REKLAMA

Ever Given coraz bliżej Kanału Sueskiego, porty w Chinach sparaliżowane. Wiecie, co to oznacza, prawda?

W ciągu najdalej dwóch dni Ever Given powinien zameldować się w okolicach Port Said. Ekscytację tym faktem zostawmy załodze i operatorowi Kanału Sueskiego. Szanse na powtórkę katastrofy są minimalne. Mniej więcej takie, jak to, że doświadczony kierowca dwa razy z rzędu zaliczy obcierkę wyjeżdżając z parkingu. Nie znaczy to jednak, że w temacie kontenerowców nic się już nie dzieje.

Ever Given coraz bliżej Kanału Sueskiego, porty w Chinach sparaliżowane. Wiecie, co to oznacza, prawda?
REKLAMA

Jeżeli Ever Given po raz drugi wbije się w brzeg Kanału Sueskiego i zablokuje kluczowy kanał światowej komunikacji morskiej, statek powinien zostać oficjalnie uznany za przeklęty i zezłomowany. O ile wcześniej w geście furii nie poharata go zarządca kanału, który wyliczył w marcu straty na miliard dol., a ostatecznie dostał 200 mln, a może i to nawet nie.

REKLAMA

Według danych z serwisu Myshiptracking.com kontenerowiec zarządzany przez tajwańską firmę EverGreen płynie wzdłuż wybrzeża Krety. Odpowiedź na to pytanie poznamy więc w ciągu kilku dni.

Korki w portach

Ale ja nie o tym. Najważniejsze rzeczy w światowym transporcie dzieją się na razie z daleka od kanałów i cieśnin. Eksperci łapią się za głowy, patrząc na to, co wyprawia się w największych portach na świecie. Reakcja musi być szybka i stanowcza. W innym wypadku sprowadzając sobie ubrania czy elektronikę z Chin możemy zapomnieć o szybkiej dostawie i niskich cenach.

Opóźnienia w porcie w Yantian są już większe niż te spowodowane marcową katastrofą w Kanale Sueskim

– donosiły w czerwcu amerykańskie media.

Powodem jest fala zakażeń wariantem delta w Chinach. Wirus najmocniej dotknął port w Yantian, który obraca co dziesiąty ładunek kontenerowy na świecie. Tylko w pierwszej połowie czerwca port musiało ominąć 298 kontenerowców. Nie pomogło także przekierowanie ruchu do innych portów w chińskiej prowincji Guangdong. Ciągnące się po horyzont kolejki potrafiły liczyć po kilkadziesiąt statków. Sytuację udało się opanować po miesiącu, ale chwilę później...

Koronawirus pojawił się w terminalu Meidong w trzecim największym porcie świata w Ningbo-Zhoushan. Wystarczyło, że deltę wykryto u jednego pracownika, a Chińczycy nie certoląc się zamknęli cały terminal na cztery spusty.

Na domiar złego porty w Ningbo i Szanghaju wciąż zmagają się ze skutkami tajfunu In-Fa, który w lipcu spustoszył wschodnie wybrzeże kraju. Chińskie Stowarzyszenie Portów i Przystani szacuje, że przepustowość terminali w tym regionie spadła tymczasowo do 10 proc.

W USA wcale nie lepiej

Skutki będą dla konsumentów porażające. Koszty transportu z Chin do USA w ciągu roku wzrosły o 500 proc. Za przewiezienie kontenera o rozmiarze 40 stóp zarządcy śpiewają sobie 20 tys. dol.

REKLAMA

Financial Times” cytuje dane firmy logistycznej Kuehne + Nagel zgodnie z którymi na całym świecie przed wejściem do portów utknęły dzisiaj 353 kontenerowce. Kolejki tworzą się również do terminali w USA - Los Angeles i Long Beach. Średni czas potrzebny do rozładunku wynosi 6,2 dnia. Amerykanów zaskoczył popyt. Stare, niedoinwestowane porty nie radzą sobie z obsługą coraz większych statków.

W tegoroczne Boże Narodzenie trzeba będzie chyba zacisnąć pasa. Kłopoty z transportem i lawinowo rosnące ceny frachtu z pewnością znajdą przełożenie na liczby wyświetlane na sklepowych półkach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA