Brytyjczycy płaczą i płacą za bezmyślny błąd brexitu. Szalony wzrost cen w sklepach trwa
Wzrost cen artykułów spożywczych o 9 proc. w maju to nowy rekord inflacji w tym sektorze w Wielkiej Brytanii. Ceny „spożywki” w górę mocno ciągną głównie kawa i kakao, ale mocno rosną ceny towarów przemysłowych. Wzrost cen na Wyspach jest tak dotkliwy i szokujący dla Brytyjczyków, że rząd namawia sieci handlowe do wprowadzenia dobrowolnego limitu cenowego na część produktów spożywczych. Fot: autor
Oficjalne dane o inflacji w Wielkiej Brytanii wskazują, że w kwietniu wzrost cen wyniósł 8,7 proc., co oznacza, że po raz pierwszy od sierpnia udało się zejść z tym wskaźnikiem poniżej psychologicznej granicy 10 proc. Jest to jednak wolniejsze tempo spadku inflacji, niż oczekiwali ekonomiści, a ceny w sklepach detalicznych nie chcą spadać.
Z danych związku sieci detalicznych British Retail Consortium (BRC) oraz firmy badawczej NielsenIQ wynika, że ogólny wzrost cen w sklepach w maju wyniósł 9 proc. Znacznie wyższy wskaźnik inflacji zanotowano w przypadku samej żywności. Wynik na poziomie około 15,4 proc. to niewiele mniej niż tegoroczny rekord wynoszący 15,7 proc. W przypadku produktów świeżych wzrost cen wynosi nawet między 17 a 18 proc.
Mleko po ponad 8 zł za litr. Po obniżce
Ogólny wzrost cen sklepowych utrzymuje się jeszcze poniżej psychologicznej granicy 10 proc. dzięki temu, że w przypadku towarów niespożywczych drożyzna nie postępuje w tak szybkim tempie. Tendencja nie jest jednak korzystna, ponieważ w kwietniu inflacja w tym sektorze wynosiła 5,5 proc., a w maju wzrosła do 5,8 proc.
Taka drożyzna w sklepach jest dla Brytyjczyków na tyle trudny do przyswojenia, że sieci handlowe same z siebie starają się zbijać ceny najpopularniejszych produktów. Jak pisze BBC, w kwietniu największe supermarkety postanowiły obniżyć cenę pinty (568 ml) mleka o 5 pensów, zbijając ją do 90 pensów za butelkę. Jest to ponad 8 zł za litr.
Sytuacja jest na tyle poważna, że brytyjski rząd prowadzi rozmowy z sieciami handlowymi, namawiając je na wprowadzenie dobrowolnych cen maksymalnych na niektóre produkty. Jak podaje BBC, gabinet Rishiego Sunaka nie ma planów wprowadzenia cen urzędowych, ale liczy na to, że sieci handlowe same zdecydują się na zbicie cen.
Brexit. Miało wyjść inaczej
Na razie szanse powodzenia tego planu wydają się niewielkie. Wspomniany związek BRC uważa, że rząd powinien skupić się na zmniejszeniu obciążeń biurokratycznych, zamiast wprowadzać urzędowe ceny jak w latach 70. ubiegłego wieku. W ten sposób nawiązano do najgłębszego kryzysu gospodarczego w powojennej Wielkiej Brytanii, gdy upadający przemysł podbił bezrobocie, a kryzys paliwowy napędził inflację.
Szalejąca inflacja to kolejna z plag, która znacznie mocniej niż większość innych krajów „starej Unii” dotyka Wielką Brytanię po sfinalizowaniu brexitu. Wyjście z Unii Europejskiej miało dać Zjednoczonemu Królestwu nowy impuls do rozwoju dzięki uwolnieniu się spod biurokratycznej kurateli Brukseli – jak zapewniali zwolennicy brexitu – ale rzeczywistość okazała się brutalna.