Nowa królowa podwyżek. Na stacjach paliw czeka na was świąteczna niespodzianka. Niestety niemiła
Decyzja OPEC+ o cięciach w produkcji ropy nie pozostały bez wpływu na rynek. Niestety zawirowania na rynkach zbiegły się w czasie z przedświątecznymi wyjazdami Polaków, które tradycyjnie tworzą presję na ceny paliw w detalu. Liderem zwyżek jest benzyna Pb95, która obecnie jest droższa nawet od diesla.
Ceny ropy Brent i WTI osiągnęły najniższą wartość 17 marca. Ta pierwsza była nawet za mniej niż 73 dol., a druga spadła poniżej 67 dol. W pierwszej dekadzie kwietnia po tych zniżkach nie ma śladu. Baryłka Brent kosztuje niecałe 85 dol., a WTI jest za ok. 80,50 dol.
Wzrost cen to bezpośredni efekt decyzji OPEC+
– wskazuje Urszula Cieślak, analityk rynku paliw z BM Reflex.
Ceny paliw, czyli najpopularniejsza benzyna drożeje najszybciej
Na stacjach paliw w Polsce najbardziej drożeje cena najpopularniejszej benzyny Pb95. Jak wyliczają eksperci z Reflex, ten rodzaj paliwa jest droższy niż na początku lutego o 6 gr. Z kolei olej napędowy staniał w tym czasie olej napędowy o 94 gr/l, a autogaz o 13 gr/l.
A jak ceny paliw mogą kształtować się już po świętach? Analitycy z serwisu e-petrol.pl przewidują, że w tygodniu od 10 do 16 kwietnia benzyna Pb95 będzie kosztować 6,75–6,89 zł/l. Spodziewany przedział cenowy dla diesla to z kolei 6,72–6,83 zł/l. Autogaz zaś ma kosztować w kolejnym tygodniu 3,05–3,12 zł/l.
Cena ropy w strachu przed gospodarczą czkawką USA i Chin
Obserwując w ostatnich trzech tygodniach wzrost cen ropy, można było przypuszczać, że ten rajd będzie kontynuowany. Tymczasem jesteśmy świadkami wyraźnego wyhamowania. Dlaczego tak się dzieje?
Niepokoją ostatnie doniesienia gospodarcze zarówno ze Stanów Zjednoczonych i Chin. W pierwszym przypadku chodzi o wyższy niż się spodziewano odczyt liczby bezrobotnych.. Z kolei ostatni odczyt Caixin PMI za marzec sugeruje spowolnienie wzrostu gospodarczego w Państwie Środka.
Eksperci podkreślają jednak, że bycze tempo na rynku ropy może na chwilę się zatrzymało w miejscu, ale to wcale nie oznacza, że nadal nie ma potencjału wzrostowego, w miarę kurczącej się podaży surowca.