Cyfrowa ekologia. Czy od nadmiaru wysłanych e-maili można się udusić?

Lokowanie Produktu

Powszechne pogawędki z ChatGPT tylko w styczniu 2023 r. mogły zużyć tyle prądu, ile potrzeba całemu 175-tysięcznemu miastu. Zaledwie 10 zapytań do ChatGPT to zmarnowanie pół litra wody. Wysłanie maila też kosztuje dokładnie 5-6 gramów CO2 wypuszczonych do atmosfery, może nie zawsze trzeba go więc wysyłać z zaledwie emotikonem w treści? No i czas: spędzamy online średnio siedem godzin dziennie, a jakby dodać czas spędzony z jakimkolwiek urządzeniem to już trzynaście godzin. Efekt? 50 proc. ludzi czuje, że przegina z technologią. Czy to szaleństwo da się zatrzymać? I jak to zrobić mądrze?

system-ETS-reforma

2,6 tony CO2 - to średni roczny ślad węglowy, jaki zostawiamy, korzystając z elektroniki użytkowej. To tyle, co przejechanie 15 165 km benzynowym autem osobowym. Albo tyle, co wyprodukowanie 360 steków wołowych po 120 g każdy. W takim właśnie świecie dziś żyjemy: 60 proc. światowego PKB to gospodarka cyfrowa, do 2025 r. do sieci w jakikolwiek sposób podłączonych będzie 6 mld konsumentów i 25 mld urządzeń, a branża IT już dziś odpowiada za ok. 3 proc. globalnej emisji CO2, a zaledwie do 2040 r. może odpowiadać już za 14 proc.

Tylko że, o ile o szkodliwości mięsa czy samochodów dla środowiska wie niemal każdy, o tyle, czym jest cyfrowy ślad węglowy i cyfrowa ekologia, wie mało kto - zaledwie odpowiednio 19 i 12 proc. badanych, jak wynika raportu the:protocolCyfrowy ślad technologii. Cyfrowa ekologia w życiu Polaków”.

Rozmawiamy o tym z ekspertami:

Joanna Murzyn – propagatorka założeń ekologii cyfrowej, inicjatorka Digital Ecology Institute, konsultantka rozwiązań technologicznych wrażliwych na klimat;

Adam Trojańczyk – członek zarządu i COO w software house'ie Inwedo. Inżynier i humanista wierzący, że technologia może pomóc zmienić świat na lepsze;

Piotr Wróbel – Innovation Officer and EcoSystem Manager w Nokii, zaangażowany rozwijanie zaplecza badawczo-rozwojowego firmy w duchu eco;

Bartosz Walter – product designer w the:protocol. Rzecznik podejścia human-centred w IT, prywatnie pasjonat tematu ekologii cyfrowej.

IT przestało mówić YOLO

Agata Kołodziej, Spidersweb.pl: Czym właściwie jest cyfrowa ekologia?

Joanna Murzyn, Digital Ecology Institute: To wielowątkowa dziedzina nauki, zajmująca się badaniem relacji zachodzącymi na styku technologii cyfrowych, środowiska naturalnego i społeczeństwa. 

Czyli?

Joanna Murzyn: Chodzi na przykład o to, aby lepiej zrozumieć, w jaki sposób projektowanie rozwiązań cyfrowych wpływa na kreowanie zachowań, interakcji społecznych, kultury, a także poziomów zużycia zasobów naturalnych i generowania elektronicznych odpadów. Przyglądając się zarówno negatywnym, jak i pozytywnym konsekwencjom cyfryzacji, ekologia cyfrowa nawołuje do radykalnej zmiany naszej relacji z technologią i rozwijania strategii, polityk oraz nawyków, które wspierają zachowanie równowagi ekologicznej.

Adam Trojańczyk, COO, Inwedo: Moja perspektywa, jako człowieka, który od lat siedzi w branży IT, jest inna: dla mnie ekologia cyfrowa bezpośrednio połączona jest z wytwarzaniem oprogramowania. Sposób, w jaki programujemy, pośrednio przekłada się na zużycie energii elektrycznej. Zarówno poprzez dłuższe korzystanie z urządzeń, wybór odpowiedniego języka programowania, technologię jak i głębszą eksploatację centrów danych. 

Dla przykładu: aby wytrenować sztuczną inteligencję i model językowy, potrzeba takiej mocy obliczeniowej, że emituje się do atmosfery miliony ton dwutlenku węgla. Nie wspomnę już o takich technologiach, jak WEB3 czy blockchain, które przekładają się na ogromne zużycie energii.

Agata Kołodziej: Która po wybuchu wojny w Ukrainie zrobiła się strasznie droga. Ale branża IT przestała mówić YOLO znacznie wcześniej. W którym momencie producenci oprogramowania zaczęli zdawać sobie sprawę z tego śladu węglowego i się nim przejmować?

Adam Trojańczyk: Z mojej perspektywy o problemie stało się głośno, kiedy na rynku pojawiły się rozwiązania chmurowe. Wprowadziły one brak limitów obliczeń i wykorzystania pamięci. Tym samym też nie miały limitów zużycia energii elektrycznej. Wystarczyło zrobić drobny błąd w oprogramowaniu, by następnego dnia na naszym koncie pojawiał się rachunek opiewający na kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Gdybyśmy mieli normalną maszynę w domu albo zwykły serwer, to jej zasoby bardzo szybko by się skończyły. Wówczas aplikacja przestałaby działać, nie generując niepotrzebnych i nieskończonych obliczeń.

Kiedy więc rachunki zaczęły opiewać na ogromne sumy, programiści zaczęli zastanawiać się nad tzw. ecocodingiem. To sposób, a raczej dobre wytyczne, w jaki sposób należy programować, żeby nasze algorytmy i zasoby zużywały jak najmniej energii elektrycznej oraz mocy obliczeniowej. Powstały standardy opisujące, w jaki sposób tworzyć oprogramowanie, uwzględniając kwestie ekologiczne, a nawet zestawienia języków programowania pod względem tego, które najmniej, a które najbardziej, obciążają środowisko.

Agata Kołodziej: A kiedy globalne firmy produkujące nie tyle oprogramowanie, ile urządzenia, zaczęły na poważnie myśleć o cyfrowym śladzie węglowym?

Piotr Wróbel, Innovation Officer and EcoSystem Manager, Nokia: Praktycznie od samego początku rozwoju komunikacji mobilnej. Poczynając od sieci 2G przez 3G oraz 4G i 5G, istotnym aspektem projektowania było to, ile energii elektrycznej zużywa się na 1 bit transmisji danych. 

Każda stacja bazowa umieszczona na maszcie czy innym obiekcie, w mieście, lub stojąca w szczerym polu, musi mieć zasilanie. I od tych kabli, które zasilają całą infrastrukturę sieciową, a co za tym idzie - zużyciem energii - nie uciekniemy. Możemy za to optymalizować nasz sprzęt i oprogramowanie, poczynając od projektowania, tak, aby jak najbardziej efektywnie zużywać tę energię oraz pomagać naszemu łańcuchowi dostaw i naszym klientom stać się bardziej ekologicznymi.

Agata Kołodziej: Czy możemy w takim razie oczekiwać, że kolejne generacje sieci mobilnych będą zużywały coraz mniej energii lub przy zastosowaniu OZE staną się wręcz bezemisyjne?

Piotr Wróbel: Owszem, urządzenia (np. stacje bazowe) używane w sieciach mobilnych piątej generacji będą zużywały o 80 proc. mniej energii niż urządzenia używane w sieciach 4G i to jest świetna wiadomość. Ale pamiętajmy, że użytkownik końcowy chce mieć maksymalną wygodę i korzystać z treści w najwyższej jakości. Prognozuje się, że do 2025 r., czyli już za chwilę, ilość przesyłu danych w sieciach komórkowych wzrośnie o 300 proc. w skali globu, co spowoduje, że zużycie energii potrzebnej do obsługi tego ruchu wzrośnie nawet o 150-170 proc. pomimo ciągłego obniżania zużycia energii per bit. 

TikTok zaburzył produkcję broni dla Ukrainy

Joanna Murzyn: A ja do tego wątku pozwolę sobie dorzucić kwestie śladu wodnego. Niedawno wpadły mi w ręce ciekawe wyliczenia, które wskazywały, że obsługa około 10 zapytań przez ChatGPT, z którego skorzystało już około 10 proc. ludzkości, generuje operacyjny ślad wodny na poziomie pół litra wody. Biorąc pod uwagę skalę wykorzystania tego narzędzia, liczby te dosyć mocno oddziałują na wyobraźnię.

Agata Kołodziej: Rzecz w tym, że jak pytam o coś ChatGPT, siedząc w mieszkaniu w Warszawie, to nie czuję, że to w moim mieście ta woda znika. W moim kranie ciągle wszystko jest ok.

Joanna Murzyn: Superkomputer, który obsługuje ChatGPT, jest zlokalizowany na innym kontynencie, trudno więc nam sobie wyobrazić i zrozumieć, jak wygląda wpływ jego funkcjonowania na środowisko naturalne. W samych Stanach Zjednoczonych centra danych w procesach chłodzenia i generowania energii elektrycznej pobierają dziennie 1,7 miliarda litrów wody, z czego 57 proc. pochodzi z zasobów wody pitnej. Ale przyglądając się bliżej, w Europie, a dokładnie w Holandii aktywiści zablokowali powstanie nowego centrum danych Meta, głównie z powodu wpływu tego typu infrastruktury na dostawy energii. W Norwegii na przykład centrum danych TikToka zaburzyło dostawy prądu w fabryce broni, która dostarczała amunicję do Ukrainy. 

Tego typu praktyki mają też miejsce w krajach Ameryki Środkowej i Południowej, gdzie cena energii jest niska, brakuje regulacji, w związku z czym łatwo jest otwierać nowe inwestycje, które coraz mocniej eksploatują zasoby naturalne i zaburzają równowagę środowiskową.

Piotr Wróbel: To jest przykład planowania w sposób niezrównoważony. Centrum danych można postawić na Islandii czy w krajach o chłodniejszym klimacie, co firmy zresztą też robią, gdzie można wykorzystywać powietrze z zewnątrz do chłodzenia. Nokia w swoim centrum ulokowanym we Wrocławiu nawet przez 8-9 miesięcy w roku jest w stanie wykorzystywać taki free-cooling. A co do chłodzenia wodą, ciepło generowane w laboratoriach oddajemy do miejskiej ciepłowni za pomocą odwróconych pomp ciepła i zamiast z nim walczyć, oddajemy z powrotem do obiegu zgodnie z zasadą 3R w kontekście energii: ograniczania, ponownego wykorzystania i recyklingu (reduce, reuse, recycle).

Przykładem zastosowania powyższej zasady byłoby również postawienie centrum danych zaraz obok pływalni, aby produkt uboczny w postaci energii cieplnej mógł zostać zagospodarowany, tworząc sytuację win-win - takie podejście do projektowania infrastruktury IT (np. lokalizacji centrów obliczeniowych) jest jednym z obliczy ekologii cyfrowej.

Agata Kołodziej: To dlaczego tego nie robimy za każdy razem, tylko to ciągle chlubne wyjątki?

Bartosz Walter, product designer, the:protocol: Bo dopiero zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego, że to, co projektujemy w świecie cyfrowym jest fizyczne. Ale jest nieźle. Zamiast narzekać, pokażę pozytywne dane: 60 proc. pracowników IT już wie, że to będzie miało znaczenie, jak dana firma, w której pracuję albo chcę pracować, podchodzi do zagadnień zrównoważonego rozwoju i wpływu jej produktów na środowisko naturalne - wynika z naszego raportu.

A dodajmy do tego to, co jest najbardziej alarmujące, że już w tej chwili 50 proc. respondentów, nawet tych z branży IT, przyznaje się, że ma problem z ekologią i cyfrowym well-beingiem, bo 50 proc. ludzi przegina z technologią, a przynajmniej się do tego przyznaje.

Agata Kołodziej: Czyli właściwie IT samo tworzy świat, z którym sobie nie radzi. To dlatego pracownicy tego sektora chcą naprawiać świat w odróżnieniu na przykład do producentów mięsa, którzy też środowisku szkodzą, ale nie czują się źle, jedząc steki?

Bartosz Walter: A może dlatego, że pracownicy IT wiedzą, że za chwilę IT będzie w każdej branży. Puchniemy. Nie tylko, jeśli chodzi o czas spędzony w internecie, a jesteśmy średnio siedem godzin dziennie online, a jakby zsumować wszystkie urządzenia, robi się z tego nawet 13 godzin.

Jako branża technologiczna jesteśmy też aktywnie obecni coraz szerzej w innych sektorach. Polski Instytut Ekonomiczny w swoim raporcie pokazywał, że przed okresem pandemii 73 proc. firm nie inwestowało jakoś specjalnie w nowe technologie, a w trakcie pandemii aż 90 proc. firm już przynajmniej jedną nowoczesną technologię wykorzystywało, a ok. 70 proc. deklarowało, że będzie nowe technologie wykorzystywać po okresie pandemii do komunikacji z klientami. To dlatego branża IT ma szczególną rolę i szczególną odpowiedzialność.

To wcale nie jest opowieść o zabieraniu

Agata Kołodziej: Wielkie słowa. Ale co one oznaczają dla zwykłego obywatela? Jak coraz większa presja na ekologię w ogóle i wynikającą z niej ekologię cyfrową zmieni nasze życie prywatne i zawodowe?

Joanna Murzyn: Zaczynając od samej góry, czyli od firm - one nawet nie tyle będą chciały, ile będą musiały coraz bardziej odpowiedzialnie wprowadzać na rynek swoje produkty i rozwiązania cyfrowe ze względu na wymogi raportowania ESG, czyli informowania o swoim wpływie na środowisko.

Kiedy mówimy o ekologii w debacie publicznej, natychmiast pojawiają się skojarzenia z osobami, które przywiążą się do drzewa, bo chcą czegoś zabronić, to jest zawsze opowieść o zabieraniu. 

Dlatego też w swoich działaniach i współpracy z klientami wprowadzam narrację opartą na korzyściach - tych ludzkich, czyli zwiększania dobrostanu oraz kreowaniu zdrowych nawyków, środowiskowych poprzez odpowiedzialne zarządzanie zasobami, co przekłada się bezpośrednio na korzyści ekonomiczne - czyli oszczędności. Zmiana w moim odczuciu zaczyna się od narracji, pozytywnego wzmacniania oraz pokazywania, że małe zachowania wykonywane kolektywnie mogą mieć ogromną moc sprawczą.

Agata Kołodziej: Ale jednocześnie zmiany w zachowaniu wymuszają przecież również sami producenci oprogramowania i urządzeń.

Adam Trojańczyk: Nie wierzę, żeby coś miało się radykalnie zmienić. Technologia stała się po części istotą człowieczeństwa. Prędzej nasze uzależnienie od technologii będzie się pogłębiać niż będziemy z czegoś rezygnować.

Moim zdaniem, zmieni się raczej to, w jaki sposób sektor IT tworzy oprogramowanie. Wyobrażam sobie, że właśnie branża nowoczesnych technologii będzie coraz bardziej odpowiedzialna za edukację wszystkich pozostałych. 

Nie da się ukryć, że oprogramowanie jest dziś praktycznie wszędzie. W bankowości, handlu, rolnictwie, energetyce itd. Sami niedawno wspólnie z zespołem z Wielkiej Brytanii tworzyliśmy dla tamtejszego rządu rozwiązanie, które miało pomóc w zarządzaniu terenami zielonymi. I tak widzę przyszłość ekologizacji świata poprzez technologię, która może być dźwignią do jego poprawy. 

Nie sądzę, że IT zacznie się nagle samoograniczać. Praca algorytmów jest zbyt energochłonna. Nie tędy droga. Raczej naszą rolą jest ucinać projekty, które nie niosą ze sobą żadnej wartości. Często jest tak, że właściciele firm chcą jakichś rozwiązań, bo są seksowne, ale jednocześnie zupełnie dla nich nieefektywne. Naszą rolą, jako ekspertów w IT, jest im to uświadomić.

Agata Kołodziej: Nie wierzę, że firmy IT tylko z powodu ekologicznej moralności masowo będą odsyłać klientów z kwitkiem, rezygnując z zysku. Jedna firma odmówi, klient pójdzie do konkurencji.

Adam Trojańczyk: Oczywiście. Tu nawet nie chodzi o odrzucanie zleceń. Bardziej o to, że zadaniem dostawcy oprogramowania jest doradzenie klientowi innego, bardziej dla niego optymalnego rozwiązania, tak by nie marnował energii, nie tylko elektrycznej, na coś bezcelowego.

Joanna Murzyn: Przypomina mi się doskonały przykład. Powstał kiedyś koncept na aplikację łącząca osoby sąsiedzkie umożliwiający wymianę narzędzi. Pozornie pomysł dobry, po co kupować nowe, skoro można wypożyczyć? Jednak po czasie okazało się, że aplikacja była przestrzelonym pomysłem, a tę samą funkcję spełniały zwykłe naklejki na skrzynce pocztowej, które informowały mieszkańców w posiadaniu jakich narzędzi jestem i czym mogę się podzielić ze swoją społecznością. Problem rozwiązany, a ślad środowiskowy praktycznie zerowy.

I taki właśnie sposób myślenia powinniśmy zacząć propagować: technologia nie jest odpowiedzią na wszystkie nasze problemy, a jako ludzkość mamy niestety tendencję do wciskania jej praktycznie wszędzie, jak remedium na nasze bolączki. 

Piotr Wróbel: A jednocześnie popadamy w ekstrema. Weźmy kwestię bezpieczeństwa danych. Często zależy nam na tym, żeby dane nie były przechowywane lokalnie, tylko w chmurze, bo to bezpieczniejsze i tańsze rozwiązanie. Ale wydatek energetyczny dla przechowywania danych w chmurze jest milion razy większy niż trzymanie ich lokalnie. Jednak przenosząc dane na własne serwery, krok po kroku zaczynamy rozbudowywać centrum obliczeniowe, które wymaga odpowiedniego chłodzenia i to już przestaje być efektywne energetycznie. To są poważne dylematy.

Kiedy przenieśliśmy się w czasie pandemii z biur do domów ślad środowiskowy z powodu niedojeżdżania do biur spadł. To bardzo dobra wiadomość. Ale przyszło lato i część pracowników odczuła potrzebę montażu klimatyzacji w domu, co może skutkować większym zużyciem energii per osoba w porównaniu z pracą z biura. 

Adam Trojańczyk: Biłbym się tutaj na argumenty i powiedział, że praca zdalna jest lepsza. Głównie dlatego, że jest bardziej produktywna. Dane pokazują, że ludzie osiągają szczyt swojej produktywności na poziomie 60 proc., ale tylko wtedy, kiedy pracują zdalnie. Kiedy wykonują zadania w biurze, przerywa się im średnio co trzy minuty. Powrót do kontekstu to dla programisty 23 minuty. Na każde 26 minut ktoś wykonuje pracę w biurze tylko przez trzy minuty. Gdy programista jest bardziej efektywny, może spędzać przed komputerem mniej czasu. To dlatego niektóre firmy IT, szczególnie te produktowe, wprowadzają czterodniowy tydzień pracy bez jego wydłużania z 8 do 10 godzin.

Bartosz Walter: Właśnie! I rzeczywiście nie tylko dlatego, żeby pracownicy ucieszyli się z dodatkowego dnia wolnego. W Wielkiej Brytanii w 2020 r. 1/3 ludzi już deklarowała, że w przyszłości zmieni pracodawcę, jeśli ten nie podejmie jakichś kroków prośrodowiskowych. W 2019 r. „Harvard Business Review” mówił nawet o ponad 60 proc. konsumentów, którzy deklarują, że chcą kupować od marek, które działają na rzecz środowiska, a w 2021 r. PWC mówił już o 80 proc. badanych - konsumentów i pracowników, którzy deklarują, że chcą odchodzić od firm, które nie wdrażają żadnych elementów strategii zrównoważonego rozwoju.

Joanna Murzyn: Ale jednak wciąż rozważamy nad problemami grup uprzywilejowanych. Do przestrzeni publicznej wyciekły jakiś czas temu informacje o praktykach OpenAI, który wykorzystuje osoby w słabej sytuacji ekonomicznej do etykietowania danych, na których uczą się algorytmy. Osoby z Kenii, Ugandy czy Indii opłacani 2 dol. za godzinę przeczesują ogromne ilości treści, często zawierających informacje na temat wykorzystania seksualnego dzieci oraz innych patologii. Obcowanie z tego typu materiałami wywiera negatywny wpływ na zdrowie psychiczne. Jednocześnie zarabiane pieniądze pozwalają przekroczyć granicę ubóstwa. Funkcjonując pod tak ogromną presją ekonomiczną trudno jest spodziewać się, że osoby te będą zwracały uwagę na to, czy ich pracodawca jest odpowiedzialny ekologicznie czy społeczne. W momencie kiedy jesteś zmuszona walczyć o przetrwanie, ślad środowiskowy wydaje się zbyt dużą abstrakcją.

Zmiany wymusza tylko strach?

Agata Kołodziej: A ja wrócę do deklaracji osób badanych. W raporcie the:protocol czytam: 47 proc. osób jest gotowa rzadziej korzystać z mediów społecznościowych, aby ratować środowisko, 37 proc. ankietowanych ograniczyłoby z tych samych powodów korzystanie z serwisów audio, a 36 proc. –  z wideo. I jeszcze z obszaru zawodowego naszego życia: 42 proc. respondentów mogłoby, z pobudek ekologicznych, zmniejszyć użycie technologii towarzyszących pracy zdalnej i hybrydowej: kamer internetowych i spotkań online. Tylko co znaczy „mogłoby” albo „jest gotowa”? Ci ankietowani nie mówią, że to robią, tylko że zrobią, jeśli… Jeśli im się tego kiedyś zakaże? Jeśli ktoś postawi im jakieś granice? Co w przyszłości może albo powinno się wydarzyć, żebyśmy rzeczywiście zmienili sposób korzystania z technologii i nie wysyłali maila jedynie z emotikonem?

Piotr Wróbel: Słuszne pytanie. Bo lubimy o sobie myśleć, że jesteśmy trochę lepsi niż w rzeczywistości. Zwykle potrzebny jest jakiś zewnętrzny czynnik, który pchnie nas od deklaracji do realnych działań. Wojna w Ukrainie i w konsekwencji rosnące ceny energii elektrycznej były dla wielu firm czynnikiem, który spowodował, że zaczęły się przyglądać, czy faktycznie muszą zużywać tyle energii. Nokia dostarcza technologie wspierające i pomagające skalować wykorzystanie odnawialnych źródeł energii, monitorujące jakość środowiska oraz wspierające cyfryzację przemysłu np. poprzez łączenie hal fabrycznych przy pomocy prywatnych sieci mobilnych, dzięki czemu operacje są bardziej wydajne, a tym samym zazwyczaj bardziej zrównoważone energetycznie.

Agata Kołodziej: Czy w takim razie zmiana ludzkich nawyków jest możliwa jedynie zewnętrznymi czynnikami jak zagrożenie brakiem dostaw energii? Czy tylko tak możemy uratować świat przed CO2?

Joanna Murzyn: A ja odwołam się do teorii zmiany. Owszem, można ją wymuszać za pomocą strachu, ale do głębokich przemian można również inspirować pozytywnie i ja jestem zwolenniczką tego drugiego podejścia. Tylko do tego potrzebujemy nowej kultury. Dziś funkcjonujemy w kulturze cyfrowej zdominowanej przez big techy, które przyszły i powiedziały: od teraz będziecie spędzać czas w mediach społecznościowych w taki sposób.

Całe szczęście młodsze pokolenie nie daje sobie narzucać cyfrowego reżimu i zaczynają kwestionować zastaną rzeczywistość. Owszem - generacja Z jest przestymulowana treściami wideo i bardzo płynnie porusza się w świecie cyfrowym, ale jednocześnie kształtuje się też już nurt osób, które wracają do starych telefonów. 

Podchodząc do wykorzystania internetu w sposób zdrowy i świadomy, zwiększają wartość relacji międzyludzkich. I to właśnie te zachowania należy promować, wzmacniać, edukować i inspirować do zmiany resztę.

Piotr Wróbel: Racja! Wypchnięcie ze strefy komfortu nie oznacza ciągłego wypychania. To może być nawet jednorazowe działanie, które po prostu zainicjuje zmianę kulturową.

Adam Trojańczyk: Badania pokazują, że gdy generacji Z zabierze się dostęp do nowych technologii albo go ograniczy, to będzie to dla nich równoznaczne z odebraniem wolności słowa. To w nawiązaniu do tego by wymuszać zachowania ekologiczne cyfrowo. Moim zdaniem edukacja jest najważniejsza. 

Agata Kołodziej: Tylko edukacja zmieni masowe zachowania za kilka dekad. Tyle czasu chyba nie mamy, patrząc na alarmujące prognozy środowiskowe. Jakieś pomysły na katalizatory?

Joanna Murzyn: Podeszłabym do tego wręcz odwrotnie. Jeśli zależy nam na realnej zmianie, przydałoby się zwolnić niż jeszcze bardziej przyspieszać. Patrząc historycznie na zmiany, które przyniosły nam pierwsze rewolucje przemysłowe, był to moment kiedy straciliśmy kontrolę i oddaliśmy ster maszynom. Dobrze nam wszystkim zrobiłoby więcej przestrzeni na refleksję i zwykłe bycie ze sobą, zamiast nieustającej próby nadgonienia sztucznie wykreowanej presji efektywności. To w ciszy rodzą się głębokie myśli, natomiast w tym biegu zapominamy o tym, co ważne, o własnym dobrostanie, ale też sensie rozwoju technologii. Dokąd to wszystko zmierza? Czy przypadkiem w tym sprincie nie zgubiliśmy sensu. Czy to ja korzystam ze smartfona, a może to on wykorzystuje mnie?

Piotr Wróbel: Technologie powinny służyć człowiekowi. To jest nadrzędny cel. Jako firma Nokia, skupiamy się na rozwoju produktów, która pomagają światu działać razem. Tworzymy sieci łączące ludzi, maszyny i urządzenia z całego świata. Sieci 5G pozwolą na obsługę nawet miliona urządzeń na kilometr kwadratowy. Pozwoli to na użycie olbrzymiej ilości sensorów i urządzeń IoT, których celem będzie dostarczanie danych potrzebnych do wspierania człowieka w podejmowaniu dobrych decyzji, również w kontekście cyfrowego śladu węglowego.

Łączność i cyfryzacja mają kluczowe znaczenie dla sprostania niektórym z największych wyzwań na świecie. Niezależnie od tego, czy dotyczą produktywności, zmiany klimatu czy ponownego wykorzystania cennych zasobów naturalnych. Po stronie społecznej ma to również związek ze zmniejszaniem przepaści cyfrowej w celu zapewnienia bardziej integracyjnego dostępu do opieki zdrowotnej, edukacji i zatrudnienia.

Adam Trojańczyk: Warto postawić człowieka w centrum technologii. I za zrobienie tego odpowiedzialny jest biznes. W jednym z badań zapytano ludzi, czego by chcieli, żeby lepiej im się pracowało. 40 proc. badanych powiedziało, że chce być zauważonym. Nie wskazali nowego laptopa czy nowoczesnych technologii, które przecież mogą być bardzo kuszące. Ludzie chcą być w centrum firmy i mieć z nią relacje. Organizacje często o tym zapominają i wszystko starają się skalować, zastępować i automatyzować. Wdrażajmy innowacje tam, gdzie są one potrzebne i mają faktyczny wpływ na potrzeby naszych pracowników. 

Bartosz Walter: Zwróciłbym uwagę na pracę u podstaw w kontekście wychowania przyszłych pokoleń cyfrowych konsumentów. Widziałem jedno z wystąpień Joanny Murzyn o cyfrowej ekologii, podczas którego publicznością były dzieci. I kiedy jedno z nich na pytanie, czym są cyfrowe śmieci, odpowiedziało, że śmieciami są brzydkie, obrażające kogoś informacje w internecie, to mi głowa wybuchła. To daje wiarę w to, że dzieci, mimo że wychowują się w dwóch równoległych światach - cyfrowym i rzeczywistym – wcale nie skończą źle. Wierzę, że to, jak wymodelujemy zachowania najmłodszych, będzie miało duży wpływ nie tylko na ich technologiczne nawyki. Będzie także kształtować świadomość przyszłych pokoleń, które wzrastają i będą wzrastać w towarzystwie cyfrowych rozwiązań, bez offlajnowych wspomnień, które są naszym udziałem. Pobudzenie tej świadomości jest koniecznie potrzebne do budowania umiejętności odpowiedzialnego korzystania z najnowszych technologicznych osiągnięć oraz zachowania zdrowego umiaru.

A dorosłym podsunąłbym niedawny tekst z Medium Kaspera Groes Albin Ludvigsena, w którym autor szacuje, że ChatGPT tylko w styczniu 2023 r. mógł zużyć tyle prądu, ile 175-tysięczne miasto, czyli takie jak Kielce czy Olsztyn. I po co? Zapewne w większości dla pustych pogawędek ze sztuczną inteligencją, które zupełnie niczego nie wnoszą. Jak to do nas dotrze, ta świadomość ostatecznie może nas uratować.

Lokowanie Produktu
Najnowsze