Inflacja w kwietniu najniższa od roku. A ceny i tak rosną jak szalone
Zdecydowany zjazd wskaźnika inflacji w marcu nie był jednorazowy, bo wstępne dane za kwiecień pokazują, że inflacja wyniosła „tylko” 14,7 proc. To nie tylko o wiele lepszy wynik niż 18,4 proc. w lutym, ale także wyraźnie mniej, niż spodziewali się ekonomiści. Spadło też tempo wzrostu cen żywności. Zła informacja jest taka, że od początku roku ceny wzrosły już o 5,5 proc., a to oznacza, że drożyzna nie odpuszcza.
Główny Urząd Statystyczny w piątek podał szybki szacunek wskaźnika cen towarów i usług konsumpcyjnych w kwietniu 2023 r. Wstępne dane wskazują, że w stosunku do kwietnia 2022 roku ceny wzrosły o 14,7 proc., natomiast w stosunku do marca 2023 r. wzrosły o 0,7 proc.
Na razie oprócz ogólnego odczytu inflacji znamy odczyty w trzech ogólnych kategoriach. Szczegółowe dane poznamy w połowie maja i wtedy może też nastąpić korekta odczytu inflacji, choć wtedy różnica – jeśli w ogóle wystąpi – jest symboliczna i wynosi zwykle nie więcej niż 0,1 pkt. proc.
Pierwszy spadek inflacji cen paliw od dwóch lat
Żywność w ciągu roku zdrożała o 19,7 proc., a od marca o 0,5 proc., co na szczęście oznacza wyraźne wyhamowanie drożyzny w tym kluczowym obszarze dla obywateli. Ceny nośników energii w ciągu roku poszły w górę o aż 23,5 proc., ale w stosunku do marca spadły o 0,3 proc. Z kolei ceny paliw do aut prawie nie drgnęły – w ciągu roku staniały o symboliczne 0,1 proc. To pierwszy negatywny odczyt od ponad dwóch lat. W stosunku do marca potaniały nawet o 1,2 proc.
Gdy spojrzymy na wykres comiesięcznego odczytu inflacji, zobaczymy, że od lutego następuje szybki zjazd tego wskaźnika, co wiele osób może odczytać jako spadek tempa wzrostu cen, choć nie brakuje też tych, którzy stwierdzą, że ceny spadają. Trzeba brać pod uwagę fakt, że dane te odnoszą się tylko do tego samego miesiąca rok wcześniej i jeśli wtedy nastąpił silny wzrost cen, to mamy efekt wysokiej bazy i odczyt inflacyjny okazuje się korzystny.
Wzrost cen o 5,5 proc. od stycznia
Kluczowa informacja jest taka, że od początku roku ceny wzrosły już o 5,5 proc., co oznacza bardzo wysokie tempo wzrostu cen. Na szczęście w samym kwietniu nieco osłabło, ale wzrost cen o 0,7 proc. w ciągu zaledwie miesiąca to wciąż dużo, biorąc pod uwagę cel inflacyjny 2,5 proc. Rocznie.
Trwa najbardziej gwałtowna faza dezinflacji, w której pierwsze skrzypce grają efekty bazy statystycznej związane z ubiegłorocznymi silnymi skokami cen po napaści Rosji na Ukrainę
– zwraca uwagę Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Ekonomista szacuje, że na koniec czerwca inflacja powinna wynosić nieco ponad 12 proc., ale ostrzega, że w grudniu „wciąż może być niebezpiecznie blisko wartości dwucyfrowych”. Według Sawickiego to sprawia, że Rada Polityki Pieniężnej nie ma za bardzo podstaw do wprowadzenia do końca roku obniżek stóp procentowych z obecnego pułapu 6,75 proc.
Inflacja bazowa psuje zabawę
Całościowy obraz najbardziej psuje inflacja bazowa, która nie słabnie i jest szacowana na nieco ponad 12 proc. Przypomnijmy, że inflacja bazowa to taki wskaźnik, który z grubsza odsiewa wszystkie czynniki chwilowe, na które polityka monetarna banku centralnego ma najmniejszy wpływ.
Inflacja bazowa w przedziale 12,3-12,4 proc. rok do roku. Tutaj dezinflacji nie ma
– stwierdza dział analiz Banku Pekao.
Z kolei Polski Instytut Ekonomiczny szacuje, że w maju inflacja spadnie o kolejny punkt procentowy, ale głównie obniży się tempo wzrostu cen żywności. PIE zaznacza, że większość kategorii dóbr i usług, które tworzą inflację bazową, pozostaje na najwyższych poziomach od 2000 r., a „perspektywy na wyraźną zmianę trendu są nikłe”.