obligacji i notowania dolara.

To, co mamy teraz, to zwrot o 180 stopni, jeśli chodzi o oczekiwania rynku, stąd też dynamika ruchu jest potężna.

Poziom stóp procentowych w USA, zależny od perspektyw amerykańskiej inflacji, to rzecz, która wpływa na cenę i dostępność dolarów na całym świecie. Jest więc kluczowa dla koniunktury gospodarczej także w dziesiątkach innych państw. Tak więc to, co teraz się tam dzieje jest kluczowe także dla nas.

Jeśli kolejne dane potwierdzą, że inflacja zaczęła w USA spadać w sposób bardziej przekonywujący i Fed na kolejnym posiedzeniu 14 grudnia wyśle wyraźniejszy sygnał o możliwości łagodzenia swojej polityki, wtedy łatwiej będzie też nam.

REKLAMA

Chociażby dlatego, że umacniający się złoty zmniejszy presję inflacyjną, a bardziej ograniczone perspektywy dalszego wzrostu stóp procentowych pomogą sprowadzić niżej rentowności obligacji. Zmniejszy się ryzyko kryzysu finansowego i zagrożenie związane ze wzrostem kosztów obsługi długu. Powoli ustępować będą wszystkie te niepokojące objawy, której widać dzisiaj, a które składają się na sytuację tak trudną, że aż polski premier musi głosić, że trzeba oszczędzać i ciąć wydatki.

Na początku tego długiego i skomplikowanego procesu jest spadek inflacji w Stanach Zjednoczonych.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA