Górnicy dostali podwyżki i mają apetyt na więcej. A denerwować ich nie wolno
Polskie górnictwo obłowiło się na kryzysie energetycznym. Zeszły rok zamknęło z zyskiem na poziomie ponad 9,7 mld zł, a jeszcze w 2021 r. to była strata w wysokości 3,2 mld zł. Doskonale zdają sobie z tego sprawę górnicy, którzy w roku wyborczym skutecznie tyrpią władzę w sprawie podwyżek pensji. A że dalej nie ma żadnych przeciwskazań do tego, żeby polskiego węgla nie sprzedawać aż tak drogo, to warto też naciskać w sprawie wartości flapsów, czyli posiłków regeneracyjnych.
Polski węgiel dalej jest bardzo drogi. W portach ARA tona kosztuje obecnie ok. 140 dol. To ceny ostatni raz widziane w listopadzie i grudniu 2021 r., a więc jeszcze zanim Putin napadł na Ukrainę. Wtedy też energetyka zawodowa płaciła za węgiel z polskich kopalni w przedziale od 237 do 253 zł. Z kolei rachunek ciepłowni za czarne złoto w ostatnich miesiącach 2021 r. opiewał na kwotę od 342 do 349 zł. Teraz jednak wszystko się rozjechało. W portach ARA bowiem węgiel wyraźnie tanieje, a ten polski pozostaje nadal wyjątkowo drogi. W lutym 2023 r. cena węgla dla elektrowni wynosiła ponad 690 zł, a dla ciepłowni - prawie 1098 zł.
Dzięki temu łatwiej sobie wyobrazić rekordowy zysk polskiego górnictwa za ub.r., kiedy w ostatnich latach trzeba było zagryzać kolejne straty. Z tej wyjątkowej koniunktury zdają sobie doskonale sprawę też górnicy, którzy już zdążyli wywalczyć podwyżki pensji i dodatki inflacyjne. Związkowcy z Polskiej Grupy Górniczej (PGG) podpisali nawet porozumienie, na mocy którego posiłki regeneracyjne (tzw. flapsy) zaczęli otrzymywać także pracownicy administracyjni spółki, a nie tylko ci, u których wydatek energetyczny spełniał określone normy. I właśnie mamy teraz tego kolejną odsłonę. Tym razem górnicy z PGG chcą wyższej wartości swoich flapsów.
Górnicy z PGG: chcemy mieć takie flapsy jak w JSW i Tauronie
Posiłek regeneracyjny przysługuje, zgodnie z polskim prawem, pracownikom, którzy wykonują prace związane z wysiłkiem fizycznym lub energetycznym. Powinien posiadać ok. 1000 kalorii oraz zawierać około: 50–55 proc. węglowodanów, 30–35 proc. tłuszczów, oraz 15 proc. białek. Można zamiast tego pobierać też ekwiwalent, wypłacany w formie flapsów. Do tej pory, w przypadku pracowników dołowych PGG, ów ekwiwalent wynosił 1,2 proc. minimalnego wynagrodzenia (0,6 proc. jeżeli chodzi o pracowników administracji), które obecnie jest na poziomie 3490 zł brutto. Tym samym dzienna stawka flapsów wynosi 41,88 zł. Licząc, że w miesiącu jest średnio 21 dni roboczych, daje to w sumie miesięczną kwotę 879 zł brutto.
Dla górników z PGG to jednak za mało. Zwłaszcza, że w JSW i Tauronie flapsy są lepiej wyliczane i oni chcą mieć tak samo. Tym samym żądają, żeby ekwiwalent za posiłek regeneracyjny stanowił po korekcie 1,5 proc. najniższego krajowego wynagrodzenia. I tak powinno być, jak sugerują związkowcy, już od maja br. Wtedy dzienna stawka spuchłaby do 52,35 zł brutto, a miesięczna - do 1099 zł brutto. Zarząd PGG ma raptem parę tygodni na odpowiedź na te żądania. I najprawdopodobniej będzie ona pozytywna.
Drogi węgiel dba o górniczy spokój
Wszak ostatnio na linii górnicy a zarząd PGG panuje wyjątkowy spokój, podlany dodatkowo wzajemnym zrozumieniem. Może szefostwo spółki dostało taki a nie inny prikaz z Ministerstwa Aktywów Państwowych, żeby przypadkiem tylko górników w roku wyborczym nie zdenerwować. A że pieniądze wyjątkowo w branży są - to można ciut popuścić lejce. Przecież w ubiegłym roku polskie kopalnie zarobiły na sprzedaży węgla 12,2 mld zł, a w 2021 r. to była strata na poziomie blisko 300 mln zł. I też z pensjami górników w ostatnim czasie nie dzieje się żadna krzywda. Wręcz odwrotnie. Licząc tylko ostatnie trzy lata, mowa jest o wzroście na poziomie nawet 55 proc. Jeszcze lepiej jest, jak zerkniemy pod tym kątem na okres od 2018 do 2023 r. Wtedy nam wyjdzie, że górnicze pensje spuchły w tym czasie prawie dwa razy. Jeszcze pięć lat temu średnie uposażenie w PGG wynosiło 6769 zł. Obecnie to 12107 zł.