Koniec rozejmu. Górnicy ruszą na stolicę wykrzyczeć swoje żale
Było wyrównanie inflacyjne i zapowiedź zwiększenia krajowego wydobycia węgla, co sugeruje więcej pracy na kopalniach. Nawet o umowie społecznej rząd nie wspomina od miesięcy ani słowem, żeby tylko górników nie drażnić. Awantura z nimi w środku kryzysu energetycznego z pewnością Zjednoczonej Prawicy się nie przysłuży. Ale wszystko wskazuje na to, że nie uda się jednak zagwarantować spokoju. Górnicy chcą wiedzieć konkretnie, na czym stoją. W przyszłym tygodniu wykrzyczą to w Warszawie.
Kilka miesięcy - tyle udało się wywalczyć spokoju na kopalniach, który jednak powoli się kończy. Górnicy mają dość braku konkretnych decyzji. Same słowa premiera o zwiększeniu krajowego wydobycia im nie wystarczą. Nie wiedzą do końca, jak ma wyglądać Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego, nie mają też pojęcia, co dalej z podpisaną z rządem umową społeczną i harmonogramem likwidacji kolejnych kopalni. Proces miał się tak na poważnie zacząć w przyszłym roku, a zakończyć w 2049 r. Ale tym razem na listach i apelach się nie skończy. 17 listopada górnicy odwiedzą Warszawę.
Zdaniem związkowców to już ostatni moment, żeby ustanowić węgiel jako paliwo przejściowe w transformacji energetycznej. I żeby zacząć wreszcie inwestować w nowe technologie węglowe. Jak przekonują górnicy: trzeba powalczyć o miejsca pracy oraz o dobrobyt rodzin i dzieci. Jednocześnie zapowiadają, że uczestnicząc w organizowanej w stolicy manifestacji, chcą wyrazić solidarność z resztą Polaków, których dobija coraz bardziej inflacja i wysokie koszty utrzymania.
Górnicy chcą wiedzieć co dalej z umową społeczną
Górnicy mają do rządu całą listę pretensji. Otwierają ją sprawy związane z umową społeczną. Przypomnijmy: podpisano ją pod koniec maja zeszłego roku. Zakłada m.in.: indeksację wynagrodzeń, gwarancje zatrudnienia, jednorazowe odprawy, a także harmonogram likwidacji kopalni. Bo to umowa to nic innego jak rozpisany na ponad dwie dekady plan zwijania polskiego górnictwa. Górnicy przystali na to z ciężkim sercem, ale teraz nie wiedzą, co dalej się dzieje z podpisanym przez nich dokumentem. Ministerstwo Aktywów Państwowych od tygodni milczy w tej sprawie jak zaklęte. Rząd stara się z umową społeczna grać na czas, ale tego zbywania górnicy mają już powyżej uszu. Chcą wiedzieć, czy plan, pod którym podpisali się, dalej będzie realizowany, czy może będą jakieś jednak modyfikacje.
Dla związkowców obecnie priorytetem jest jak najszybsza notyfikacja w Brukseli podpisanej umowy społecznej. Potrzeba też stosownego planu działania, jeżeli rząd rzeczywiście stawia na zwiększenie krajowego wydobycia.
Związkowcy z Tauronu też mają pretensje do premiera
Nie tylko górnicy mówią głośne sprawdzam. Na czym stoją, chcą też widzieć związkowcy z Tauronu. Tutaj spore poruszenie wywołały ostatnie słowa Wojciecha Dąbrowskiego, szefa PGE. Ten na antenie Polskiego Radia stwierdził, że połączenie Tauronu i Enei z PGE to dobry pomysł, nad którym warto się pochylić. To mocno zdenerwowały związkowców z Tauronu, którzy postanowili w tej sprawie napisać list do szefa rządu Mateusza Morawieckiego, pod którym podpisało się 10 organizacji związkowych.
Związkowcy protestują w ten sposób przeciwko przedmiotowemu traktowaniu sektora energetycznego w Polsce. Podkreślają, że nie godzą się z jawną niegospodarnością w dobie narastającego kryzysu energetycznego. Sprzeciwiają się również takiej formie komunikacji.