Nie ma wyjścia, czas skasować 500 plus. ZUS nie wyrabia, Polacy wściekli, sypią się skargi
Pracownicy od miesięcy ostrzegali, że są przygnieceni pracą. Najpierw obowiązków dołożyła im pandemia, potem przeniesienie świadczenia 500+ do ZUS, a na koniec nowe pomysły socjalne PiS jak wypłata Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego. To ostatnie to było już za wiele. ZUS właśnie ugiął się pod ciężarem zadań i zaczął potykać się o własne nogi.
W ZUS źle się dzieje. Taki przykład. Od 1 stycznia wszedł w życie Rodzinny Kapitał Opiekuńczy. To program zapowiedziany wiosną 2021 r. podczas prezentacji pierwszej wersji Polskiego Ładu. Zasady? Na drugie i każde kolejne dziecko w rodzinie od ukończenia 12. do 35. miesiąca życia przysługuje rodzicom 500 zł miesięcznie przez dwa lata albo 1 tys. zł przez rok do wyboru na opiekę nad dzieckiem. W sumie można otrzymać nawet 12 tys. zł.
Dopiero co we wtorek 5 kwietnia Marlena Maląg, szefowa MRiPS, chwaliła się w mediach, że w ramach RKO do polskich rodzin trafiło już ponad miliard złotych.
Wypłaconych zostało ponad 404 tys. świadczeń.Szacujemy, że do końca roku uprawnionych do RKO będzie 615 tys. dzieci - oznacza to, że już teraz wsparcie otrzymuje dwie trzecie z nich
– mówiła.
Ups! RPO interweniuje
No to teraz spójrzmy od strony Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, który wnioski o to świadczenie przyjmuje i je wypłaca. ZUS ma poważne opóźnienia w rozpoznawaniu tych wniosków, a są nawet sygnały, że osoby, które złożyły odpowiednie wnioski już pierwszego dnia obowiązywania programu, czyli 1 stycznia 2022 r., i do dziś nie dostały pieniędzy. Nie, nie dlatego, że coś z nimi nie tak. ZUS się po prostu ostro nie wyrabia i grzecznie prosi klientów o cierpliwość.
Piszę do państwa, bo może wy macie możliwość dowiedzenia się, co zrobić dalej. Złożyłam do ZUS-u 1 stycznia wniosek odnośnie Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego i do tej pory nie mam decyzji ani środków pieniężnych. Co dalej mogę zrobić? Dzwoniąc do ZUS ciągle słyszę: proszę czekać. Na rozpatrzenie wszystkich wniosków mieli czas do końca marca. A mamy już 4 kwietnia
– napisała do redakcji Prawo.pl pani Joanna.
Burza w szklance wody? Do sprawy włączył się już nawet Rzecznik Praw Obywatelskich, do którego spływało wiele skarg na ZUS w tej sprawie. RPO informuje, że w jednej ze zgłoszonych do niego spraw obywatelka na infolinii stała taką oto informację:
Nas terminy nie obowiązują, a czas mamy tak czy inaczej wydłużony do końca marca, ale nie obiecuję, że wnioski wszystkie zostaną rozpatrzone.
Czytaj też: 300+ – co to jest, jak i gdzie złożyć wniosek?
ZUS to nie superbohater, który uciągnie wszystko
Znowu was krew zalewa na urzędników, którzy nic nie robią, tylko piją ciągle kawę? Niesłusznie. ZUS od wielu miesięcy ma przechlapane. Najpierw pracownikom ZUS obowiązków przysporzyła pandemia, bo to przecież obsługa tarcz antykryzysowych, bonu turystycznego, zasiłków opiekuńczych, dodatku solidarnościowego czy bonu turystycznego. Potem MRiPS zrzuciło na nich obsługę programu 300+, a zaraz potem jeszcze 500+.
Już wtedy pracownicy się zagotowali, bo liczba obowiązków rosła, a liczba pracowników nie. Pensje też nie.
Jeśli ktoś przejmuje dodatkowe zadania bez rekompensaty, bez wsparcia merytorycznego, do kresu wytrzymałości, to jaka to jest praca? Niezadowolenie jest ogromne
– mówiła w połowie 2021 r. szefowa Związku Zawodowego Pracowników ZUS Beata Wójcik.
Związkowcy twierdzili, że są gotowi wyjść na ulice. Próbowali rozmawiać z rządem, by nie dorzucać im choć 500+, bo i tak już non stop pracują w nadgodzinach. Frustracja była ogromna.
Mogłoby się wydawać, że w ZUS pandemia wygasła i poszła w zapomnienie, gdyby nie widok pracowników, którzy mimo upałów siedzą w maseczkach bez możliwości wypicia jakiegokolwiek płynu. Nawet pies przewodnik ma miskę z wodą, a pracownik SOK [sala obsługi klienta] nie ma nawet takich praw
– mówiła Wójcik.
Nic to nie dało. Obsługa 500+ trafiła do ZUS. A teraz jeszcze Rodzinny Kapitał Opiekuńczy i w końcu stało się to, przed czym ostrzegali urzędnicy – ZUS zaczął potykać się o własne nogi.
Czytaj też: Jak złożyć wniosek o 500+?
ZUS zacznie się wyrabiać. Jak skasujemy 500+
Zasadniczo są dwa wyjścia: albo zatrudnić więcej ludzi w ZUS, albo odjąć Zakładowi trochę zadań. W ramach tego drugiego wyjścia mam pewien pomysł: zlikwidujmy świadczenie 500+ wypłacane na pierwsze dziecko bez żadnego limitu zarobków.
W ostatnich tygodniach rozmawiałam z wieloma ekonomistami, pytając ich, co dalej z finansami publicznymi w sytuacji, kiedy chcemy wydawać na wojsko skokowo więcej, rząd finansuje tarcze antyinflacyjne, antyputinowskie, trzeba znaleźć pieniądze na opiekę na uchodźcami. Każdy z nich mówił mi: trzeba szukać oszczędności, na pierwszy ogień wrzuciłbym właśnie 500+ na pierwsze dziecko.
Jest za tym jeszcze jeden argument. 500+ jako świadczenie mające podnosić dzietność jest niewydolne. Sławomir Bartnicki z Uniwersytetu w Białymstoku i Maciej Alimowski ze Szkoły Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu w Białymstoku przyjrzeli się programowi 500+ i wyszło im, że jedno dodatkowo narodzone dziecko kosztowało budżet prawie 1,4 mln zł. I to tylko w okresie od wprowadzenia programu do końca 2017 r.
Jednocześnie do końca 2017 r. 500+ nie wpłynęło na decyzje o posiadaniu pierwszego dziecka, zaś program wywołał najwięcej urodzeń piątych (25 proc.), trzecich (16 proc.), czwartych (14 proc.) i drugich (9,2 proc.).
Potem, po 2017 r. program 500+ nie miał już żadnego wpływu na dzietność, również w momencie rozszerzenia świadczeń na pierwsze dzieci.
Jasne, dziś już nawet PiS nie mówi, że w 500+ chodzi o dzietność, tylko o biedę. I zgadzam się, że to potrzebne. Tylko w takim razie po co wypłaca się 500+ osobom zamożnym? I to już od pierwszego dziecka?