Meta postanowiła sklonować Twittera, połączyć go z Instagramem i wydać wojnę Elonowi Muskowi. Już napotkała pierwsze problemy. Unijni urzędnicy zaprotestowali przeciwko wyciąganiu gigabajtów danych przez nową aplikację Zuckerberga i przesyłaniu ich do USA. Efekt? Szef Facebooka strzelił focha i stwierdził, że mieszkańcy UE nie zobaczą jego nowego dziecka na oczy.
Debiut na AppStore został zaplanowany na 6 lipca
Z przecieków wynika, że na Threads internauci będą mogli lajkować posty, udostępniać je i retwitt... pardon — podawać je dalej. Brzmi znajomo? Łudząco podobne funkcje posiada dzisiaj należący do Elona Muska Twitter, co od razu podsyciło spekulacje o nieuchronnej konfrontacji między Zuckerbergiem i właścicielem Tesli.
Moment debiutu, wskazują eksperci, wydaje się sprzyjający. Twitter tnie od pewnego czasu zasięgi użytkownikom, którzy nie płacą za weryfikację kont, nęka ich reklamami płatnych subskrypcji, a ostatnio Musk wprowadził ograniczenia w liczbie wyświetlanych tweetów. Te ostatnie, a jakże, uderzają przede wszystkim w użytkowników, którzy wciąż próbują korzystać z platformy bez płacenia.
A teraz wchodzi Threads, cały na biało. Meta tej pory nie zająknęła się o wprowadzeniu opłat za korzystanie z aplikacji, kusi jednocześnie tymi samymi funkcjami. Dla internautów co i rusz wzywających do bojkotu "ćwierkania", to rozwiązanie jak znalazł. Tym bardziej że aplikacja dzięki Mecie będzie mogła liczyć na dużo większą reklamę i przyrost liczby użytkowników, niż serwisy, które do tej pory próbowały konkurować z Twitterem, jak Mastodon.
Genialny plan Zuckerberga popsuła Unia Europejska
Politico dowiedziało się oficjalnie, że Meta zrezygnowała z wprowadzania aplikacji do krajów wspólnoty. Informacja pochodzi od rzecznika irlandzkiej Komisji Ochrony Danych, ale Meta zdążyła ją już potwierdzić. Firma odmawia komentarzy, ale przyczyny rezygnacji z drugiego co do wielkości rynku spółki wydają się jasne. W rzeczywistości Zuckerberg chce, by internauci płacili mu, ale w innej walucie niż Muskowi — za pomocą swoich danych osobowych.
Threads ma być prawdziwym kombajnem do ich zbierania. Lokalizacja, informacje zdrowotne, finansowe, historia wyszukiwania, dane wrażliwe, kontakty — to tylko część tego, co Mark Zuckerberg chciałby wiedzieć o swoich klientach. Europejczycy nie będą mieli jednak nawet okazji zapoznać się z wymogiem udostępniania tych danych, bo UE powiedziała stanowcze "nie".
Kres planom Mety położył Digital Markets Act
Regulacja określa zasady dotyczące przepływu informacji o użytkownikach między platformami. Mówiąc dokładnie — zakazuje ich łączenia — co Zuckerbergowi mocno się nie podoba. Szef Facebooka wie przy tym, że unijni urzędnicy nie żartują. W maju Meta została ukarana grzywną wysokości 1,2 mld euro i została zmuszona do zakończenia przesyłania danych osobowych mieszkańców Europy do Stanów Zjednoczonych. Regulator stwierdził, że Amerykanie nie chronią ich w należyty sposób.
Threads pojawi się na starcie w około 100 krajach na świecie. Na liście znajduje się także Wielka Brytania, która ze wspólnoty europejskiej wyszła ostatecznie z końcem 2020 r. Można się jednak spodziewać, że Zuckerberg tak łatwo reszty kontynentu nie odpuści.
W Australii po licznych szantażach i czasowym odcięciu australijskich mediów od Facebooka udało się mu wymóc na ustawodawcy złagodzenie przepisów uderzających w interesy platformy. Na Starym Kontynencie Mecie tak łatwo już jednak nie pójdzie. Akt o usługach cyfrowych, nazywany europejskim batem na Dolinę Krzemową, zaczął działać i chłoszcze big-techy bez cienia litości.